Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjenci onkologiczni pierwsi w kolejce do specjalisty? Reszta obawia się, że poczeka dłużej

AMW
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Marzena Bugała
Ministerstwo zdrowia chce wprowadzić zielone karty dla osób, u których lekarze będą podejrzewać chorobę nowotworową. Dzięki niej zostaną umówieni do specjalisty poza kolejką. Czy to oznacza, że inni poczekają dłużej? Tego obawiają się wrocławianie.

Zielone karty w ramach pakietu antykolejkowego i onkologicznego mają być wprowadzone w styczniu. Zgodnie z założeniami mieliby je przyznawać lekarze rodzinni osobom, u których podejrzewają nowotwór albo które już chorują na nowotwór. Karty umożliwiłaby m.in. pójście do lekarza specjalisty bez kolejki. Co jednak z pacjentami, którzy już w niej stoją, nie mają problemów onkologicznych? Wrocławianie obawiają się, że gdy ponad 17,6 tys. pacjentów Dolnośląskiego Centrum Onkologicznego otrzyma zielone karty, więc dostaną możliwość ominięcia kolejki do specjalisty, ich czas oczekiwania się wydłuży. Już teraz na wizytę u endokrynologa czeka się średnio dwa lata.

Podobne obawy wyrażają lekarze. - Niepokoi nie tylko kwestia przeskakiwania już stojących w kolejce pacjentów nieonkologicznych, przez pacjentów z podejrzeniem onkologicznym, czyli z zieloną kartą - mówi Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. - Osoby te zgłaszając się już teraz, pytają czy oni są gorsi? Ich choroby mniej ważne? Wyczekując na swoje badanie w kolejce pytają: czy będą musieli przepuścić wszystkich, którym się wydaje, że mogą mieć problem onkologiczny, bo posiadają zieloną kartę? - pyta.

- Co się stanie, trudno powiedzieć - komentuje Maciej Sokołowski, dyrektor Wojewódzkiego Zespołu Specjalistycznej Opieki Zdrowotnej Dobrzyńska. - Sam pomysł uważam za kapitalny, ale zobaczymy, jak to będzie wyglądało w praktyce. Raczej nie obawiam się zbyt dużych kolejek u specjalistów przez zielone karty, ponieważ równocześnie projekt rządowy przewiduje przeniesienie części kompetencji na lekarzy rodzinnych.

Co to oznacza w praktyce? Pacjent leczony przez lata na przykład endokrynologicznie, o ustalonej dawce leków i stabilnej chorobie, będzie mógł przejść pod opiekę lekarza rodzinnego. Teraz medycy z POZ nie mogą wypisać skierowań na niektóre badania. Stąd też pomysł resortu zdrowia na rozszerzenie ich kompetencji. To powinno odblokować miejsca u lekarzy specjalistów, które będą mogli zająć pacjenci z zielonymi kartami.

- Ważne jest, aby ministerstwo przewidziało sytuacje alarmowe. W przypadku gdy stan pacjenta, będącego pod opieką lekarza rodzinnego, wymaga natychmiastowej konsultacji specjalisty, by lekarz pierwszego kontaktu mógł wypisać skierowanie "pilne". Wówczas wizyta powinna się odbyć w przeciągu na przykład dwóch tygodni - wyjaśnia Maciej Sokołowski.

Zarówno lekarze rodzinni, jak i dyrektorzy przychodni zwracają uwagę, że kluczem do systemu są pieniądze. Szczególnie w pierwszym okresie będzie ich potrzeba więcej, by rozładować obecne zatory pacjentów czekających na specjalistów.

- Aby zmiana systemu była możliwa, potrzebne jest po pierwsze: określenie finansowania takiego przyspieszonego trybu diagnostyczno-terapeutycznego - twierdzi Bożena Janicka. - Musimy wiedzieć skąd minister zamierza sfinansować zakładane cele i kto w systemie zdrowia za nie zapłaci? Mówiąc kolokwialnie, oczekujemy deklaracji, którym chorym minister zabierze te pieniądze. Bo jasne jest, że w ramach obecnej wysokości finansowania na poziomie 10-11% nie można rozszerzyć zakresu diagnostycznego w POZ. Przypomnę, że finansowanie na poziomie europejskim wynosi 20-30%, w związku z czym nakłady na POZ – przy takich założeniach - muszą być podwojone - dodaje.

- Możliwe jest, że będzie konieczne zwiększenie składki zdrowotnej czy też wprowadzenie współfinansowania z pacjentem - mówi Maciej Sokołowski.

Ministerstwo zakłada też, aby ograniczyć liczbę zielonych kart. Oznacza to, że lekarze rodzinni nie będą mogli ich dawać "na zapas". Resort ma określić limit wykrywalności problemów onkologicznych u pacjentów, którzy mieli zielone karty. Gdy będzie on zbyt mały, zostaną skierowani na kurs doszkalający dotyczący chorób onkologicznych.

- Nie uspakajają mnie te zapewnienia - mówi wrocławianka Ewa Jabłońska, która czeka na wizytę u endokrynologa od zeszłego roku. - Współczuję osobom chorym na raka, bo bardziej niż ja potrzebują pomocy, ale i tak czekam już bardzo długo. Czy to egoistyczne myślenie, że nie chcę, by jeszcze bardziej oddalał się termin mojej wizyty? Idąc do specjalisty mam pewność, że zna się on na tym. Lekarz rodzinny, nie ujmując ich wiedzy, może nie pamiętać niuansów dotyczących na przykład tarczycy. Obawiam się tych zmian - dodaje ze smutkiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska