Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna. "Miedziowi" o dwie klasy lepsi w meczu spadkowiczów. Widzew Łódź - Zagłębie Lubin 0:3

PJ
www.zaglebie.com
Po meczu 15. kolejki I ligi pomiędzy tymi zespołami chyba nikt już nie ma wątpliwości, że widoczna na boisku różnica klas może być w przyszłym sezonie odzwierciedlona w rzeczywistości. Zagłębie pokazało, że jest jednym z głównych kandydatów do awansu, a Widzew... do spadku.

Pierwsze minuty były dość senne. Oba zespoły starały się stwarzać zagrożenie głównie przy stałych fragmentach gry, przez co pierwszy celny strzał padł dopiero w 25 minucie.

Niedługo potem na prowadzenie wyszli goście. Jeden z defensorów Widzewa zagrał ręką we własnym polu karnym i sędziujący to spotkanie Tomasz Wajda wskazał na punkt oddalony o jedenaście metrów od bramki. Do piłki podszedł Aleksander Kwiek i mocnym strzałem pokonał bramkarza czerwono-biało-czerwonych. Piłka po drodze odbiła się jeszcze od poprzeczki, ale mimo to wpadła do siatki.

Bramka całkowicie podłamała gospodarzy, którzy do przerwy skupili się wyłącznie na obronie, gdyż rozochoceni lubinianie co rusz sunęli z kolejnymi groźnymi atakami.

Drugą połowę można określić mianem one team show, a właściwie one man show. W piątkowym meczu znów dał o sobie znać młody snajper "miedzowych" Krzysztof... Piątek, który zdobył kolejne dwa gole przesądzające o końcowym wyniku.

- Można powiedzieć, że zrealizowałem życzenie trenera. Przed meczem powiedział mi, że mam dziś strzelić dwie bramki. Udało się i jestem z tego bardzo zadowolony. W przekroju całego meczu zdarzało mi się podejmować złe decyzje, ale napastnika rozlicza się z goli i ciesze się, że znów coś wpadło - powiedział zadowolony Krzysztof Piątek.

Widzewiacy w tej części gry biegali po boisku jak dzieci we mgle. W ich grze nie było widać pomysłu, a jedyne i to niewielkie zagrożenie udawało im się stwarzać po stałych fragmentach gry. Z taką grą, podopieczni Rafała Pawlaka nie mają czego szukać w I lidze. Była to już ich szósta z rzędu i to zasłużona porażka.

- Moi zawodnicy powiedzieli swoją postawą powiedzieli wszystko. Wynik i gra mówią same za siebie, mój komentarz jest tutaj zbędny. Zespół pokazał się z bardzo dobrej strony - mówił po meczu trener Stokowiec.

Warto wspomnieć, że w piątek w pierwszej drużynie Zagłębia zadebiutował 17-letni pomocnik Karol Żmijewski. Wychowanek Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębie pierwszy raz znalazł się w meczowej osiemnastce i w 90 minucie wszedł na boisko za Arkadiusza Woźniaka.

- Przyjechaliśmy na ten dużą grupą, w kadrze miałem aż dziewięciu młodzieżowców, co najlepiej świadczy o wzorowej współpracy z trenerami i drużynami najstarszych zespołów juniorskich naszej akademii - dodał usatysfakcjonowany szkoleniowiec lubinian.

- Na wynik meczu wpływ ma wiele czynników, takich jak taktyka, walka, zaangażowanie, a na przede wszystkim umiejętności, a te stały dziś po stronie Zagłębia. Kubeł zimnej wody na głowy tych młodych zawodników. Moi gracze muszą zweryfikować swoje podejście do piłki, bo tylko to może nam przynieść jakieś pozytywy w przyszłości - podsumował zmieszany trener Widzewa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska