Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna. Kryzys Śląska Wrocław [FILM]

Jakub Guder
Śląsk wygląda ostatnio niewyraźnie. Korona strzeliła bramkę tylko z karnego, ale powinna wygrać wyżej
Śląsk wygląda ostatnio niewyraźnie. Korona strzeliła bramkę tylko z karnego, ale powinna wygrać wyżej fot. Paweł Relikowski
Śląsk Wrocław w fatalnym stylu przegrał u siebie 0:1 z Koroną i jest w największym kryzysie, od kiedy drużynę objął Tadeusz Pawłowski.

- Nie mamy w zespole gwiazd, które w ciężkich momentach wzięłyby grę na siebie, a grając nerwowo, tracimy 20-30 proc. naszej wartości. Nie daliśmy sobie rady z drużyną, która nastawiła się na kontry - powiedział po przegranym meczu z Koroną Kielce Tadeusz Pawłowski.

Śląsk zagrał najgorszy mecz w tym sezonie i jeden z gorszych za kadencji Tadeusza Pawłowskiego. A przecież po przerwie na reprezentację nie tylko sztab szkoleniowy, ale i na przykład Paweł Zieliński na konferencji prasowej przed tym spotkaniem zaznaczali, że wrocławianie kryzys mają za sobą, a wyniki badań są już dobre.

- Tak, jestem zaskoczony, że tak zagraliśmy po tych 14 dniach - przyznał Pawłowski. - Chłopcy dobrze wyglądają na treningach. Jeszcze po przedmeczowym rozruchu asystenci powiedzieli mi to samo. Oczekiwaliśmy dużo lepszej gry - stwierdził trener WKS-u, który w ostatnich dniach - jak sam przyznał - zmodyfikował trochę przygotowania i wprowadził więcej zajęć z piłkami.

- W tym meczu mnożyły się błędy nawet środkowych obrońców, co wprowadzało nerwowość. Adamowi Kokoszce przecież nie zdarzają się takie pomyłki, jak dziś. W drugiej połowie mieliśmy optyczną przewagę, ale nic z tego nie wynikało. Graliśmy długą piłką, a to nie nasza gra - stwierdził Pawłowski.

Pytany o postawę Kamila Bilińskiego stwierdził, że jako sztab wszyscy „mają dużo cierpliwości”. Napastnik Śląska w drugiej połowie podpadł trochę kibicom, gdy zamiast walczyć z obrońcą o rzut rożny, odpuścił.

- Mamy taką kadrę, jaką mamy, i musimy tak pracować, żeby chłopcy, którzy doszli do nas, byli w optymalnej formie. Z drugiej strony, ile można czekać? - mówił szkoleniowiec, ale wciąż unikał otwartej krytyki swoich zawodników.

Po raz kolejny w środku pola od pierwszej minuty zagrał Krzysztof Danielewicz. Znów słabo, znów został zmieniony jako pierwszy. Pawłowski upiera się, by wystawiać go na pozycji numer sześć (jako defensywnego pomocnika), chociaż akurat faktycznie tym razem nie miał wielkiego wyboru. Mateusza Machaja bolały plecy, a Tom Hateley dzień przed spotkaniem wrócił z Anglii, gdzie jego żona urodziła mu pierwsze dziecko.

- Nie mamy teraz kogoś lepszego. Krzysiek Danielewicz stara się, pracuje na treningach, ale można się przyczepić do jakości - przyznał Pawłowski, który pytany o wzmocnienia stwierdził, że oczywiście by się przydały, bo za jego kadencji odeszło 17 piłkarzy. - Poziom treningów się przez to obniżył. A czy będę rozmawiał o transferach z zarządem? Ja jestem tylko pracownikiem klubu - stwierdził.

Tadeusz Pawłowski powiedział też, że nie należy doszukiwać się żadnych problemów w szatni. - To kwestia pewności siebie. Potrzebujemy jednego zwycięstwa - wyjaśniał.

Póki co trener Tadeusz Pawłowski o pracę może być jeszcze spokojny. Przynajmniej do piątkowego, wyjazdowego meczu z Ruchem Chorzów. Co będzie po nim? Wszystko zależy od wyniku. Szkoleniowiec ma też poparcie w kibicach, którzy po ostatnim gwizdku skandowali jego nazwisko. Gorzej z piłkarzami: tym fani postawili wotum zaufania. Roz-mową i pierwszymi gwizdami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska