Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pani prokurator oskarżona o tuszowanie medycznych błędów

Marcin Rybak
fot. Piotr Krzyżanowski
Sprawa wyszła na jaw przeszło dwa lata temu. Opisywaliśmy ją w "Gazecie Wrocławskiej". Przypadkiem wyszło na jaw, że zaginęły akta sprawy prowadzonej wówczas przez Justynę D. Od czterech lat miały być - zgodnie z deklaracjami pani prokurator - u ekspertów z medycyny sądowej w Poznaniu. Ale w 2012 roku przypadkiem okazało się, że ich tam nie ma. Pani prokurator, zapytana o to, gdzie są akta, zemdlała i trafiła do szpitala.

Gdy opisaliśmy sprawę, akta cudem odnaleziono. Ktoś je podrzucił do Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku. Później okazało się też, że w prokuratorskich dokumentach były fałszywe pisma sugerujące, iż dokumenty dotyczącej tej sprawy są u sądowych medyków z Poznania.
Wszczęto śledztwo. W czasie kontroli wyszła na jaw inna sprawa prowadzona przez Justynę D., zamieciona pod dywan w podobny sposób. Akta wysłano "do biegłych", do których nigdy nie dotarły. Wiadomo, że w tej sprawie również chodzi o błąd w sztuce medycznej, ale prokuratura nie ujawniła bliższych okoliczności sprawy. Wiadomo jedynie, że w drugim przypadku sprawa została zamieciona pod dywan bardzo skutecznie. Gdy historia wyszła na jaw, przestępstwo było już przedawnione i śledztwo trzeba było umorzyć.
W pierwszym z przypadków udało się dokończyć śledztwo i postawić przed sądem dwóch lekarzy z kliniki ginekologii. Proces się toczy. Warto zwrócić uwagę, że okoliczności śmierci noworodka (a tego dotyczy sprawa) są badane już od 2007 roku...

Teraz przed sądem - za zamiatanie śledztw pod dywan - stanie prokurator Justyna D. Prokuratura Okręgowa w Legnicy oskarża ją o przekroczenie uprawnień i poświadczanie nieprawdy w dokumentach. Grozi jej pięć lat więzienia. W śledztwie nie przyznała się do postawionych jej zarzutów i odmówiła składania wyjaśnień.

Sprawa prokurator D. trwa tak długo, ponieważ śledczy z Legnicy mieli problemy z sądem dyscyplinarnym dla prokuratorów. Żeby zarzucić prokuratorowi przestępstwo, trzeba uchylić mu immunitet. W pierwszej instancji sąd dyscyplinarny odmówił uchylenia immunitetu. Zgodził się na to dopiero sąd wyższej instancji. Ale później przez wiele miesięcy zwlekał z wysłaniem do Legnicy postanowienia wraz z uzasadnieniem.
Dlatego dopiero w październiku, przeszło dwa lata od chwili ujawnienia skandalu, Justyna D. usłyszała zarzuty popełnienia przestępstwa.

ZOBACZ:
Zmarło dziecko, a prokurator tuszowała sprawę błędu profesora?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska