Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Palec Joanny Lichockiej. Jak to jest z tą pogardą?

Janusz Michalczyk
archiwum polskapress
Czasami jeden drobny gest może mieć nieobliczalne skutki, o czym kilka dni temu przekonała się poseł Joanna Lichocka. Jej zachowanie w ławach sejmowych sprawiło, że przez media i internet przetoczyła się fala nieprzychylnych komentarzy.

Właściwie Lichocka nie zrobiła nic wielkiego - pokazanie komuś skierowanego w górę środkowego palca jest co prawda powszechnie uznawane w zachodniej kulturze za gest wielce obraźliwy („walcie się”), ale przecież nie ona pierwsza okazała w ten sposób pogardę wobec przeciwników politycznych. Nie ulega natomiast wątpliwości, że fatalny był moment, bo palec posłanki stał się symbolem przepchnięcia przez rządzącą ekipę ustawy o wsparciu publicznej telewizji i radia na potężną, finansową skalę.

Oczywiście, świetną zagrywką ze strony opozycji okazała się propozycja, by te dwa miliardy złotych - zamiast na rządową propagandę - trafiły do szpitali na leczenie chorych na nowotwory. Jednak dopiero gest Lichockiej nadal temu pomysłowi miażdżący efekt, bo można było z łatwością pogardę wobec opozycji przedstawić jako pogardę w stosunku do ciężko chorych i ich rodzin. A przecież prawie każdy miał lub ma w rodzinie kogoś chorego na jakąś odmianę wyniszczającego raka. Na pewno posłanka o tym nie pomyślała, o czym najlepiej świadczą jej mętne i sprzeczne wyjaśnienia. Złe emocje wyłączyły na moment rozum, no i stało się...

Ktoś mógłby stwierdzić, że zagrywka opozycji nie była uczciwa, a wręcz demagogiczna. Zgadza się. Tyle że do tej pory demagogią w sposób mistrzowski posługiwali się rządzący. Bez skrupułów oczerniali przeciwników, sięgając po różne niewybredne chwyty. Kiedy sami otrzymali podobny „strzał”, nie mogą udawać skrzywdzonych dziewic. Dobrą ilustracją problemu była scena w Sejmie, gdy do Jarosława Kaczyńskiego podszedł Adrian Zandberg i spokojnie zapytał o to, czy prezes akceptuje fatalne zachowanie Lichockiej.

Zaskoczony lider PiS bronił się nieporadnie, przypominając niedawne wygwizdanie prezydenta Andrzeja Dudy, gdy ten pojechał do Pucka i Wejherowa. Taka argumentacja jest słaba, bo po pierwsze: co ma piernik do wiatraka?, a po drugie - parę lat temu chamskie gwizdy na ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego beztrosko tłumaczono „słusznym oburzeniem ludu”. To jak to jest z szacunkiem wobec instytucji prezydenta?

Przy takich okazjach zawsze wraca temat „przemysłu pogardy”, czyli nigdy nie dające się rozstrzygnąć dyskusje o tym, kto pierwszy zaczął stosować brzydkie chwyty i posługiwać się jawnym kłamstwem dla sponiewierania politycznego rywala. Uczciwie mówiąc, da się określić moment, gdy doszło do eskalacji tego zjawiska. To oczywiście katastrofa smoleńska, bo PiS świadomie zapaliło zielone światło Antoniemu Macierowiczowi do głoszenia absurdalnych teorii o zamachu.

Nie da się tego skandalu skwitować wnioskiem, że skoro przekonujących dowodów na zamach nie dostarczono, to najwidoczniej wszystkie zostały przez sprawców zniszczone. To obraza rozumu. Najgorzej, że przy okazji puściły hamulce i dziś jesteśmy świadkami, jak kwitnie nienawiść Polaka do Polaka. Z tego punktu widzenia gest Lichockiej to tylko malutki czubek góry lodowej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska