Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Wojciechowski mistrzem świata - dostał drugie życie, sięgnął złota

Wojciech Koerber, PW
Paweł Wojciechowski.  W zeszłym roku leczył kręgosłup, dziś nr 1 na świecie
Paweł Wojciechowski. W zeszłym roku leczył kręgosłup, dziś nr 1 na świecie fot. BERND THISSEN/ epa
22-letni Paweł Wojciechowski mistrzem świata. Dziś (30.08) szanse tyczkarek, 800-metrowców i dyskobola Małachowskiego.

I dlatego właśnie sport jest piękny. Bo przewrotny, nieprzewidywalny. Patrz Paweł Wojciechowski, który wczoraj w koreańskim Daegu wywalczył mistrzostwo świata w skoku o tyczce. A przecież do 16-osobowego finału dostał się psim swędem, ledwo, ledwo, z marnym wynikiem 5,50. Już leżał na macie i kwiczał, gdy w czasie eliminacji po raz trzeci strącił poprzeczkę zawieszoną na wysokości 5,60. Później strącali też jednak inni, no i zawodnik bydgoskiego Zawiszy dopiął swego. Wtedy właśnie podszedł doń wielki Steve Hooker, by szepnąć autorowi najlepszego tegorocznego wyniku na otwartym stadionie (5,91 ): "Dostałeś drugie życie. Nie zmarnuj go!".

Wojciechowski to grzeczny chłopiec, posłuchał zatem starszego, zaprawionego w ciężkich bojach kolegi. Tak, Hooker to wielka postać tej konkurencji, bodaj druga po Siergieju Bubce. Twardziel. Do Daegu przyleciał jednak Australijczyk po poważnej kontuzji kolana oraz blisko rocznej przerwie. No i przepadł, trzykrotnie rezygnując z wybicia pod wysokością 5,50. Tego jednak, czego dokonał na igrzyskach oraz na poprzednich MŚ, historia mu nie zapomni.

W Pekinie, pomijając rozgrzewkowe 5,60, wszystkie wysokości zaliczał Hooker w trzeciej próbie. Tym heroicznym sposobem pokonywał kolejno 5,80, 5,85, 5,90 i 5,96, bijąc 13. próbą rekord olimpijski. Był złoty. W Berlinie, na poprzednim championacie globu, również. W stolicy Niemiec odnowił mu się podczas eliminacji uraz podudzia. Plan na finał miał zatem ambitny - skraść złoto jak najmniejszym kosztem. I wiecie co? Skoczył dwa razy - najpierw strącił 5,85, za chwilę przeniósł poprzeczkę na 5,90, zaliczył i też był złoty. Francuzi Romain Mesnil (srebro) i Renaud Lavillenie (brąz) katowali się bowiem na niższych piętrach, oddając do spółki 17 skoków.

O blisko 30-letnim Hookerze (rekord życiowy 6,06) nie zapominajmy. Już zapowiedział, że wróci w Londynie. Większy, potężniejszy, a nade wszystko zdrowszy. W Daegu najgroźniejszym rywalem trójki polskich finalistów - także Łukasza Michalskiego i Mateusza Didenkowa - miał być zatem Francuz Renaud Lavillenie. Triumfator Diamentowej Ligi 2010 oraz tegoroczny halowy mistrz Europy z Paryża, gdzie zatrzymał się dopiero na 6,03. Wojciechowski był wówczas czwarty (5,71), debiutując na wielkiej seniorskiej imprezie. Właśnie zimą zaczynał dopiero ten talent nabierać pewności siebie po męczącym go blisko półtora roku urazie kręgosłupa. Chcieli go skreślać, lecz do pionu przywróciła chłopaka rehabilitacja Anatolija Szawejki, fizjoterapeuty zajmującego się na co dzień siatkarkami Pałacu Bydgoszcz. I nastąpiła eksplozja.

W lipcu został Wojciechowski młodzieżowym mistrzem Europy (5,70 w Ostrawie), a 15 sierpnia w Szczecinie zaliczył 5,91, bijąc o centymetr brodaty rekord kraju Mirosława Chmary z 1988 roku. Tego samego Chmary, który przed trzema laty ufundował młodemu Wojciechowskiemu parę butów. W nagrodę za srebro bydgoskich mistrzostw świata juniorów (5,40). No i dodać trzeba, że gdy zaliczał Chmara 5,90, Wojciechowskiego na świecie jeszcze nie było. Pojawił się rok później (6.06.1989).

Do Daegu leciał Polak jako numer 1 tegorocznych światowych list. I źle mu się sypiało z tą świadomością. Miał problemy z aklimatyzacją, a na eliminacje zaspał. Obudził go trener Włodzimierz Michalski słowami: "Już wszyscy czekają w autobusie". Wojciechowski skakał więc bez śniadania i bez porządnej rozgrzewki, za to w wielkim stresie. Miał kłopoty z rozbiegiem, nic mu nie pasowało, wszystko mu przeszkadzało. No ale skoro Hooker kazał nie zmarnować drugiego życia... Wczoraj, w dniu finału, był już większy profesjonalizm. I pokerowa zagrywka. Gdy Wojciechowski strącił poprzeczkę na 5,85, zagrał va banque. Przeniósł na 5,90 i ocierając się o nią, zaliczył w ostatniej próbie. Później próbował się jeszcze na 5,95 - jak kubański akrobata Lazaro Borges - lecz bez wiary. - W ostatnim skoku na 5,95 miałem już wszystkiego dość, nie chciałem skakać. Byłbym zadowolony nawet ze srebra - przyznał, dodając: - Te słowa Hookera strasznie mnie na początku niosły. Muszę teraz go znaleźć we wiosce i podziękować.

Do Daegu poleciał Polak jako nr 1 tegorocznych list. I źle mu się sypiało z tą świadomością, miał duże problemy z aklimatyzacją

Nasz champion trenuje pod okiem ojca swojego największego krajowego rywala - Łukasza Michalskiego, który brąz przegrał nie wysokością, a większą liczbą zrzutek. - Myślę, że rodzina zostaje w domu, a na skoczni jesteśmy takimi samymi zawodnikami. Nie ma żadnego faworyzowania. Fajnie się ćwiczy, jest mobilizacja. Tyczkarze światowej klasy trenujący w jednej grupie to najlepsza motywacja, jaką może mieć sportowiec - rezolutnie zauważył mistrz.
W rzucie młotem siódmy był wczoraj stary wyga Szymon Ziółkowski, ale to i tak kolekcjoner metali szlachetnych, gdy chodzi o MŚ. Ma złoto, srebro i brąz. A dziś o godz. 12,55 wojna polsko-niemiecka, czyli finał rzutu dyskiem z Piotrem Małachowskim i Robertem Hartingiem.
Wyniki 3. dnia lekkoatletycznych MŚ w Daegu

Tyczka M:
1. Paweł Wojciechowski - 5,90;
2. Lazaro Borges (Kuba) - 5,90;
3. Renaud Lavillenie (Francja) - 5,85;
4. Łukasz Michalski - 5,85;
5. Malte Mohr (Niemcy) - 5,85;
6. Konstadinos Filippidis (Grecja) - 5,75;
7. Mateusz Didenkow - 5,75.

100 m K:
1. Carmelita Jeter (USA) - 10,90;
2. Veronica Campbell-Brown (Jamajka) - 10,97;
3. Kelly-Ann Baptiste (Trinidad i Tobago) - 10,9;
38. Marta Jeschke - 11,73.

110 m ppł.:
1. Jason Richardson (USA) - 13,16;
2. Liu Xiang (Chiny) - 13,27;
3. Andy Turner (W. Brytania) - 13,44;
29. Dominik Bochenek - 13,96.

400 m K:
1. Amantle Montsho (Botswana) - 49,56;
2. Allyson Felix (USA) - 49,59;
3. Anastazja Kapaczinska (Rosja) - 50,24.

Młot M:
1. Koji Murofushi (Japonia) - 81,24;
2. Krisztian Pars (Węgry) - 81,18;
3. Primoz Kozmus (Słowenia) - 79,39;
7. Szymon Ziółkowski - 77,64;
11. Paweł Fajdek - 75,20.

Kula K:
1. Valerie Adams (Nowa Zelandia) - 21,24;
2. Nadzieja Astapczuk (Białoruś) - 20,05;
3. Jillian Camarena-Williams (USA) - 20,02.

Klasyfikacja medalowa:
1. USA 4 złote - 3 srebrne - 1 brąz;
2. Kenia 2-2-2;
3. Rosja 1-2-1;
7. Polska 1-0-0.
Sklasyfikowano 21 krajów.

Program na wtorek: g. 12 - 400 m ppł. K, półfinały; g. 12.05 - tyczka K, finał (Monika Pyrek, Anna Rogowska); g. 12.30 - 400 m ppł. M, półfinały; g. 12.55 - dysk M, finał (Piotr Małachowski); g. 13 - siedmiobój, 800 m (Karolina Tymińska) finał; g. 13.35 - 1500 m K, półfinały (Renata Pliś); g. 14 - 800 m M, finał (Marcin Lewandowski, Adam Kszczot); g. 14.20 - 3000 m z przeszkodami K, finał; g. 14.45 - 400 m M, finał; 2.00 (środa) - chód 20 km K, finał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska