Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszuści coraz bardziej perfidni. Kradną, podając się za policję

Agata Grzelińska, współpraca SAS
Złodzieje są coraz bardziej bezczelni, podszywają się pod policjantów. Ostatnio wrocławianka zaufała rzekomemu policjantowi z Centralnego Biura Śledczego i oddała mu wszystkie pieniądze
Złodzieje są coraz bardziej bezczelni, podszywają się pod policjantów. Ostatnio wrocławianka zaufała rzekomemu policjantowi z Centralnego Biura Śledczego i oddała mu wszystkie pieniądze Polska Press Grupa
Oszuści są coraz bardziej wyrafinowani i perfidni. Poprzeczkę stawiają sobie coraz wyżej. Szukają ofiar już nie tylko wśród bardzo starych ludzi, mających problemy z pamięcią czy koncentracją, ale coraz młodszych i bystrych, jak emerytowani pracownicy naukowi. Ostatnio wrocławianka zaufała rzekomemu policjantowi z Centralnego Biura Śledczego i oddała mu wszystkie pieniądze. Co zrobić, by nie dać się oszukać złodziejom?

Wrocławianka nie może uwierzyć w to, co ją spotkało. - Wstydzę się, że jestem aż taka głupia! - mówi pani Maria, mieszkanka kamienicy na wrocławskim Śródmieściu. W poniedziałek na jej stacjonarny telefon zadzwonił mężczyzna podający się za oficera Centralnego Biura Śledczego Policji. Twierdził, że szajka hakerów włamuje się na konta w banku, w którym i ona zdeponowała oszczędności swojego życia. I że te pieniądze są poważnie zagrożone, trzeba więc szybko działać. Rzekomy oficer od razu doradził, żeby pani Maria potwierdziła najpierw... jego tożsamość, dzwoniąc na policyjną linię alarmową 997. Tak też zrobiła.

- Zadzwoniłam chyba z domowego numeru, bo w komórce nie mam takiego połączenia. Tam jakiś pan potwierdził, że naprawdę ich oficer do mnie dzwonił. Byli tak sugestywni, że uwierzyłam - opowiada. Po kilku kolejnych telefonach poszła do banku, wybrała wszystkie pieniądze (kilkadziesiąt tysięcy złotych) i oddała innemu mężczyźnie, który podawał się za funkcjonariusza CBŚP.

Kobieta cały czas bije się z myślami: jak ona, osoba bystra i inteligentna (była wykładowcą akademickim), dała się podejść w tak prosty sposób? - To wszystko wyglądało tak, jakbym uczestniczyła w jakimś filmie, jakby się to nie działo naprawdę. Cóż, straciłam wszystkie pieniądze. To oznacza koniec niezależności. Teraz dzieci będą mnie utrzymywać - dodaje z cierpkim uśmiechem.

Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy dolnośląskiej policji, mówi, że w poniedziałek we Wrocławiu było jeszcze pięć innych prób takiego oszustwa. Nieudanych. W Legnicy z kolei w miniony weekend policja dostała cztery zgłoszenia o próbach wyłudzenia pieniędzy metodą "na wnuczka". Legniccy złodzieje nie byli aż tak wyrafinowani, jak wrocławscy: podawali się za członków rodziny.

Policjantów nie dziwi historia pani Marii. Znają też inną wersję tego oszustwa. Najpierw dzwoni rzekomy wnuczek lub siostrzeniec, a chwilę potem jego wspólnik podający się za policjanta czy funkcjonariusza CBŚP, rozpracowującego tę szajkę. Wie o telefonie od oszusta i uspokaja. Wystarczy oddać pieniądze czy kosztowności, do momentu zatrzymania przestępców, do policyjnego depozytu i można spać spokojnie...

CZYTAJ DALEJ: Jak nie dać się oszukać złodziejom?

Złodzieje szukają ofiar już nie tylko wśród bardzo starych ludzi, mających problemy z pamięcią czy koncentracją, ale coraz młodszych i bystrych, jak emerytowani pracownicy naukowi. Wiedzą, że komuś takiemu nie mogą opowiedzieć ogranej bajeczki o wnuczku. W końcu tyle o tym w mediach... Dla kogoś takiego mają coś specjalnego. Na przykład historyjkę o hakerach atakujących bank, w którym ofiara ma konto, a na nim oszczędności życia. Tak jak pani Maria z Wrocławia, która w poniedziałek straciła w ten sposób kilkadziesiąt tysięcy złotych.

A wiedzą o hakerach, bo są funkcjonariuszami Centralnego Biura Śledczego Policji i prowadzą śledztwo. Rozumieją, że nikt nie musi im wierzyć na słowo. Sami proponują, by zadzwonić na znany policyjny numer 997 i potwierdzić ich tożsamość. Pani Maria zadzwoniła ze stacjonarnego telefonu. Inny oszust odezwał się w słuchawce, potwierdzając, że dzwoniący pracują w CBŚ. Czy tajemnica tej weryfikacji tkwi w klasycznym telefonie?

Złodzieje podają się nie tylko za wnuków czy siostrzeńców, ale też za policjantów, pracowników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, administracji i innych instytucji. Jak się przed nimi ochronić? Jak przekonać rodziców czy dziadków, by nie ufali obcym, nawet jeżeli udają stróżów prawa?

Policja nie pyta o pieniądze
Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji, radzi, jak uniknąć kradzieży. - Przede wszystkim należy zapamiętać podstawową zasadę: funkcjonariusz policji nigdy nie zadzwoni i nie zapyta o pieniądze, konto bankowe, rachunki bankowe czy oszczędności. Nie zaproponuje przekazania pieniędzy. Jeżeli ktoś zadzwoni i coś takiego powie, na 100 procent jest oszustem - mówi.
Aby upewnić się, że policjant, pracownik spółdzielni mieszkaniowej czy ZUS-u to nie oszust, należy zadzwonić do instytucji, którą reprezentuje. Nie należy przy tym korzystać z numerów, które podsuwają składający wizytę, bo oni podają numer do swoich wspólników, ale znaleźć taki numer samemu, np. na stronie internetowej tejże instytucji.
- Starsze osoby, które nie korzystają z internetu, powinny poprosić o pomoc kogoś z rodziny - dodaje rzecznik. - Na stronach internetowych Komendy Głównej Policji czy dolnośląskiej policji są wszelkie numery telefonów, pod którymi można zweryfikować tożsamość policjanta.
Na stronie Komendy Głównej Policji (tel. do centrali: 22 62 102 51) są też dane kontaktowe do Centralnego Biura Śledczego Policji (z dyżurnym CBŚP przez całą dobę można się kontaktować pod tel. 22 601 36 57).

Upatrzone ofiary
Ludzi oszukanych łączy wiek, zwykle są to starsi, ale też pewne cechy charakteru. - Sprawcy zazwyczaj wybierają osoby mniej czujne, chętne do udzielania pomocy - wylicza policjant i przypomina jedną z bardziej wstrząsających historii. - Prosimy pracowników banków o czujność, bo często próby oszustwa wiążą się z podejmowaniem pieniędzy z kont. A to się zdarzyło w jednym z powiatów dolnośląskich. Starsza pani przyszła wypłacić oszczędności życia. Pracownicę banku coś zaniepokoiło. Rozmawiała z tą klientką ponad pół godziny, przekonywała ją, by się upewniła i sprawdziła, kim jest ktoś, kto prosi ją o pomoc finansową. Niestety, starsza pani była tak pewna swego, że wypłaciła pieniądze i chwilę później przekazała je oszustowi.

Porozmawiaj z matką, babcią, dziadkiem, ciotką
Mimo że oszuści mają coraz więcej fantazji, wciąż wykorzystują klasyczną metodę na wnuczka. Co zrobić, gdy dzwoni taki rzekomy krewny?

- Wystarczy zadać konkretne pytanie o sprawy rodzinne, które prawdziwy wnuczek będzie znał, a złodziej nie. Na przykład: "Kiedy i z kim byłeś u mnie ostatnio?". Oszust nie będzie tego wiedział - radzi policjant. - Apelujemy też do rodzin, do wnuczków, siostrzeńców, siostrzenic, żeby rozmawiali o takich kradzieżach ze swoimi babciami czy dziadkami, by ich ostrzegali.
Ludzi dających się oszukać jest na szczęście coraz mniej.

- Coraz częściej osoby starsze nie dają się oszukać, stosując się do zaleceń, które często przekazujemy w mediach, parafiach czy w Akademii Bezpiecznego Seniora - dodaje st. asp. Paweł Petrykowski. I przypomina, by jak najszybciej o telefonach od oszustów powiadamiać policję. Bo wtedy szanse na ich ujęcie są o wiele większe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska