Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Żyła o swojej diecie na sukces: Nie jadłem dwa dni (WYWIAD)

Wojciech Koerber
Z Piotrem Żyłą, aktualnym mistrzem Polski w skokach narciarskich, o diecie, rodzinie i stylu życia rozmawia w Innsbrucku Wojciech Koerber.

Pańska forma jest ostatnio nieco lepsza niż u progu sezonu. Czego to efekt?

Piotr Żyła: Sporo pracowaliśmy ostatnio i z psychologiem, i z różnymi trenerami, więc na pewno trochę z tych nauk w głowie zostało. To jest jedna z podstaw, by móc o tych złych skokach zapominać, a pozostawiać w głowie te dobre. Ale gdy brakuje formy, wcale nie jest to takie proste. W zeszłym roku za bardzo się w tym wszystkim pogrążyłem, za bardzo chciałem i za bardzo o tych skokach myślałem. Nie potrafiłem inaczej funkcjonować, bo moje życie wypełniały tylko skoki, które śniły mi się po nocach. Człowiek się za bardzo wkręca w temat, drąży to wszystko i bywa jak bywa. Dlatego postanowiłem sobie, że muszę dojrzeć. Że już tak nie chcę. I staram się to zmienić, by móc zapominać o skokach w czasie, gdy na skoczni nie jestem.

I o czym Pan wtedy myśli? Co porabia?

Piotr Żyła: He, he, różnie. Oglądam jakieś filmy, seriale. Gdy jesteśmy na zgrupowaniu, pobawimy się z chłopakami w jakieś gierki. Czasem idę się gdzieś przejść, no a w domu nigdy nie miałem z wypełnianiem czasu wolnego problemu, bo jest co robić. Dzieci też nie dają za bardzo szans, by w ogóle pomyśleć o tym, co dzieje się dookoła.

A dzieci przejawiają już jakieś zdolności sportowe w kierunku konkretnych dyscyplin?

Piotr Żyła: Syn (Jakub, rocznik 2007 – WoK) akurat wiosną na skoki się zapisał i skacze już sobie, bawi się, ostatnio robił to w Wiśle Łabajowie, gdzie jest Witek, tak się nazywa malutka skocznia K-12. A więc skacze już na śniegu i fajnie mu to idzie, a ostatnio pojeździł też z siostrą (Karolina, rocznik 2012) na snowboardzie. Cieszy, że coś robi. A córka? Za chwilę będzie miała trzy lata, ale ona to jest taki diabełek mały, naprawdę. Naśladuje wszystko to, co starszy robi, więc może i na skoczni zechce podziałać.

Urodzi się jeszcze coś nowego, bo swego czasu wspominał Pan o tym?

Piotr Żyła: Na razie nic nie planujemy, ale może nieplanowane będzie, he, he. Chociaż myślę, że na razie nie. Póki co, żona zajmuje się domem i dwójką dzieci, a kiedy we wrześniu córka pójdzie do przedszkola, to Justyna będzie mogła rozpocząć pracę.

A gdy kończy się sezon i jest chwila wolnego, to do czego wówczas Pana kusi?

Piotr Żyła: Na pewno taki okres bez skakania przetrzymać jest bardzo ciężko i wracam na skocznię, gdy tylko bramę mi otworzą. Poza tym lubię sobie po górkach pochodzić, czy po lesie wiosną. Pospacerować.

Chodzić po lesie to lepiej jesienią, za grzybami.

Piotr Żyła: No, na wiosnę akurat nie rosną. Kiedyś, za dziecka, chodziło się na grzyby, teraz raczej nie ma na to czasu. Jesienią jest bardzo dużo wyjazdów, a gdy już wróci się do domu, to chce się przede wszystkim odpocząć, a nie łazić. Dlatego ja wiosną lubię sobie pochodzić. Poza tym nie mam jakichś wielkich przyjemności, choć wiadomo, że lubię też rajdy samochodowe. Pewnie, że bym sobie pojeździł, ale nie mam na to za bardzo czasu. Trzeba też posiedzieć w domu i pobyć z rodziną.

A gdy po zakończeniu kariery pojawi się perspektywa udziału w rajdach, np. w Rajdzie Dakar, to skusiłby się Pan?

Piotr Żyła: Hm, no nie wiem. Na razie nie myślałem o tym, chociaż kilka osób już mnie o Dakar pytało. Nie wiem jeszcze, jak się sprawy potoczą.

Problematyczne staje się w Pańskim przypadku trzymanie diety, by tę karierę przedłużać?

Piotr Żyła: Nie, bo lubię się też zdrowo odżywiać. Dawniej, faktycznie, było to trochę męczące, bo trochę na siłę schodziło się z wagi, czasem nie jadłem nawet dwa dni. A teraz już nie ma problemu. Ważę dwa kilo więcej niż dawniej.

To efekt wyłącznie zmiany przepisów?

Piotr Żyła: Nie tylko, bo zmieniło się również podejście do skoków, a i technika także. No i przepisy. Wiadomo, że jeśli jest się chudszym, to dobrze, ale trzeba też mieć siłę. Kombinezony są teraz ciaśniejsze, a narty – gdy się mniej waży – krótsze. Jeśli chodzi o jedzenie, prowadzę zdrowy tryb życia i cieszy mnie to. Na przystawkę np. zjem sobie teraz duży talerz sałaty, z pomidorem czy jakąś marchewką, a potem normalnie mięso. Jakie jest, takie się zje.

Bez ziemniaków?

Piotr Żyła: Nie, z ziemniakiem. Na obiad z ziemniakiem, ale na kolację to raczej staram się już tylko samą sałatkę zjeść lub coś innego lekkiego, jakąś rybkę. A kiedy jadłem pieczywo, to już nie pamiętam. Czasem jeszcze mi się zdarzy kromeczkę wziąć, ale to raczej przy obiedzie tylko, kiedy jakąś zupę dają i pieczywo właśnie. Wtedy sobie kromeczkę wezmę. Taką małą, he, he. Na śniadanie natomiast mam swoją dietę – jem dużo mięsa, czasem z owocami, he, he. Wtedy się ze mnie śmieją, że sobie nałożę cały talerz szynki, owoców i jeszcze dżemu do tego dodam. Połączenie dziwne, ale przypasowało mi. Dawniej jadłem też dużo jajek, ale mieliśmy badania tolerancji pokarmowej, po czym jak organizm reaguje. No i mi wyszło, że źle na jajka kurze reaguję. Od tego czasu zamieniłem sobie jajka na mięso. I gdy teraz na to patrzę, dużo lepiej się czuję. Kiedyś, gdy o godzinie siódmej czy ósmej zjadłem śniadanie, to o 11. byłem już głodny i wypatrywałem obiadu. A teraz zjem na śniadanie cztery czy pięć kiełbasek i do tego obiadu, do godz. 13, spokojnie się wysiedzi. Zupy na obiad? Raczej nie. Chyba że jest jakiś dobry kremik, pomidorowy chociażby, to sobie zjem. Ale głównie sałata i warzywka, pomidorki.

To poznaliśmy dietę Żyły, a wcześniej bazowałem głównie na diecie kiwi. Znaczy – jesz wszystko, tylko nie kiwi. A gdy się kończy sezon i można sobie pofolgować, to w jaki sposób zaczyna Pan grzeszyć i odchodzić od religii?

Piotr Żyła: W sumie nie grzeszę, he, he, bo lubię, co jem. No, czasem gdy mam ochotę na pizzę, to sobie ją zamówię. Ale nie mam naprawdę takich wielkich potrzeb. Po prostu przeszło mi. W zeszłym roku jeszcze, pamiętam, był taki rytuał, że po zawodach szło się zawsze na pizzę. A teraz jak gdzieś idziemy, to sobie raczej „stejka” zamówimy, he, he. Pizzę czy fast foody w sumie to cały czas się je. Ale na takiej zasadzie, że gdy jest przejazd, to zatrzymamy (wersja oryginalna - „zatrzymiemy”, rzecz jasna) się gdzieś i na szybko jakąś bułkę zjemy przy podróży. Wiadomo, że się tym nie obżeramy, ale zjeść się oczywiście zdarza.

Przy Waszym trybie życie nie zawsze możecie jeść to, co zdrowe.

Piotr Żyła: No dokładnie. Ale teraz, podczas Turnieju Czterech Skoczni, te przejazdy nie są zbyt uciążliwe. Zresztą w tych fast foodach też jest mięso i też jest sałata. Więc nie ma problemu, he, he.

Proszę jeszcze się wytłumaczyć, skąd tak wielki samokrytycyzm. Ostatnio nazwał się Pan łajzą.

Piotr Żyła: No bo jestem łajzą, he, he. Od początku sezonów tyle tych konkursów już było, a człowiek wciąż popełniał te same błędy. W końcu dochodzisz więc do wniosku, że łajza z ciebie i tyle. Nie jestem wobec siebie ostry, lecz sprawiedliwy. Pojedynczy skok mógł wyjść, a w drugim zaś było coś nie tak. No łajza po prostu.

Żona również wytyka Panu błędy? Czy może – gdy już Pan zjedzie do domu – to przytuli i ukoi?

Piotr Żyła: He, he. Ostatnio, gdy byłem w Niżnym Tagile, zadzwoniłem do niej, bo mi żadnego smsa nie przysłała po drugim konkursie. Wtedy gdy skoczyłem jakieś 90 metrów, nie wiem ile dokładnie, bardziej zjechałem, niż skoczyłem, he, he. No więc dzwonię do niej i mówię: „co jest z tobą, czemuś mnie nie opieprzyła?” A ona mi, że już jej ręce opadają, he, he, bo dzień wcześniej byłem dziesiąty, a tu katastrofa na dzień następny. To mówię jej raz jeszcze: „no weźże mnie opieprz i powiedz prawdę”, a ona, że nie, i że już ma dość. Że ileż można. Czasem to pomaga, bo sam potrafię się skrytykować, sam wiem, jakie błędy popełniam, ale znów je powielam. Wtedy lubię, jak mnie ktoś z boku opieprzy.

A żona kim jest z zawodu?

Piotr Żyła: No, maturę zrobiła. Ja się nie znam tak na wykształceniach, ale to jest chyba..., no to jest chyba średnie wykształcenie.

Co Pan chciałby robić po zakończeniu kariery?

Piotr Żyła: Ja? No ja nie wiem, he, he. Coś bym chciał, ale na razie nie wiem. Nie w głowie mi jeszcze kończenie kariery. Ale gdy już się tak zdarzy, bo zaczną mnie skoki nudzić, to wtedy będę się zastanawiał.

Czuje się Pan długowiecznym typem genetycznym? Czy może pytał Pan Kasaiego, jak to się robi po czterdziestce?

Piotr Żyła: Nie pytałem. Czuć się zawsze można długowiecznym, ale nigdy nie wiadomo, co cię tak naprawdę w życiu czeka. Na razie skaczę sobie w tym złotym kombinezonie, bo szukam złota razem z bohaterami programu "Gorączka złota" na kanale Discovery, którego zostałem twarzą i ambasadorem. Mam nadzieję, że kombinezon przyniesie mi szczęście, a i trochę złota na skoczni.

Rozmawiał Wojciech Koerber

* Transmisja z niedzielnego konkursu Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku od godz. 14. w Eurosporcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska