Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Papież Franciszek niechcący pogrążył Jana Pawła II

Janusz Michalczyk
archiwum polskapress
To nie w jego stylu - tymi słowami skomentował kardynał Stanisław Dziwisz informację, że papież Jan Paweł II tuszował przypadki nadużyć seksualnych w Kościele. Nie w jego stylu?! A co do tego ma styl? Nie mówimy o doborze garderoby.

Tu chodzi o polecenie, by odesłać do archiwum dokumentację zgromadzoną przez ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary - kardynała Josepha Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI. Można by poprzestać na stwierdzeniu, że te doniesienia to wstrętne fałszywki rozsiewane przez wrogów Kościoła, gdyby nie fakt, że o sprawie wspomniał dziennikarzom... papież Franciszek, gdy lecieli ostatnio razem samolotem.

Prawdopodobnie Franciszek chciał przekonać dziennikarzy, że nie ma zamiaru pobłażać drapieżnikom seksualnym w sutannach i w tym kontekście przywołał starania swego poprzednika. Tyle że prostodusznie obnażył dramatyczną nieskuteczność tych starań i zarazem potwierdził uległość Jana Pawła II wobec cynicznych kardynałów rozdających karty w Watykanie. To musi być wstrząsający wniosek dla katolików.

Czy ktoś się dziwi, że kardynał Dziwisz zaprzecza podobnym informacjom? Był przez pół wieku najbliższym współpracownikiem Jana Pawła II, więc musiał mieć wpływ na to, jakie informacje dochodzą do uszu coraz bardziej podupadającego na zdrowiu papieża. Według najbardziej korzystnej dla Dziwisza wersji, mógł chronić Jana Pawła II przed szokującymi doniesieniami w trosce o jego zdrowie. Czy to jednak cokolwiek wyjaśnia i usprawiedliwia?

Nie spotkałem się nigdzie z komentarzem Dziwisza do sprawy arcybiskupa Juliusza Paetza, a przecież papież wymusił jego ustąpienie z funkcji metropolity poznańskiego dopiero wtedy, gdy przyjechała specjalnie w tym celu do Watykanu Wanda Półtawska. Gdyby nie bezprecedensowa interwencja serdecznej przyjaciółki Jana Pawła II, mur milczenia okazałby się nie do przebicia. Krótko mówiąc, jestem przekonany, że Dziwisz nigdy się nie przyzna, że odegrał fatalną rolę. A gdyby chciał wybielić siebie, musiałby pogrążyć Jana Pawła II, co także trudno sobie wyobrazić.

Nie tylko dla polskich katolików sprawa tuszowania seksualnych skandali i pedofilii w Kościele jest niesłychanie bolesna, bo przecież papież został ogłoszony świętym. Czy święty mógł świadomie ignorować udokumentowane doniesienia o bezkarności księży gwałcących dzieci? Wiem, trzeba odwagi, by uczciwie poszukać odpowiedzi na tak postawione pytanie. Dla osoby głęboko wierzącej ryzyko jest olbrzymie.

Kardynał Dziwisz zaprzecza, Benedykt XVI milczy, a Franciszek sprawia wrażenie, jakby miotał się między chęcią ujawnienia całej prawdy o czarnej karcie Kościoła i ochroną jego dobrego imienia. Mówiąc po ludzku, Franciszek chce prawdy, ale jednocześnie ta prawda go przeraża. Czy dlatego nie wstrzymał kanonizacji, mimo że wątpliwości co do działań Jana Pawła II były jawnie podnoszone.

To tylko łatwo się mówi, że „prawda nas wyzwoli”, ale - gdy idzie o grzechy ludzi Kościoła - trzeba mieć świadomość, że prawda uderza prosto w serca katolików. Dla nich Jan Paweł II był świętym, postacią krystalicznie czystą. Dla innych był wybitnym człowiekiem, który mógł popełniać okropne błędy. Obawiam się, że długo nie będziemy gotowi do uczciwej rozmowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Papież Franciszek niechcący pogrążył Jana Pawła II - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska