Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszustwa i przemoc w niemieckiej agencji dla gejów (NOWE FAKTY)

Marcin Rybak
Niektórych chłopców zmuszano do pracy w agencji przemocą
Niektórych chłopców zmuszano do pracy w agencji przemocą 123rf
Szef homoseksualnej agencji towarzyskiej w Essen w Niemczech - niejaki Hans - od wielu lat zatrudnia nieletnich chłopców z Wrocławia. W latach 2008 - 2009 dwa lata przesiedział we wrocławskim areszcie pod zarzutem sutenerstwa i handlu ludźmi. Zwolniono go za kaucją 20 tys. zł, śledztwo zawieszono i taki stan trwa do dziś. Dlaczego? Prokuratura wciąż szuka pokrzywdzonych i świadków. Czekała też na opinię biegłego.

Tymczasem z naszych informacji wynika, że Hans wrócił do biznesu. - Na początku 2014 roku zaczęła działać grupa przestępcza werbująca chłopców do pracy dla niego. Wywieźli do Niemiec co najmniej dziewięciu nieletnich chłopaków - twierdzą policja i prokuratura.

Większość z nich zwabiono podstępem. Jeden miał mniej niż piętnaście lat. Inny był do homoseksualnej prostytucji przymuszany przemocą. Trzej wrocławianie, którzy pomagali Hansowi w latach 2014-2015 zostali właśnie oskarżeni o przestępstwo. Usłyszeli zarzuty udziału w gangu i handlu ludźmi.

Natomiast Hans jest poszukiwany przez tę samą prokuraturę, która w 2009 roku zwolniła go z wrocławskiego aresztu za kaucją.

ZOBACZ TEŻ: Chłopcy z Wrocławia wywiezieni do agencji dla gejów

Dlaczego go wtedy nie oskarżono? Może do dziś proces już by się skończył? Być może sąd by go skazał? I teraz - zamiast znowu handlować dziećmi - odsiadywałby wyrok.

Rzeczniczka wrocławskiej Prokuratury Okręgowej Małgorzata Klaus przekonuje, że nie można człowieka trzymać w areszcie zbyt długo. A śledztwo zawieszono z trzech powodów.

Po pierwsze, by szukać pokrzywdzonych. Gdyby Hans został oskarżony, a później prokuratura dotarła do nowych pokrzywdzonych, nie można by ich włączyć do sprawy. Hans nigdy nie odpowiedziałby przed sądem za przestępstwa na ich szkodę. Po drugie, prokuratura szukała świadków. Po trzecie, potrzebna była opinia biegłego. O czym miał się wypowiedzieć biegły - pani rzecznik nie ujawnia. Wiadomo jedynie, że kilka miesięcy temu opinia biegłego powstała.

Dotarliśmy do Krzyśka (imię zmienione - red.). Mieszka na Dolnym Śląsku. Dziś ma około trzydziestu lat. Kilkanaście lat temu był w gejowskiej agencji u Hansa w Essen. - Zwerbował mnie taki Tadeusz w parku przy Panoramie Racławickiej we Wrocławiu - opowiada nam mężczyzna. - Pracowałem pół roku. Wiedziałem, po co jadę i godziłem się na to. Ale byłem wtedy bardzo młody.

Ile zarobił? Nic. - Pierwszego dnia zabrali mi dowód osobisty. Kiedy prosiłem o jakieś pieniądze, szef mówił tylko, że mi niepotrzebne, że wziął na przechowanie - opowiada Krzysiek. - Miałem dostawać połowę stawki płaconej przez klienta. Godzinne spotkanie kosztowało 80 euro, czyli dla mnie było 40 euro. Hans czasem dawał mi parę marek na papierosy.

Kiedy powiedział, że wraca do Polski, bo mama jest chora, szef urządził imprezę z grą w pokera na pieniądze. Przegrał cały zarobek. Ktoś zaprowadził go na autobus i kupił bilet do Polski. - Nie byłem wyjątkiem. Chłopcy albo przegrywali w karty, albo byli bici, żeby więcej o zarobek nie pytali - opowiada Krzysiek.

Jakiś czas później policja przeszukała agencję Hansa. W komputerze znaleziono skan dowodu osobistego Krzyśka. Dlatego został objęty śledztwem, ma status pokrzywdzonego. Na procesie chce być oskarżycielem posiłkowym. Kiedy dojdzie do procesu? Nie wiadomo, bo śledztwo jest zawieszone.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska