Odpowiedzi na jej pytanie szukała reporterka Gazety Wrocławskiej Weronika Skupin:
Gdy w czerwcu pisaliśmy o tym, że autobusy MAN firmy Michalczewski (rodzinnego przedsiębiorstwa z Radomia) wyjadą na wrocławskie ulice, informowaliśmy, że z i do zajezdni będą jeździć puste. Określa to umowa zawarta między MPK a Michalczewskimi.
– Zgodnie z nią wykonawca otrzymuje wynagrodzenie za kursy na określonych trasach. MPK nie płaci podwykonawcy za tzw. kursy dojazdowe i zjazdowe czyli dojazd do pętli, z której rozpoczyna/kończy trasę, a to oznacza, że podwykonawca nie ma obowiązku zatrzymywania się na przystankach, gdy zjeżdża po pracy na linii do swojej zajezdni, ani gdy dojeżdża do miejsca rozpoczęcia kursu – wyjaśnia Agnieszka Korzeniowska z MPK.
Zadaniem podwykonawcy MPK jest wożenie pasażerów na wymienionych liniach: A, 100, 110, 113, 114, 119, 120, 125, 128, 140, 145, 146, 147, 149, 406, 409, 612. Podwykonawca jeździ na trasie, czyli między przystankiem A i B, zazwyczaj między dwoma pętlami. Za to płaci mu zleceniodawca, czyli MPK. W ramach umowy firma Michalczewski odpowiada za bezpieczne przewiezienie pasażerów na trasie przejazdu.
Nikt nie wymaga zatrzymywania się na przystankach na trasie z i do zajezdni. Dojechanie na pętlę leży w interesie podwykonawcy. Za to firmie Michalczewski nikt nie płaci, musi ona sama ponieść koszty dojazdu na trasę. Podczas kursu zjazdowego lub wyjazdowego mogą się zdarzyć wypadki z udziałem pasażerów i choć oczywiście firma jest ubezpieczona, takich sytuacji można łatwo uniknąć nie wykonując usług ponad to, co wymagane umową.
Co więcej, podobnie gmina Wrocław nie płaci Miejskiemu Przedsiębiorstwu Komunikacyjnemu za kursy z i do zajezdni. To, że MPK zabiera wtedy pasażerów, nie jest regułą, a wyjątkiem. Można to rozumieć jako dobrą wolę przewoźnika. Tym samym podobnych rzeczy MPK nie wymaga od swojego podwykonawcy.
Niestety dla pasażerów oznacza to kłopoty, choćby takie, jak opisuje nasza Czytelniczka.