Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pałac w Radomierzycach: 52 pary drzwi, 365 okien i 12 kominów

Alina Gierak, Janusz Pawul
Pałac w Radomierzycach nazywano Budowlą 12 Panien, bo w XVIII wieku była tu szkoła dla arystokratek
Pałac w Radomierzycach nazywano Budowlą 12 Panien, bo w XVIII wieku była tu szkoła dla arystokratek Janusz Pawul
Przed niemal trzy stulecia pałac w Radomierzycach gościł w swoich salonach m.in. króla Polski Augusta II Mocnego, króla Prus Fryderyka II Wielkiego, cesarza Niemiec Wilhelma I czy choćby prezydenta Rzeszy Paula von Hindenburga. Gośćmi byli tu sławni artyści, poeci i generałowie.

Od listopada 1728 r. w pałacu w Radomierzycach działał prowadzony przez ewangelicką fundację zakład dla młodych arystokratek. Mogły do niego wstępować wyłącznie szlachcianki w wieku od 16 do 35 lat. Na stałe mieszkało w pałacu 12 panien. Patronką domu była ochmistrzyni, zwykle owdowiała arystokratka. Pałac i fundacja miały także swego zarządcę. Pierwszym z nich był właściciel majątku we Włosieniu, szambelan Gottlob von Gablenz.

Ale twórcą fundacji i budowniczym pałacu był Joachim von Zegler, podkomorzy króla Augusta II Mocnego. To on właśnie w 1708 r. podjął decyzję o rozpoczęciu budowy w miejscu dawnego warownego zamku na wodzie. Von Zegler zlecił zaprojektowanie najznakomitszym w tamtych czasach saksońskim architektom: Pöppelmanowi i Kocherowi. Podstawowe roboty budowlane zakończono w 1722 r., a przez następne 6 lat trwały prace wykończeniowe.

Wnętrzem zajmowali się najlepsi drezdeńscy rzemieślnicy. W architekturze budynków nawiązano ściśle do przemijania. Jest tu 12 kominów, czyli tyle, ile miesięcy w roku. Są 52 pary wielkich drzwi symbolizujące tygodnie, a 365 okien odnosi się do liczby dni w roku.

Kres świetności pałacu nastąpił wraz z końcem II wojny światowej. Po wycofujących się Niemcach obiekt przejęli polscy żołnierze pod dowództwem późniejszego premiera rządu PRL Piotra Jaroszewicza. Ich działania w pałacu miały wyjątkowo poufny charakter. Polegały na zabezpieczaniu supertajnego archiwum wywiadu wojskowego III Rzeszy. Miało się ono mieścić w przypałacowej oficynie, którą latem 1944 r. specjalnie przebudowano, wyposażając w pancerne sejfy i obudowując jedno z pomieszczeń grubymi, żeliwnymi płytami.

W archiwum przechowywane były podobno tajne akta agentów i kolaborantów. To właśnie dlatego polskich żołnierzy bardzo szybko wyparła z pałacu Armia Czerwona, a archiwum w lipcu 1946 r. wyjechało do ZSRR.

Według pisarza i badacza historii Jerzego Rostkowskiego, cześć dokumentów trafiła jednak do prywatnego archiwum Piotra Jaroszewicza i niewykluczone, że to właśnie one stały się powodem śmierci premiera, zamordowanego w 1992 r. w willi w Aninie pod Warszawą. Krótko potem w tajemniczych okolicznościach zginęli także dwaj inni uczestnicy wydarzeń z maja 1945 r., którzy wspólnie z Jaroszewiczem przeglądali akta w pałacu. Dowody na potwierdzenie tej teorii Rostkowski zawarł w swojej książce Radomierzyce. Archiwa pachnące śmiercią.

Kiedy po zakończeniu wojny i wszystkich tajnych operacji wyprowadzili się z pałacu Rosjanie, obiekt ponownie trafił w ręce polskiego wojska. Swoją placówkę założyli tu żołnierze ochrony pogranicza. Na strażnicę pałac okazał się jednak zbyt wielki i pieczę nad nim przekazano państwowemu gospodarstwu rolnemu. Przez lata zabytek był stopniowo rozkradany i niszczony.

W latach 70. z budowli wywieziono kamienne rzeźby, schody, portale i balustrady. Trafiły na zalew w Bogatyni, gdzie przyozdobiono nimi teren rekreacyjny dla pracowników elektrowni i kopalni Turów.
Zdewastowany pałac we wrześniu 1999 r. kupił przedsiębiorca Marek Głowacki, właściciel firmy Gerda. Krótko potem rozpoczęła się odbudowa.

W pałacu wymieniono wszystkie stropy, wykonano nową konstrukcję dachu, odtworzono i zrekonstruowano kamienne rzeźby i balustrady. Odbudowano pawilon ogrodowy i pawilon myśliwski. W roku 2002 odbudowane zostały cztery przypałacowe oficyny. Według planów, już w 2003 roku w pałacu miało zostać otwarte centrum konferencyjno-hotelowe. Niestety, nagła śmierć nowego właściciela zachwiała tempem robót, które w 2005 r. stanęły zupełnie.

Spadkobierczyni pałacu Maria Dobrowolny-Głowacka, żona zmarłego przedsiębiorcy, kontynuowała odbudowę, ale szło to bardzo wolno. Teraz tym bardziej nie wiadomo, co będzie z pałacem, bo Radomierzyce zostały zalane w niedawnej powodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska