Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Baron: Tai jest lojalny, bez Sucheckiego drużyny sobie nie wyobrażam

Wojciech Koerber
Piotr Baron - jako zawodnik zdobywał we Wrocławiu drużynowe mistrzostwo Polski, jako menedżer zdobywa z Betardem Spartą umowne mistrzostwo świata.
Piotr Baron - jako zawodnik zdobywał we Wrocławiu drużynowe mistrzostwo Polski, jako menedżer zdobywa z Betardem Spartą umowne mistrzostwo świata. Tomasz Hołod
Z Piotrem Baronem, menedżerem żużlowców Betardu Sparty Wrocław, którzy w niedzielę zapewnili sobie utrzymanie w pomniejszonej Enea Ekstralidze, rozmawia Wojciech Koerber.

Gratulacje za utrzymanie Betardu Sparty w Enea Ekstralidze. Mieliście wszyscy iść po niedzielnym meczu na drinka...

Pewnie, że poszliśmy. Daleko nie trzeba było, jak wiadomo, pani Krystyna organizuje zawsze spotkania po zawodach. Napiliśmy się i po drinku, i po piwku. Większego pijaństwa nie było, symbolicznie.

Musi być w życiu czas i na łowienie ryb, i na suszenie sieci. Czyli na ciężką pracę, ale i na porządny odpoczynek.

To prawda, trzeba było się nawodnić po tych wszystkich upałach.

Pan też zaglądał w telefon podczas meczu ze Startem i szukał informacji z Bydgoszczy?

Ja w swoim nie, ale kolega podchodził i informował. Najpierw o wyniku sprzed biegów nominowanych, a potem o końcowym. Wtedy puściło, bo byliśmy przecież uzależnieni od tego rezultatu. A wiedzieliśmy, że nie pojedzie Greg Hancock. Wiedzieliśmy też jednak, że pozostali bydgoszczanie chcą pojechać na maksa i pokazać lwi pazur. Osobiście się z nimi nie kontaktowałem, lecz nasi mechanicy wymieniali uwagi z bydgoskimi.

Tamten mecz rozgrywano na szczęście przy ul. Sportowej.
I ze strony gospodarzy wystartowało siedmiu sportowców łącznie z działem szkoleniowym. Pokazali charakter i myślę, że wcześniej ktoś tam w Bydgoszczy chyba zbyt wcześnie zrezygnował z walki o utrzymanie. Wiadomo, że mieliśmy też w tym wszystkim kupę szczęścia, ale mówią, że ono sprzyja lepszym.

Na pewno. Akcja Troya Batchelora z Nickim Pedersenem była na wagę utrzymania, choć trzeba też pamiętać o jednym – że w pierwszym meczu Betardu Sparty z Marmą rzeszowianie jechali bez Duńczyka. Z nim wygraliby zapewne wyżej i dziś tego bonusa - naszym kosztem – mieli. No ale Pańska drużyna straciła dwa punkty z powodu kontuzji Taia Woffindena (porażką ze Stalą Gorzów u siebie). Tak czy siak – sezon we Wrocławiu zakończył się 18 sierpnia przy 30-stopniowym upale. Szybko.

Nie wiem jeszcze, jaki będzie regulamin w przyszłym roku, ale faktem jest, że dla nas ten obecny sezon już się skończył. I paradoksalnie powiem – również w imieniu zawodników – że był on dla nas przepotężnie długi. Jesteśmy naprawdę zmęczeni presją, którą sami sobie wytworzyliśmy, aby pokazać coś za wszelką cenę.

Bohaterowie są zmęczeni. Ale jaki według Pana winien być nowy regulamin?

Na pewno tych meczów musi być koło dwudziestu. My się utrzymaliśmy, ale nadal uważam, że w ekstralidze powinno jeździć nie osiem, a dziesięć drużyn. Z tego, co wiem, nad nowym regulaminem dopiero ludzie pracują. Poczytam zimą, w sezonie człowiek ma na głowie dużo innych zajęć. Choć wiadomo, że zupełnie ma być zniesiony limit KSM – dolny i górny. A myślę, że dzięki temu właśnie mamy w tym roku najciekawsze rozgrywki od kilku lat. Zobaczymy, co się teraz będzie działo. Może znów powstaną dream teamy.

Ja się będę upierał, że w żużlu o podziale medali nie może decydować dwumecz na koniec sezonu. Bo na sukces trzeba pracować cały rok. A że czasem poznamy mistrza Polski przed ostatnią kolejką – żadna to zbrodnia, fety mistrzów nie pozbawi. Ligą ligą, lecz kilka imprez jeszcze Pana zawodników czeka.

30 sierpnia mamy w Gorzowie finał mistrzostw Polski par klubowych, a 6 października Tomek Jędrzejak pojedzie w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski jako obrońca trofeum (Tarnów). Do tego półfinał Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych i finał Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski. No i Tajski walczący o IMŚ.

A później kompletowanie składu na nowy sezon, przy czym można się kierować sercem albo rozumem.

Myślę, że będziemy się opierać o to, co mamy, dokonując jakichś kosmetycznych zmian. Choć, oczywiście, trzeba najpierw wszystko przedyskutować z szefostwem i zarządem.

Chcecie kontynuować współpracę np. ze Zbigniewem Sucheckim i Peterem Ljungiem?

Jeśli mam być uczciwy, to nie wyobrażam sobie naszej drużyny bez Sucheckiego. Narobił trochę punktów i chciałbym na pewno, żeby Suszi został.

Gdy na wyjeździe pojechał raz jak w domu, drużyna wygrała. Zdobyła Leszno.

Dokładnie. I związał się już z nami. A Ljunga musimy jeszcze dobrze przemyśleć. Zaczął świetnie, później przyszła zadyszka. Chyba zbyt dużo było tu startów, a zbyt mało treningów.

W niedzielę bardzo się starał i wychodził ze skóry Piotr Świderski.

No tak. Bardzo się starał i jechał świetnie.

O kontrakt jechał.

Nie wiem, o co.

Andrzej Rusko mówi, że zbyt hermetyczne jest to środowisko, by być nazbyt pamiętliwym. Nie miałby kto jeździć. No ale zimą Świderski podał Panu rękę, a nazajutrz o tym zapomniał.

Myślę, że w żużlu zawsze pada dużo deklaracji, nie mnie to oceniać. Zgodzę się ze słowami pana Andrzeja, że za małe jest to środowisko, by się na siebie gniewać.

W 2017 roku będziemy organizować we Wrocławiu World Games. Nie obawia się Pan, że o remoncie Stadionu Olimpijskiego przypomnimy sobie dopiero gdzieś pod koniec 2015 i obiekt będzie trzeba nawet zamknąć?

Do 2015 roku jeszcze daleka droga, musimy się skupić na najbliższym sezonie. Jeszcze nie miejsce i czas, byśmy się tym martwili. W Zielonej Górze remontują stadion, a drużyna jeździ.

Bo w Zielonej Górze żużlowy stadion jest miejscem kultu. We Wrocławiu niekoniecznie. Inny jest tu klimat dla speedwaya.

Klimat tworzymy my wszyscy. Ja mam nadzieję, że będzie coraz lepszy. Zresztą taki chyba jest.

W internetowej wersji Gazety Wrocławskiej ludzie na mnie krzyczą, że zaniżam meczową frekwencję. Podałem, że spotkanie ze Startem obejrzały trzy tysiące, a niektórzy domagają się nawet siedmiu. Sprawdziłem, prawda leży pośrodku, może nawet bliżej... mojego środka. Wiem, że sprzedano na ten mecz niespełna 3 500 biletów. Jeśli dodamy karnety, zaproszenia i spryt narodu, uzbiera się może z 4 500.

Trudno mi się do tego odnieść. Wiem, że grupka, która nas dopinguje, jest jedną z najlepszych w kraju. Tych kibiców łapiemy coraz więcej, oni nas nie zostawili. To jest fajne, że ich nie ubywa, lecz przybywa.

Zapytam jeszcze o Woffindena. Gdy się w niedzielę po meczu żegnaliście, to w tej miłej atmosferze nie szepnął czasem nic o przedłużeniu kontraktu, nie puścił oczka i nie powiedział, że będzie dobrze?

Nie było z Taia strony żadnych deklaracji, ale wiadomo, że wrocławski klimat mu pasuje. Ma tu też sponsorów, choć gdyby chciał zmienić klub, to firma Betard zapewne nadał by mu pomagała. To jest lojalny chłopak, nie zostawi nas dla pięciu złotych, a myślę, że jeśli trochę mu dołożymy, to wszystko będzie ok.

Rozmawiał Wojciech Koerber

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska