Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pendolino z nosem Pinokia, ale bez pisiora

Jacek Antczak
Jacek Antczak
Jacek Antczak
Istne pandemonium zapanowało w poniedziałek na trzecim peronie Dworca Głównego we Wrocławiu. Nie, nie chodzi o to, że zawitali tam Grzegorz Schetyna z ministrem transportu Sławomirem Nowakiem i jego infrastrukturalnym poprzednikiem Cezarym Grabarczykiem.

Członkowie, hmm, władz Platformy weszli do środka pendolino, a po wizycie w kosmicznym, niebieskim "wahadełku", już na peronie tłumaczyli, że przecież z każdego pisiora (Paweł Majcher) można zrobić porządnego platformersa (określenia "platfus" na razie nikt nie nagrał, ale to pewnie kwestia czasu).

Pandemonium zapanowało wśród pasażerów. Przybyli tłumnie, żeby zobaczyć, umówmy się, po prostu szybki pociąg, który po europejskich trasach także porusza się z prędkością około 250 kilometrów na godzinę. Od kilka lat mają go już České dráhy (to takie czeskie PKP Intercity), ale kto by tam miał czas jeździć z Pragi do Ostrawy. Rozumiem miłośników kolei z wielkim pociągiem do pociągów, u których sam widok czegoś w stylu TGV wywołuje kołatanie serca. Rozumiem zainteresowanie tą ciekawostką, bo pamiętam jak we Wrocławiu otwierano pierwszego Mc'Donald'sa. Ostatnio podobnie było zresztą z dreamlinerem, który zresztą szybko został uziemiony - i tyle go widzieliśmy. Ale trzy tysiące ludzi i ich wielkie owacje z oklaskami dla "elektrycznego zespołu trakcyjnego wysokiej prędkości" to jednak zaskakujące. Fakt, jak ktoś w XXI wieku wciąż podróżuje starymi wagonami PaFaWagu, a na regionalnych trasach to wciąż standard, to nic dziwnego, że chce "porozkładać stoliki, pomanipulować przy włącznikach lampek, zajrzeć pod fotel w poszukiwaniu gniazdka elektryczności" i w końcu choćby na pięć sekund rozłożyć się na krześle w wagonie drugiej, a może i pierwszej klasy. Zobaczyć pendolino i umrzeć (tzn. "i wrócić do PaFaWagu").

Wprawdzie minister Nowak obiecuje, że pendolino jak się już zhomologuje, czy jakoś tam, to pomknie po polskich torach w przyszłym roku, a z Wrocławia do Warszawy za dwa. I w odróżnieniu od innych obietnic to może się nawet udać. Przecież cuda się zdarzają, tym bardziej że pociąg ma mknąć przez Częstochowę. Pod warunkiem, że będą wyremontowane tory na tzw. protezie koniecpolskiej - cóż za piękna, prawdziwa nazwa.

Nie na miejscu jest więc złośliwa twórczość "europisiora" (jak by powiedział premier) Janusza Wojciechowskiego: "I ruszył orszak tym pendolinem / Jadą już, jadą, sto na godzinę! / Za oknem z wolna migają słupy / Szybciej się nie da, tory do…. / Tak, proszę państwa zbyt słabe tory / Dlatego wolno jedziemy, sorry".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska