Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka ręczna: Czekał 14 lat i spełnił swoje marzenie

Paweł Pluta
Jacek Będzikowski (nr 21) znów zagrał w barwach ukochanego Śląska Wrocław.
Jacek Będzikowski (nr 21) znów zagrał w barwach ukochanego Śląska Wrocław. Janusz Wójtowicz
Z Jackiem Będzikowskim, byłym reprezentantem Polski, piłkarzem ręcznym Śląska Wrocław rozmawia Paweł Pluta.

Marzenie się jednak spełniło. Mając blisko czterdziestkę na karku (ur. 22.10.1972 - przyp. red.) ponownie zagrał Pan w barwach Śląska, choć ponad rok temu zakończył Pan karierę i został trenerem Zagłębia Lubin.
To prawda. Historia zatoczyła koło. Rok temu miałem kontuzję i postanowiłem sprawdzić się w zawodzie trenera. Co prawda w Zagłębiu coś się nie udało, ale nie zrezygnuję z marzenia o trenerce, bo chcę pracować w tym zawodzie. Na razie jednak gra w zielonej koszulce Śląska sprawia mi ogromną przyjemność. Nie patrzę ile czasu jeszcze pogram, na pewno tak długo jak zdrowie pozwoli i jak będę odczuwał z tej gry satysfakcję.

Przez 13 lat grał Pan w najlepszej lidze świata - Bundeslidze. W niedzielę zadebiutował Pan w I lidze polskiej (to druga klasa rozgrywkowa - przyp. red.). Odnajduje się Pan w nowych realiach?
Na pewno jest ogromna różnica, ale proszę pamiętać, że ja przez rok nie grałem. Sam potrzebuję czasu, aby dojść do formy. Kondycyjnie jest OK, ale nie mam jeszcze takiego czucia piłki czy celności uderzenia. Po kilku meczach do powinno już wrócić. A z gry w I lidze w barwach Śląska czerpię niesamowitą przyjemność i radość. Nasza drużyna będzie grała z meczu na mecz lepiej i myślę, że to wystarczy z awansu do PGNiG Superligi.

Zadebiutował Pan ponownie w Śląsku po 14 latach. Pamięta Pan swój ostatni mecz sprzed lat?
To był sezon 1997/98, kiedy broniliśmy mistrzowskiego tytułu. Grało się wówczas w sobotę i w niedzielę, a Śląsk - jeśli mnie pamięć nie myli - rywalizował w Obornikach Wielkopolskich z Grunwaldem Poznań. Na mistrzowski tytuł nie mieliśmy już szans, ale walczyliśmy o srebro. Wygraliśmy, co przesądzało o degradacji Grunwaldu, a gdy dowiedzieliśmy się, że Iskra Kielce dwukrotnie pokonała Petrochemię Płock, to mogliśmy cieszyć się z wicemistrzostwa. Po tym sezonie wyjechałam do Bundesligi.

Wówczas Śląsk grał jeszcze w słynnej, ale ciasnej sali przy ulicy Saperów. Potem przeniósł się Pan do Bundesligi i przez 13 lat grał w dużych halach. A jak czuł się Pan w Orbicie?
Nigdy nie miałem okazji grać w hali Orbita, ale bardzo mi się podobało. Na meczu mieliśmy świetny doping publiczności, której było wyjątkowo dużo (ok. 2,5 tys. przyp. red.). Mam nadzieję, że widzowie będą dalej tak licznie przychodzili na nasze mecze.

W Niemczech piłka ręczna to sport numer dwa, po piłce nożnej. Przy jakiej największej widowni grał Pan w Bundeslidze?
10 tysięcy widzów, choć na niektóre mecze przychodzi tam jeszcze więcej kibiców.
**Dla niektórych zawodników w zespole Śląska mógłby Pan być ojcem. Czy to problem na parkiecie, czy wręcz przeciwnie?
Nie dzielę zawodników na młodych czy starych, bo wszyscy są tak samo moimi kolegami z drużyny. Myślę, że oni też to tak odczuwają. A z mojego doświadczenia mogą tylko skorzystać. Ja cieszę się, że mogę podzielić się tym czego nauczyłem się przez 20 lat profesjonalnej kariery.

Ma pan także papiery szkoleniowca. Jak układa się współpraca z trenerem Tomaszem Folgą?
Bardzo dobrze. Układ jest prosty. Ja jestem zawodnikiem, a Tomasz Folga trenerem. A że przed laty wspólnie graliśmy w Śląsku, to kiedy znajdujemy chwilę, wspominamy stare czasy.

Daniel Grobelny, który grał też w Śląsku w poprzednim sezonie w II lidze, to także Pana kolega z drużyny WKS-u. Zdobyliście razem ostatnie jak na razie mistrzostwo Polski dla Śląska.
To prawda. Podobnie jak z Tomaszem Folgą fajnie jest nam powspominać miłe chwile sprzed lat.

Patrząc przez pryzmat kliku sparingów i ligowego meczu, czy Śląsk wywalczy awans do PGNiG Superligi?
Nowi zawodnicy potrzebują czasu, żeby się zgrać. W meczu z Viretem Zawiercie (wygranym 40:24 - przyp. red.) był okres nerwowości, ale kiedy wszystko zaczęło dobrze funkcjonować, to wystarczyło 15 minut i odjechaliśmy rywalom. W awans wierzymy wszyscy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska