Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszust pozbawił człowieka domu. A prokuratura nie widziała przestępstwa

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Wrocławski sąd apelacyjny skazał dziś Tomasza N. na pięć lat więzienia.
Wrocławski sąd apelacyjny skazał dziś Tomasza N. na pięć lat więzienia. Tomasz Hołod
Tomasz N. zabrał wart pół miliona złotych dom człowiekowi, który nie miał żadnego kontaktu z rzeczywistością. Potem nieruchomość sprzedał dzielnicowemu. Wrocławski sąd apelacyjny skazał dziś oszusta na pięć lat więzienia. Wyrok jest prawomocny. Ten wyrok powinien być wyrzutem sumienia dla wrocławskich prokuratorów, bo śledczy winy Tomasza N. nie widzieli. Dwa razy umorzyli śledztwo w jego sprawie. Tylko rodzina pokrzywdzonego - 72-letniego Jerzego Sz. - uparła się, by dochodzić sprawiedliwości. Złożyła w sądzie prywatny tzw. subsydiarny akt oskarżenia. Sąd nie miał żadnych wątpliwości - Tomasz N. jest winny.

W czerwcu Sąd Okręgowy w pierwszej instancji także skazał mężczyznę na pięć lat. Pod sam koniec tamtego procesu prokuratura poparła prywatne oskarżenie, choć wcześniej umarzała śledztwo. Na dzisiejszej rozprawie z ust prokuratora Marka Ratajczyka z Prokuratury Apelacyjnej padły naprawdę mocne słowa. "Powaga sali sądowej nie pozwala na dosadne określenie działalności oskarżonego i jego osobowości" - usłyszeliśmy.
Wszystko wydarzyło się wiosną 2010 roku. Jerzy Sz. miał 72 lata, był właścicielem domu przy Żeglarskiej we Wrocławiu. Już rok wcześniej lekarze zdiagnozowali u niego "zespół otępienny" spowodowany nadużywaniem alkoholu. Biegli psychiatrzy nie mieli wątpliwości, że pan Jerzy nie ma kontaktu z rzeczywistością, nie rozumie co się wokół niego dzieje i nie potrafi samodzielnie podejmować decyzji w swojej sprawie.
W kwietniu 2010 roku pan Jerzy pojawił się z Tomaszem N. w jednej z wrocławskich kancelarii notarialnych. Podpisano umowę przedwstępną. Wynikało z niej, że Tomasz kupuje dom za pół miliona i że właśnie wręcza panu Jerzemu 30 tysięcy w gotówce. Umowa zawierała też pełnomocnictwa. Pan Tomasz mógł - w imieniu Jerzego Sz. - załatwić całą resztę formalności. Czyli bez jego obecności podpisać umowę sprzedaży i wpisać się do księgi wieczystej.
Pan Jerzy mówił później koledze - jednemu z tych, z którymi przesiadywał na ławce w parku popijając nalewkę - że sprzedał dom za 20 tysięcy, że dali mu pieniądze, a wieczorem tego samego dnia przyszli i wszystko zabrali. Ale z dokumentów wynika, że w sierpniu 2010 - po zawarciu właściwej umowy sprzedaży - Jerzy Sz. dostał w gotówce 470 tysięcy. Co ciekawe, Tomasz N. - wręczając gotówkę - nie zadbał o to, by wziąć choćby pokwitowanie. Szybko też sprzedał dom. Taniej niż go według dokumentacji kupił, bo za 450 tysięcy złotych. Dom kupił miejscowy dzielnicowy. Dziś już emeryt, w innym procesie oskarżony o podobne oszustwa.
- Trudno powiedzieć dlaczego prokurator dwukrotnie umarzał postępowanie w tej sprawie - mówiła sędzia Barbara Krameris, uzasadniając wyrok. Zgodnie z prawem, po dwukrotnym umorzeniu śledztwa pokrzywdzony może sam wnieść oskarżenie. Tak się też stało w tej sprawie. Sąd Apelacyjny nie miał żadnych wątpliwości co do winy. Oskarżony i jego obrona próbowali przekonywać, że Tomasz N. nie wiedział o psychicznych problemach Jerzego Sz. Owszem wiedział, że lubi sobie wypić. Ale o tym, że pan Jerzy jest całkowicie zniszczony przez alkohol, Tomasz N. nie miał pojęcia. Zapewniał, że dał mu pieniądze - 470 tysięcy w gotówce.
- Pokrzywdzony nie potrafił odróżnić nominałów banknotów - mówiła tymczasem sędzia Krameris. - Jednemu ze swoich znajomych skarżył się, że nie ma pieniędzy na święta. A przecież leżało u niego 470 tysięcy.
Jerzy Sz. zmarł w grudniu 2010 roku, dzień po Bożym Narodzeniu. Dopiero wtedy rodzina dowiedziała się o jego transakcjach z Tomaszem N. - Najbardziej to chciałbym cofnąć czas - mówił dziennikarzom po rozprawie syn Jerzego Sz. pełniący rolę oskarżyciela w tej sprawie. Gdy ojciec żył, zajmował się nim, odwiedzał, przynosił jedzenie. Dziś mówi, że wyrzuca sobie, że to było zbyt mało.
Tomasz N. jest już prawomocnie skazany za inne podobne przestępstwo. Zabrał staruszce dom przy al. Paderewskiego we Wrocławiu. Dziś i ta kobieta już nie żyje. Tomasz N. został prawomocnie skazany na cztery lata więzienia. W sądzie mówił dziś, że chce starać się o wznowienie tamtej sprawy.
Na razie jednak jest dwukrotnie skazany za identyczne przestępstwa. A przed sądem okręgowym toczy się proces z jego udziałem. Pokrzywdzonymi są osoby chore, stare, niezaradne życiowo.
[a]https://gazetawroclawska.pl/policjant-byl-w-gangu-ktory-zabieral-mieszkania-starszym-i-chorym-w-piatek-wpadl/ar/3306712

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska