Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po 10 latach gwiezdne wojny PO i PiS coraz bardziej nas nudzą

Arkadiusz Franas
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce... - tak odpowiedzieliby zapewne najmłodsi nasi Czytelnicy, słowami zaczynającymi każdy film z serii "Gwiezdnych wojen", gdyby ich zapytać, kiedy powstały PO i PiS. I starszym pewnie już się czasami wydaje, że zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Platforma Obywatelska były od zawsze.

Tak intensywnie wżarły się w nasze postrzeganie rzeczywistości. A przecież to nawet jeszcze nie nastolatki. PO kończy w poniedziałek 10 lat, a PiS - w marcu. I gdzie im do takich krewnych, na których tradycje czasami się powołują, jak amerykańskie Partia Demokratyczna (około 220 lat) czy Partia Republikańska (ponad 160 lat). A poza tym, przy całym szacunku do obu polityków, to jakoś Donaldowi Tuskowi trochę brakuje do Johna Kennedy'ego czy Jarosławowi Kaczyńskiemu do Ronalda Reagana.

Owe 10 lat bardzo spłaszczyło naszą scenę polityczną. Są nawet tacy, którzy uważają, że oprócz PO i PiS na naszej scenie działają jeszcze tylko Janusz Palikot i Ryszard Kalisz. A kto pamięta wybory z 1991 roku? Wtedy w naszym parlamencie zasiedli przedstawiciele 29 komitetów wyborczych (najwięcej mandatów miała Unia Demokratyczna, najmniej m.in. Sojusz Kobiet przeciw Trudnościom Życia). A teraz tylko 5. I pewnie dobrze. Bo to nie kwestia liczby, lecz jakości. I aktywności. Lewica, która znowu nazywa się Sojuszem Lewicy Demokratycznej (ma 53 mandaty), sama nie wie, co ze sobą zrobić. Ciągle słyszmy o nowych twarzach, a oglądamy Grzegorza Napieralskiego z rodziną.

Polskie Stronnictwo Ludowe? Najdziwniejsze ugrupowanie na naszej scenie politycznej. Odradza się na wybory, coś tam zdobywa, wchodzi w koalicję z kim się da, Waldemar Pawlak zostaje wicepremierem i 4 lata spokoju. A potem, że tak się uprę na te "Gwiezdne wojny" - "Atak klonów". I znowu 4 lata spokoju.

I w ten sposób przez 10 lat jesteśmy skazani na notoryczne potyczki PiS z PO. Przybierają różne formy, tyle że ludzi generalnie coraz mniej one interesują. Dowód? Ostatnie starcie w Sejmie na temat katastrofy smoleńskiej. Obserwują je już tylko fanatycy obu ugrupowań. A o co w nim chodzi? Tego już chyba nie wiedzą nawet najwybitniejsi specjaliści od awiacji, zwłaszcza że gdy się jednak wsłuchać w ten spór, to największymi fachowcami od podchodzenia do lądowania stają się Beata Kempa i Antoni Macierewicz. Ten spór generalnie, jak i wiele poprzednich, jest bardzo potrzebny obu ugrupowaniom, bo nie muszą wtedy zajmować się naszym normalnym życiem. Na plan dalszy schodzi dyskusja o funduszach emerytalnych, reformie służby zdrowia czy wprowadzeniu euro. I to właśnie oba ugrupowania odróżnia od obu amerykańskich wzorców. Tam, gdy wygrywają demokraci, wiadomo, że zajmą się sprawami społecznymi, aborcją, prawami mniejszości. Republikanie - zmniejszą pomoc socjalną, obniżą podatki, powalczą z terroryzmem. A u nas?

PO to podobno partia liberalno-demokratyczna, czyli teoretycznie popiera własność prywatną. Ostatnio generalnie swoją prywatną, bo najgłośniej to jest u nich o aferach. Ale gdy trzeba by sprywatyzować np. służbę zdrowia, to już niekoniecznie. Gdy w tym roku wygrają kolejną kadencję, to i owszem, będzie trochę spokoju, a planowane reformy zostaną planowanymi.
PiS? Podobno konserwatyści, ale głównie opowiadają o sprawiedliwości społecznej. I na opowiadaniach się kończy, bo tam dominują krzykacze i gawędziarze. Z robotą trochę gorzej. A poza tym stają się coraz bardziej związkiem wyznaniowym, ich główna zasada: nie będziesz miał wodzów innych poza Jarosławem...

No i zamieniają się w skansen i izbę pamięci narodowej w jednym. Więc nic dziwnego, że Polacy jak wielkie objawienie witają każdy pomysł na nowe ugrupowanie. Stąd tyle hałasu było, gdy kilka lat temu Rafał Dutkiewicz budował Polskę XXI. I pewnie miałby szansę na sukces, ale pomocników dobrał sobie tak słabych, że daleko nie pociągnęli. Podobnie jest z Joanną Kluzik-Rostowską. Może by i była w ogródku i pewnie przywitałaby się z gąską, ale chyba nie wie, czego chce.

Są dwa wyjścia. PO lub PiS przejdą głęboką metamorfozę, w co nie wierzę, bo układy są już zbyt skostniałe. Albo pojawi się faktycznie ktoś nowy. Zupełnie. Lider z pokolenia, które już nie należało ani do styropianu solidarnościowego, ani nie ma żadnego związku z czasami PRL-u. Wtedy faktycznie powstanie nowoczesne ugrupowanie umiejące poprowadzić Polskę przez XXI wiek w strukturach Unii Europejskiej. Oczywiście, jest jeszcze trzecie wyjście: fałszywy mesjasz, populista. Pociesza mnie jedno. Wierzę w Polaków i chyba na kolejnych Tymińskich i Lepperów nie dadzą się nabrać. A na razie jeszcze kilka lat PO i PiS, czyli nuda i marazm.

Przeczytaj także:
*Bardzo smutny felieton o MAK-u, AOW i błądzących politykach
*Moje siedem życzeń na ten nowy, lepszy rok. Hator, hator, hator...
Na pochyły Wałbrzych teraz każdy polityk próbuje wskoczyć

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska