Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Śląsk bez Paluszka, czyli uważać, by nie wylać dziecką z kąpielą

Jakub Guder
Ewentualne odejście Krzysztofa Paluksza wiązane jest z pożegnaniem Piotra Waśniewskiego
Ewentualne odejście Krzysztofa Paluksza wiązane jest z pożegnaniem Piotra Waśniewskiego Tomasz Hołod
Miasto po przejęciu wszystkich udziałów w Śląsku Wrocław chce zlikwidować funkcję dyrektora sportowego. Inaczej mówiąc - zwolnić Krzysztofa Paluszka, albo przynajmniej ograniczyć jego kompetencje. Zredukowana ma zostać rola człowieka, który stoi za sprowadzeniem na Oporowską m.in. Marco Paixao i Dudu.

Zmiany zapowiedział członek Rady Nadzorczej klubu z ramienia miasta Włodzimierz Patalas. Jak stwierdził, odpowiedzialność za transfery ma spaść na trenera, bo teraz nie ponosi jej nikt. Wracamy zatem do modelu z czasów Ryszarda Tarasiewicza czy bardziej Oresta Lenczyka. W tym pierwszym przypadku może on się i sprawdził, w drugim już jednak niekoniecznie.
To Tarasiewicz - przy współpracy z Paluszkiem - sprowadził do klubu m.in. Sebastiana Milę, Piotra Celebana, Jarosława Fojuta, Piotra Ćwielonga, Mariana Kelemena, Przemysława Kaźmierczaka czy Waldemara Sobotę - piłkarzy, na których Lenczyk oparł drużynę, zdobywającą najpierw wicemistrzostwo, a potem mistrzostwo Polski. Gdy obecny szkoleniowiec Zagłębia Lubin zaczął pracę we Wrocławiu, stwierdził, że sam chce decydować o transferach. Problem w tym, że Lenczyk od zawsze lubił stawiać na "swoich" piłkarzy, na zawodników, z którymi kiedyś już pracował. Niezależnie od tego, w jakiej byli formie.

Działacze z Oporowskiej długo wzbraniali się najpierw przed wypożyczeniem, a potem transferem definitywnym do Śląska Marka Wasiluka. Lenczyk go chciał, chociaż wcześniej był głównie rezerwowym w Cracovii. Nestor naszych trenerów uparł się także na Marcina Kowalczyka, który zanim trafił do Wrocławia, był w piłkarskim niebycie w Zagłębiu Lubin i dopiero pod wodzą Stanislava Levego zaczął grać dobrze. Stąd w jego kontrakcie znalazła się konstrukcja 1+2, czyli przedłużenie umowy po pierwszym roku, jeśli ten byłby udany. Czara goryczy przelała się, gdy Lenczyk zażyczył sobie we Wrocławiu Mariusza Ujka - wtedy już 34-latka. Na niego zgody nie było. W międzyczasie udało się przemycić jeszcze Dariusza Pietrasiaka, którego na Dolnym Śląsku pamiętają teraz głównie z koszmarnego błędu, jaki popełnił w meczu z Legią, prowadzenia samochodu po piwku i wreszcie zarzutów korupcyjnych, po których rozwiązał z WKS-em umowę za porozumieniem stron.

Teraz za transfery ma znów odpowiadać trener, chociaż przecież - de facto - to Levy podejmuje każdorazowo decyzję odnośnie przydatności piłkarza do zespołu.

- Trener Orest Lenczyk (...) zażyczył sobie, żeby samemu przeprowadzać wszystkie kwestie transferowe i ja to przyjąłem do wiadomości. Teraz wracamy do układu, który funkcjonował za kadencji trenera Ryszarda Tarasiewicza - mówił Krzysztof Paluszek zimą. - Najpierw szkoleniowiec będzie rzecz jasna wskazywał, na jaką pozycję szukamy wzmocnienia. Potem pierwszym źródłem informacji będą nasi skauci, później ja będę oglądał danego piłkarza, a na końcu decyzję w oparciu o przygotowane przez nas materiały podejmie trener - tłumaczył.

A Levy jest konsekwentny. Kadrę ma wąską, ale mimo to w końcówce lata i na początku jesieni odsyłał do domu kolejnych piłkarzy, którzy przyjeżdżali na testy. Alroey Cohen, Loris Arnaud, Adam Vass, Rafał Kujawa - decyzję o ich odesłaniu podejmował Stanislav Levy, bo uznawał, że nie są w stanie szybko włączyć się do rywalizacji o pierwszy skład.
Patalas jako nieudany transfer wskazał Odeda Gavisha. Pozyskanie stopera stało się koniecznie, gdy kontuzji w okresie przygotowawczym doznał Rafał Grodzicki. Tylko że akurat obrońcę z Izraela wskazał jego agent i to już wtedy, gdy sezon ligowy w Polsce trwał. - Wymagania, jakie przedstawił Śląsk, poszukując stopera, były bardzo wysokie. Na szczęście udało mi się znaleźć kogoś, kto je spełnia - mówił menedżer piłkarza Krzysztof Świątkowski.

Tymczasem transfery, które starannie przygotowywał jeszcze przed sezonem Paluszek (wraz z Levym i innymi współpracownikami), są bardzo udane. To on razem z czeskim szkoleniowcem wypatrzył na Cyprze Marco Paixao - aktualnie współlidera klasyfikacji ligowych strzelców. To obecny dyrektor sportowy stoi też za przenosinami do Wrocławia Brazylijczyka Dudu, widzianego już przez niektórych w roli naturalizowanego lewego obrońcy reprezentacji Polski. Wcześniej Paluszek ściągnął też do Wrocławia Rafała Gikiewicza i upatrywał w nim następcę Mariana Kelemena (co zresztą już się dokonuje).
Paluszek oczywiście ma też na koncie porażki, jak chociażby nieudane eskapady do Ameryki Południowej, z której przywiózł Cristiana Diaza i dwóch młodych Brazylijczyków, których nazwisk dziś większość już pewnie nie pamięta. Ale żeby zaraz wylewać dziecko z kąpielą?

Z samym Krzysztofem Paluszkiem nie udało nam się we wtorek skontaktować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska