Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Jaroch - Wrocław Open był sukcesem, ale na normalny turniej ATP trzeba będzie jeszcze poczekać

PJ
Pojedynek Przysiężny vs. Darcis oglądało ponad 2 tysiące kibiców
Pojedynek Przysiężny vs. Darcis oglądało ponad 2 tysiące kibiców Fot. www.wroclawopen.com
Dyrektor wrocławskiego Challengera ATP Paweł Jaroch uważa, że Wrocław Open był sukcesem. W przyszłym roku organizatorzy zrobią wszystko co w ich mocy, by sprowadzić Jerzego Janowicza.

Jak oceniłby Pan tegoroczny turniej?

W skali szkolnej na piątkę. Na meczach Polaków kibice dopisywali, zresztą nie tylko wtedy. We wtorek, kiedy na kort wyszli Łukasz Kubot i Michał przysiężny, do Orbity przyszło 2000 kibiców, którzy znakomicie dopingowali naszych zawodników. To samo w niedzielnych finałach - prawie komplet widzów, a przecież w pozostałe dni tego turnieju hala też nie świeciła pustkami. Zostaliśmy bardzo wysoko ocenieni przez ATP, co będzie miało duży wpływ na atrakcyjność tych zawodów dla samych zawodników. Teraz będzie nam łatwiej sprowadzić większe nazwiska do Wrocławia.

Czyli plan na przyszłoroczny turniej już jest?

Oczywiście. To nie jest jednorazowy wyskok. Jedyne czego żałuję, to tego, że nie udało nam się sprowadzić Jerzego Janowicza. Jurek bardzo chciał u nas zagrać, lecz wcześniej był już zgłoszony do turnieju w Marsylii i to uniemożliwiło mu przyjazd do nas. Teraz na pewno o wiele wcześniej postaramy się pozałatwiać wszystkie formalności tak, by kibice w mogli podziwiać grę najlepszego polskiego tenisisty w stolicy Dolnego Śląska.

Mówiło się, że docelowo ma to być normalny turniej ATP, a nie tylko challenger. Kiedy najwcześniej można się takowego spodziewać?

To nie jest tak proste, jak mogło by się wydawać. Kalendarz ATP jest bardzo napięty i praktycznie nie ma w nim żadnego wolnego terminu. Do tego potrzebne są też odpowiednie środki finansowe i możni sponsorzy. Na razie skupiamy się na rozwijaniu naszego challengera. Potencjał na duży turniej ATP na pewno we Wrocławiu jest, ale najpierw musimy przekonać do siebie większą liczbę sponsorów i przede wszystkim znaleźć jakiś termin. To może być kwestia nawet kilku lat.

Nie żałuje Pan, że nie zdecydowaliście się przyznać chociaż jednej z czterech dzikich kart zawodnikowi z dużym nazwiskiem? Takim jak np. Baghdatis, który mógłby przyciągnąć więcej ludzi na trybuny?

Tak jak już mówiłem z frekwencji jestem zadowolony. Są challengery, na które przychodzi po 30-40 osób. A u nas zawsze było parokrotnie więcej i to nawet wtedy, gdy nie grali Polacy. Jedyne czego żałuję, to że Kubot i Przysiężny odpadli tak szybko. Liczyłem, że będą w stanie zajść do finałowych faz turnieju, no ale taki jest sport. Tak samo mogło być z Baghdatisem. Nie mam żadnej pewności, czy Cypryjczyk zdołałby zajść wysoko przez co grałby co dwa dni. Dzikie karty powędrowały w ręce młodych Polaków i Ci mnie nie zawiedli, bo choć nie zawojowali turnieju singlowego, to pokazali się z dobrej strony.

A co o Wrocław Open mówili sami uczestnicy?

Każdy z którym rozmawiał Supervisor ATP był zadowolony z organizacji i poziomu turnieju. Jestem przekonany, że każdy z nich chciałby zagrać u nas za rok. Na prawdę rzadko się zdarza, żeby na challengerach była taka frekwencja jak u nas, a przecież wiadomo, że gra się głównie dla kibiców.

Rozmawiał: Piotr Janas

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska