Ma 31 lat, mieszka w Oleśnicy. Jeszcze w piątek zajmował się sprawami firmy, którą prowadzi. W niedzielę poszedł z kolegami nad wodę. To właśnie oni go wyciągnęli, gdy po skoku na główkę długo się nie wynurzał.
- Znam to miejsce, pływałem tam od dziecka - tłumaczy, jakby nie dowierzał w to, co się stało. Mówi cicho i wolno, jest słaby. Leży nieruchomo, wpatrzony w sufit, podłączony do aparatury medycznej oraz kroplówek na oddziale. Na salę co chwilę przychodzą pielęgniarki, żeby sprawdzić, jak się czuje. Pan Piotr ma nadzieję, że będzie sprawny, że dzięki rehabilitacji będzie mógł chodzić. - Od niedzieli żyję wyłącznie z myślą o tym - dodaje.
Lekarze, niestety, nie są tak optymistycznie nastawieni. W szpitalu okazało się, że pacjent ma nie tylko złamany w dwóch miejscach kręgosłup (w tym dosłownie pogruchotany jeden z kręgów szyjnych), ale przede wszystkim uszkodzony rdzeń kręgowy.
- Kręgi umiemy rekonstruować, natomiast nikt nie wynalazł jeszcze metody pozwalającej odtworzyć przerwany rdzeń - mówi neurochirurg, dr Grzegorz Radka.
Według doktora, kolejne apele o zachowanie ostrożności nad wodą nie przynoszą efektu, a z roku na rok rośnie liczba tych, których skoki na główkę kończą się tragicznie. Wśród ofiar najwięcej jest nastolatków i młodych mężczyzn, takich jak pan Piotr.
- Jeden z naszych pacjentów głębokość wody ocenił po tulącej się parze. Skoczył. Niestety okazało się, że para obsypywała się czułościami, klęcząc na piaszczystym dnie jeziora - wspomina dr Radka. Można wyczuć, że lekarz ma w sobie jakiś żal do tych, którzy ryzykują swoje zdrowie i życie dla chwili zabawy. Przede wszystkim dlatego, że dość często nie może im pomóc. To jeden z tych przypadków, kiedy medycyna jest bezradna.
Piotr leży na oddziale neurochirurgii. Nikt nie daje gwarancji, że wstanie o własnych siłach
- Uszkodzenie rdzenia kręgowego grozi całkowitym paraliżem wszystkich kończyn. Im wyżej zostanie przerwany, tym gorzej. Taka osoba do końca życia jest skazana na wózek inwalidzki, nawet potrzeb fizjologicznych nie jest sama w stanie załatwić - ostrzega dr Grzegorz Radka i zastanawia się, co zrobić, żeby zmniejszyć liczbę wypadków w wodzie. - Bo żadne kampanie informacyjne nie pomagają - rozkłada ręce neurochirurg. - Może niech pani napisze, że złamany kręgosłup łamie całe dotychczasowe życie, a przerwanie rdzenia oznacza koniec wszystkich przyjemności, również tych, które czerpiemy z życia seksualnego. Sam już nie wiem, jak ostrzec tych młodych ludzi przed niefrasobliwością...
Smutne statystyki: każdego dnia tonie 10 osób
W miniony weekend w całym kraju utonęły aż 52 osoby: to o 20 więcej niż w tym czasie zginęło w wypadkach samochodowych - poinformowała Komenda Główna Policji.
Najczęstszą przyczyną utonięć są alkohol i kąpiel w niestrzeżonych akwenach. W sumie od początku wakacji życie w wodzie straciło 189 osób.
Policja apeluje: pływajmy w miejscach, gdzie są ratownicy; do wody wchodźmy powoli, aby uniknąć szoku termicznego; nie spuszczajmy z oka małych dzieci, zakładajmy im odblaskowe, dmuchane rękawki; sprawdzajmy, czy wypożyczany sprzęt do pływania nie przecieka, ma sprawne wiosła oraz komplet kamizelek ratunkowych. PAP
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?