Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Trzech muszkieterów z Gliwic, którzy kiedyś walczyli dla Zagłębia

JP
Kamil Wilczek (z lewej, z prawej Ariel Borysiuk) do Zagłębia przyszedł z Piasta jako perspektywiczny piłkarz. Przed tym sezonem wrócił jednak na Górny Śląsk, bo w Lubinie nie mógł liczyć na wiele minut
Kamil Wilczek (z lewej, z prawej Ariel Borysiuk) do Zagłębia przyszedł z Piasta jako perspektywiczny piłkarz. Przed tym sezonem wrócił jednak na Górny Śląsk, bo w Lubinie nie mógł liczyć na wiele minut Bartek Syta
Już w piątek o godzinie 18 Zagłębie Lubin zagra na własnym stadionie z Piastem Gliwice w ramach 17. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. W ekipie z Górnego Śląska istotną rolę odgrywa trzech piłkarzy, którzy w poprzednim sezonie grali w Lubinie: Łukasz Hanzel, Csaba Horvath i Kamil Wilczek.

Mało tego, ten ostatni w pierwszym tegorocznym meczu pomiędzy tymi zespołami strzelił bramkę, która dała Piastowi zwycięstwo 2:1. Tym trafieniem 25-letni pomocnik pokazał ówczesnemu trenerowi Zagłębia Pavlowi Hapalowi, że do siatki trafić jednak potrafi. W Lubinie nie do końca byli o tym przekonani, a szansę na grę Wilczek dostawał zazwyczaj w końcowych minutach. W czerwcu tego roku piłkarz po trzech sezonach gry w miedzowych barwach ponownie związał się dwuletnią umową z drużyną Marcina Brosza. Wcześniej w Piaście Wilczek grał w latach 2008-2010. W obecnym sezonie zawodnik regularnie występuje w pierwszej jedenastce. Po szesnastu kolejkach ma na koncie dwie bramki.

Latem gliwiczanie z Lubina pozyskali również doświadczonego obrońcę Csabę Horvatha. Były reprezentant Słowacji początkowo był pewnym punktem miedziowej defensywy. Przez pierwsze dwa sezony (2010/2011, 2011/12) wystąpił w 46 spotkaniach i praktycznie w każdym przez pełne dziewięćdziesiąt minut. O tym, że 31-letni Horvath może zmienić klub, mówiło się już w poprzednim sezonie. Rozegrał wówczas tylko siedem spotkań, z czego cztery w szeregach Młodej Ekstraklasy.
Obecnie ciężko sobie wyobrazić defensywę Piasta bez tego piłkarza. Nie miał problemów z przebiciem się do pierwszego składu, a na dodatek zaczął też strzelać bramki dla drużyny z ul. Okrzei. Każdy z siedemnastu ligowych meczów - zagranych od pierwszej do ostatniej minuty - oraz trzy zdobyte gole (dwie z Widzewem Łódź i jedna z Jagiellonią Białystok) świadczą o tym, że Słowakowi przenosiny wyszły na zdrowie.

Razem ze wspomnianymi wcześniej piłkarzami spakował bagaże i pojechał do Gliwic weteran lubińskiego klubu Łukasz Hanzel. Urodzony w Cieszynie 27-letni pomocnik niemalże od początku dostał zielone światło do gry od Brosza. Początkowo szkoleniowiec zdejmował go z murawy pod koniec meczu, ale od czasu, gdy w 13. kolejce zdobył bramkę "na Legii", może być pewny gry w pierwszym składzie. Ten sezon w wykonaniu Piasta co prawda nie jest tak udany, jak poprzedni, kiedy gliwiczanie zajęli ostatecznie czwarte miejsce w ekstraklasie i zakwalifikowali się do europejskich pucharów, ale prezes Grzegorz Jaworski póki co nie ma powodów do obaw o byt w elicie. W Lubinie wciąż pali się lampka alarmowa. Punkty są potrzebne, by drużyna przestała być czerwoną latarnią ekstraklasy.

O Wilczku, Horvathcie i Hanzelu już dawno zapomnieli na Dolnym Śląska, a może właśnie oni przydaliby się dziś Orestowi Lenczykowi? Ci, którzy grają teraz na ich pozycjach, najczęściej zawodzą. Na miejscu Hanzela zazwyczaj oglądamy Jiriego Bilka. Jak na byłego zawodnika m.in. Kaiserslautern - rozczarowuje. Wilczek grał tam, gdzie teraz Jeż i Kwiek. Drugi wprawdzie trafił ostatnio z Cracovią, ale po obu spodziewano się zdecydowanie więcej. Po odejściu Horvatha na środku obrony często gra Guldan. Wszyscy zarabiają więcej niż wspomniana trójka z Gliwic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska