Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Panie świetnie wyszły na mydle

Aleksandra Buba
W tym roku mija 10 lat, od kiedy Anna Chabińska razem z Anną Pakulską otworzyły swój pierwszy sklep przy ul. Ruskiej
W tym roku mija 10 lat, od kiedy Anna Chabińska razem z Anną Pakulską otworzyły swój pierwszy sklep przy ul. Ruskiej Fot. Janusz Wójtowicz
W tym roku mija 10 lat, od kiedy Anna Chabińska razem z Anną Pakulską otworzyły swój pierwszy sklep przy ul. Ruskiej

Wrocławska Mydlarnia to znany i lubiany przez wrocławian sklep. W tym roku obchodzi swoje dziesięciolecie. Ale znajdziemy tu nie tylko - jakby wskazywała nazwa - mydło. Od wejścia otaczają nas w nim zapachy, widać kosmetyki, świece. To prawdziwa kopalnia pomysłów na prezenty, nic więc dziwnego, że przed świętami Mydlarnia przeżywa oblężenie. Patrząc na sukces tego miejsca, trudno uwierzyć, że kiedy Anna Pakulska i Anna Chabińska otwierały swój pierwszy sklep przy ul. Ruskiej we Wrocławiu, wielu ostrzegało je, że mogą wyjść na tym interesie jak przysłowiowy Zabłocki na mydle.

Wszystko dzięki kolegom
Można powiedzieć, że swoją przyjaźń i współpracę wspólniczki zawdzięczają mężczyznom. Bo to przyjaciel z dzieciństwa Anny Chabińskiej zachęcił ją do tego, żeby poszła do I Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Poniatowskiego. Sam chodził do klasy wyżej razem ze swoją przyszłą żoną, Anną Pakulską, i dzięki niemu dwie Anie się poznały.

Po szkole średniej Anna Pakulska skończyła Akademię Medyczną.
- Niestety, wówczas młodym lekarzom nie było łatwo, nie udało mi się dostać na wymarzoną specjalizację - laryngologię, jednak przez 7 lat pracowałam w zawodzie, a kiedy pojawiła się rodzina, zrobiłam sobie przerwę. Później zaczęłam pracować w firmie farmaceutycznej - opowiada Anna Pakulska. Medyczne wykształcenie dziś doskonale sprawdza się w pracy, bo kiedy klientom trzeba doradzić przy doborze kosmetyków, wiedza z zakresu dermatologii i chemii jest niezbędna.

Pomysł na mydlarnię podsunął im kolega. Anna Chabińska właśnie zamknęła swoją działalność gospodarczą, a Anna Pakulska nie była do końca zadowolona ze swojej pracy. Ich znajomy Tomasz Czarski zaczynał produkcję naturalnych mydeł i zaproponował im: "Załóżcie mydlarnię". Na początku zbyły propozycję śmiechem, ale pomysł zaczął kiełkować.

W 2001 roku w Polsce była tylko jedna mała mydlarnia w Warszawie. - Pojechałyśmy tam, sklep był rzeczywiście bardzo ładny, ale z trzech stron obstawiony ladami, a wszystko podawała ekspedientka. Od razu zorientowałyśmy się, że tak nie może być u nas - wspomina Anna Pakulska. Tworzenie pierwszej mydlarni przy ul. Ruskiej wspominają jako najtrudniejszy, a zarazem najpiękniejszy czas w ich życiu.

Trudne początki
- Wszystko robiłyśmy same, to było dla nas wyzwanie, poznawałyśmy branżę, z początku kierując się głównie intuicją, ale sprawiało nam to ogromną radość. Potrafiłyśmy tam przebywać od rana do nocy i ręcznie zawiązywać rafię na każdej opakowanej celofanem kuli do kąpieli - wspominają.

Pierwszy sklep został otwarty 24 listopada 2001 r. Na początku pracowały w Mydlarni od rana do nocy i robiły wszystko od porannych dostaw, zamówień, przez wycenę towaru i aranżację półek, aż do obsługi klientów. Ich magazynem był zaparkowany obok samochód. Po trzech tygodniach musiały zatrudnić pierwszą ekspedientkę.
- Panią Kasię Oczkowską, która po dziś dzień pracuje w Mydlarni przy ul. Ruskiej i jest naprawdę niezwykłą osobą i niezastąpioną wizytówką sklepu - zapewniają wspólniczki. - Staramy się, żeby taka właśnie była nasza obsługa - kompetentna i wychodząca naprzeciw oczekiwaniom kupujących, bo nie sprzedajemy produktów pierwszej potrzeby, a klient, który do nas przychodzi, nie ma listy zakupów i dlatego bardzo istotna jest rozmowa - podkreślają właścicielki Mydlarni.

- Ważne, żeby następnym razem spytać, czy kosmetyk się sprawdził, jakie są wrażenia, po prostu trzeba słuchać, rozmawiać i umieć pomóc, bo podstawą jest troska o klienta - zadowolony zawsze wróci i zrobi sklepowi dobrą opinię - wyjaśniają.

Ale samo mydło to tylko część tego, czym jest Mydlarnia, bo oferta szybko zaczęła się rozrastać.
- Na początku jeździłyśmy po całej Polsce i szukałyśmy odpowiednich kosmetyków, później znalazłyśmy także wiele pomysłów na dekorację domu, ale najlepsze firmy mamy z polecenia naszych klientów - wyjaśniają. - Zdarzało się, że ktoś kupił kosmetyk za granicą i nie mógł go znaleźć w Polsce. Przychodził do nas z opakowaniem i pytał, czy mamy dany produkt lub czy możemy go sprowadzić. Tak rozpoczynałyśmy nasze poszukiwania - wspominają właścicielki.

Półki Mydlarni przy ul. Ruskiej szybko stały się za ciasne i już 26 listopada 2003 roku został otwarty drugi sklep przy ul. Wita Stwosza - jak się okazało, do dziś jest to największa mydlarnia w Polsce, a 27 listopada 2010 roku trzeci przy ul. Jedności Narodowej.

- Każdy co kilka lat i jeden dzień do przodu - zauważa Anna Chabińska.

Świetnym pomysłem okazało się też pakowanie. - Zdarza się, że klienci przynoszą naszym ekspedientkom czekoladki, bo udało im się zrobić wspaniałe wrażenie kupionym i zapakowanym u nas prezentem. - Są też osoby, którzy mają swoje ulubione pracownice i potrafią poczekać dłużej w kolejce, żeby uzyskać poradę i zapakowany przez nie prezent.

W czym tkwi urok tych opakowań?
- Ponieważ sprzedajemy kosmetyki tylko na bazie naturalnych składników, często z certyfikatami ECO, więc i nasze opakowania to naturalne produkty: suszone rośliny, sizal, rafia, kwiaty, koszyczki. Same robimy różyczki z bibuły, tylko celofan jest syntetyczny - wyjaśnia Chabińska.

Wystrój i kolorystyczne ułożenie w Mydlarni to konik Anny Chabińskiej, która bardzo lubi aranżacje wnętrz i przedmioty z duszą. Jej zasługą jest witryna, która, jak mówią właścicielki, pracuje przez 24 godziny na dobę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska