Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Tworek: Chcemy wrócić do tego, co Śląsk robił latem [WYWIAD]

Piotr Janas
Piotr Janas
10.03.2022 wroclawpiotr tworek nowy trener slaska wroclaw klubu pilkarskiegoslask  wroclaw trener gazeta wroclawskapawel relikowski / polska press
10.03.2022 wroclawpiotr tworek nowy trener slaska wroclaw klubu pilkarskiegoslask wroclaw trener gazeta wroclawskapawel relikowski / polska press Pawel Relikowski / Polska Press
- Uderzyła mnie nerwowość w naszych poczynaniach. To, co ta drużyna potrafi, zupełnie nie przekłada się na ligowe boisko i to jest problem - mówi w pierwszym, długim wywiadzie po rozpoczęciu pracy w Śląsku Wrocław Piotr Tworek.

Rozmawiamy tuż przed meczem z Wisłą Płock, a na Pana prośbę ten wywiad ukaże się po nim. Zadomowił się Pan we Wrocławiu?

Trudno mówić o zadomowieniu po pierwszym tygodniu. Na tę chwilę mieszkam w hotelu. Skupiam się na pracy.

Sprawy z Pana zatrudnieniem potoczyły się szybko. Kiedy był pierwszy kontakt ze strony klubu?

Propozycja pracy pojawiła się po meczu Śląska z Legią Warszawa.

W Śląsku ma Pan nowy sztab. Wprawdzie jest Adam Szała, ale poza nim są to nowi dla pana ludzie, czyli Krzysztof Wołczek i Janusz Góra. Jak to się stało, że połączyliście siły? Dwaj ostatni są zasłużonymi piłkarzami WKS-u.

Zgadza się. Uważam, że to duży atut. Znają tutejsze środowisko, zwłaszcza Krzysiek Wołczek, który był moim podopiecznym w Miedzi Legnica. Grał u mnie wszystko na prawej obronie, dobrze się znamy i cenię go jako trenera. Robił fajne wyniki z rezerwami w eWinner 2 lidze i liczę na to, że będzie takim łącznikiem pomiędzy nami a drugą drużyną. Jasiu Góra z kolei pracował ostatnio w Lechu Poznań z trenerem Dariuszem Żurawiem, a potem także przez chwilę z Maciejem Skorżą. Ma bogate doświadczenie zarówno jako piłkarz - z polskiej I ligi, niemieckiej 1. i 2. Bundesligi, czy austriackiej Bundesligi. Tam zbierał też szlify szkoleniowe, był m.in. w słynnej szkółce Red Bull Salzburg. To człowiek o niebagatelnym doświadczeniu i wiedzy, a do tego jest stąd, z Bielawy. To wszystko sprawiło, że teraz pracujemy razem we Wrocławiu.

Minął Panu pierwszy tydzień pracy w Śląsku, za Panem pierwszy mecz. Jakie są pierwsze wnioski?

Są plusy i są minusy. Zacznę od tych drugich - uderzyła mnie nerwowość w naszych poczynaniach. To, co ta drużyna potrafi, zupełnie nie przekłada się na ligowe boisko i to jest problem. Jest jakaś dziwna, czasami wręcz nielogiczna decyzyjność, bo to nie jest tak, że ci piłkarze nie potrafią grać w piłkę. W pierwszej części sezonu na grę Śląska patrzyło się z przyjemnością, która teraz gdzieś uciekła. Z jednej strony praca nad tym aspektem - a mówimy o mentalności - wymaga czasu, ale z drugiej strony my go nie mamy i wszyscy są tego świadomi. Druga strona medalu jest taka, że nie brakuje tu doświadczonych zawodników, którzy wiedzą jak sobie z takimi kłopotami radzić. To widać po Wojtku Golli, Krzysztofie Mączyńskim czy Waldku Sobocie. Dzień czy dwa po takim meczu jak ten z Radomiakiem jest trudno, ale każda kolejna doba wygląda już w ich wykonaniu zupełnie inaczej, potrafią oczyścić głowy, to niesłychanie ważne. Tu dostrzegam duży pozytyw. Kolejnym jest jakość piłkarska, bo tej nie brakuje. Zawodnicy Śląska mają wysokie umiejętności, ale z różnych przyczyn w ostatnich tygodniach nie potrafili ich sprzedać.

Powinniśmy przywyknąć do formacji 4-3-3? Tak zagraliście z Radomiakiem, choć byłem tym zaskoczony. Ta kadra była budowana pod grę innym systemem i wydaje mi się, że poza Dennisem Jastrzembskim nie ma Pan żadnego klasycznego skrzydłowego.

Faktycznie, zespół był budowany pod inne ustawienie. Moja filozofia gry jest inna. Poza tym wyznaję zasadę, że formacje nie grają. Z jednej strony dwa spotkania przed moim przyjściem Śląsk wrócił do gry czwórką obrońców, co poskutkowało czystym kontem w meczu z Zagłębiem Lubin i stratą jednego gola z Legią Warszawa. To znaczny progres jeśli chodzi o defensywę względem wcześniejszych występów...

...Ok, ale tylko w defensywie, bo jeśli popatrzymy na ofensywę, to na palcach jednej ręki jesteśmy w stanie policzyć akcje zakończone groźnymi strzałami. Trzy mecze bez gola - to nie jest plus.

Gdyby wszystko było dobrze, to pewnie byśmy tu dzisiaj nie rozmawiali, bo wciąż pracowałby trener Jacek Magiera. Dobra i szczelna obrona jest dla mnie punktem wyjścia. Bazą, na której można budować ofensywę czy to w atakach pozycyjnych, czy szybkich wyjściach z własnej połowy. Też jestem niezadowolony z ilości stwarzanych przez nas okazji, dlatego szukamy optymalnego ustawienia. Nie wykluczam, że wrócimy do ustawienia 3-4-2-1, albo 3-5-2. Może zaczniemy nawet grać 4-4-2, bo też widzę na to przestrzeń. Chciałbym jednak, żebyśmy dopasowali najlepszych zawodników do ustawienia i obecnie się z tym mierzymy.

Zapytam dosadniej - w jakiej formie musi być Fabian Piasecki, że przegrywał z tak dysponowanym Erikiem Expósito?

Znamy historię Erika, wiemy, jak było z jego chorobą, a potem nieudanym transferem do Chin. Niemniej jest to chłopak o bardzo wysokich umiejętnościach jak na ekstraklasę. Udowodnił to w dotychczasowych występach i ma walory, których nie mają inni napastnicy. Fabian to przeambitny zawodnik, który bardzo chce grać i daje z siebie wszystko, ale Erik także i na tamten moment podjęliśmy decyzję, że zagra Erik. Zresztą to po faulu na nim mieliśmy karnego z Radomiakiem.

Czy Cayetano Quintana jest napastnikiem? Pana poprzednik przynajmniej dwukrotnie zmieniał zdanie w tej kwestii.

Jest napastnikiem, ale to nie znaczy, że widzę go wyłącznie na pozycji numer 9. Nie jest „dziewiątką” grającą tyłem do bramki, ale to piłkarz bardzo zaawansowany technicznie, mogący grać w zasadzie na każdej pozycji w ofensywie i tak na niego patrzę. Widać po jego zachowaniu, zarówno na boisku jak i poza nim, że jest świadomy swoich umiejętności, zna swoją wartość i wie, na co go stać. Potrzebuję go tak jak każdego innego dobrego, doświadczonego zawodnika.

Wyznaje Pan teorię, że do utrzymania potrzebni są piłkarze doświadczeni?

Grając o utrzymanie, trzeba radzić sobie z ogromną i szybko narastającą presją. Każda strata, niedokładne podanie, złe zagranie, waży zdecydowanie więcej. Pojawia się stres, który może pętać nogi. Jest nerwowość, która ma negatywny wpływ na decyzyjność. Jedni potrafią sobie poradzić sobie z tym lepiej, inni gorzej, ale łatwiej mają ci bardziej doświadczeni. Każdy, kto przekona mnie do siebie umiejętnościami piłkarskimi i pokaże, że mentalnie dźwignie ciężar gatunkowy najbliższych spotkań, będzie grał. PESEL nie jest żadnym wyznacznikiem.

Jak odpowie Pan na zarzut, że to Śląsk ma więcej do stracenia niż Pan w obecnej sytuacji? Spadek dla klubu byłby katastrofą. Dla Pana - wciąż młodego trenera, dla którego to największe obecnie wyzwanie - już niekoniecznie. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę moment, w jakim objął Pan zespół.

Mam inne zdanie na ten temat. Nie patrzę, co może zyskać klub, a co mogę zyskać ja. To bez sensu, bo wszyscy stracą, jeśli nie będziemy podążać w jednym kierunku. Nie wyobrażam sobie, że się nie utrzymamy. Gdybym myślał inaczej, to nie byłoby mnie tutaj.

Na czym można budować optymizm przed następnymi meczami?

Na tym, co ta drużyna pokazywała na początku sezonu, łącząc grę w europejskich pucharach z występami w lidze. To było nie tylko skuteczne, ale też bardzo przyjemne dla oka. Przecież ci piłkarze nie zapomnieli, jak się gra w piłkę, a personalnie drużyna za bardzo się nie zmieniła. Odszedł Mateusz Praszelik, ale za to są inni - np. Patrick Olsen. Ok, dzisiaj przez okoliczności, o których już rozmawialiśmy, w optymalnej dyspozycji nie jest Erik Expósito, lecz z meczu na mecz jego forma powinna rosnąć. Problem jest natury mentalnej i to trzeba zmienić.

Terminarz także nie jest sprzymierzeńcem Śląska. Przed Wami mecz z całą czołówką.

Może na papierze nie wygląda to za różowo, ale na końcu zawsze jest boisko. Kto dawał szanse na urwanie punktów Lechowi Poznań Wiśle Kraków? Praktycznie nikt, a ona nie dość, że zremisowała, to była o krok od wygranej, bo Lech wyrównał w ostatniej akcji meczu. Wszystkie wymienione drużyny są na innych etapach, wiele z nich będzie w innym miejscu kiedy dojdzie do meczu z nami, więc patrzenie na to dla mnie nie ma sensu. Do każdego przeciwnika będziemy podchodzić z respektem, ale nie można go mylić z bojaźliwością. Wydaje mi się, że właśnie z nią mieliśmy do czynienia w końcówce meczu z Radomiakiem.

Ile punktów w Pana ocenie wystarczy do utrzymania?

Nie patrzymy na to w ten sposób. Zresztą - po co to robić? W każdym meczu trzeba pracować, żeby wygrać, a nie zastanawiać się, czy te np. siedem punktów, które teoretycznie możemy mieć po najbliższych trzech spotkaniach, już wystarczy do utrzymania. Będziemy walczyć do końca o największą liczbę punktów.

Rozmawiał: Piotr Janas

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska