Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Orle gniazdo ambicją budowane - Orzeł Acana Jelcz-Laskowice trzecią drużyną Futsal Ekstraklasy

Rafał Hydzik
fot. Orzeł Acana Jelcz-Laskowice / Jarosław Frąckowiak
„Ambicja” i „poświęcenie” - te dwa słowa Jesús „Chus” López García powtarza w niemal każdym wypowiadanym zdaniu. Trudno o bardziej trafny wybór dla trenera drużyny, która cztery lata temu była jedynie pomysłem w głowie swoich założycieli. Drużyny, która zamiast raczkować, śmiało kroczy przed siebie, coraz wyżej stawiając poprzeczkę. Orzeł Acana Jelcz-Laskowice w swoim czwartym sezonie zajmuje trzecie miejsce w polskiej Futsal Ekstraklasie. - To wynik na chłodno ocenionego potencjału drużyny – mówi Sebastian Bednarz, założyciel i prezes Orła.

Bednarz poznał Jarosława Patałucha podczas halowych rozgrywek amatorskiej ligi Wrocbal. Pierwszy z nich prowadził drużynę Uniwersytetu Przyrodniczego, drugi zaś dowodził drużyną Akademii Wojsk Lądowych. Patałuch przykuł uwagę swojego przeciwnika niespotykanym na tym poziomie profesjonalizmem - oglądał jego mecze i sumiennie je studiował, co pomogło mu odnieść zwycięstwo w bezpośrednim starciu. Kiedy więc w głowie Bednarza rodził się futsalowy pomysł, wiedział dokąd dzwonić.

Nie trzeba było wiele, by obaj złapali bakcyla. Powodzenie rozmów z Centrum Sportu i Rekreacji w Jelczu-Laskowicach przypieczętowało powstanie nowego klubu na mapie polskiego futsalu. Pierwotna drużyna składała się z amatorów piłki kopanej, których świeżo upieczeni prezesi znali z Wrocławia. Bednarz objął stanowisko pierwszego trenera, Patałuch stał się jego asystentem. Na inaugurację zorganizowali turniej Futsal Masters, który stał się klubową tradycją i rokrocznie odbywa się w Jelczu.

Pierwsza runda zweryfikowała plany Orła. Mimo że udało się wskoczyć na wolne miejsce na zapleczu ekstraklasy, drużyna amatorów nie miała większych szans w starciu ze stałymi bywalcami pierwszej ligi. Stało się jasne, że konieczna jest zmiana organizacji w klubie. Tym samym do Jelcza trafił Andrea Bucciol, uznane nazwisko w polskim futsalu, znajomy Bednarza. Włoch, który prowadził m.in. Rekord Bielsko-Biała i reprezentację Polski, towarzyszył prezesowi Orła w rekonesansie elity światowego futsalu podczas półfinałów Ligi Mistrzów w Barcelonie.


W pogoni za sercem

To jednak nie wystarczyło. Treningi odbywały się ledwie trzy razy w tygodniu, a na nich meldowała się raptem garstka zawodników. Jedynie wycofanie się jednej z drużyn pozwoliło podopiecznym Bucciola zostać w pierwszej lidze. Wtedy właśnie szereg zbiegów okoliczności połączył drogi Orła i bramkarza reprezentacji Katalonii, Jesúsa Lópeza Garcíi, znanego jako „Chus”. Do Polski przywędrował za kobietą, Aleksandrą. Po uszy zakochany w futsalu Hiszpan zaczął szukać okazji do kontynuowania swojej kariery i poprzez sznur znajomości trafił do Jelcza.

Po kilku meczach odniósł kontuzję łydki, która na dłużej przykuła go do trybun. Ogromny głód gry zaspokajał, jeżdżąc razem z drużyną, podsuwając trenerom innowacyjne rozwiązania. - Andrea wówczas zrezygnował, więc pojawił się pomysł wysłania Chusa na kurs trenerski - wspomina Patałuch. - Języka nie znał, ale poradził sobie bez zarzutów. Wrócił do nas z oceną „pięć”, a my go ustanowiliśmy pierwszym trenerem.

- Proponowano mi, żebym został grającym trenerem - mówi Chus. - Odpowiedziałem wtedy, że jeśli chciałbym bronić, wróciłbym do Hiszpanii. Nie miałem motywacji, by bronić w polskiej pierwszej lidze. Miałem za to motywację, by w niej trenować. Chciałem być najlepszy - wspomina. Orła objął więc niespełna 30-letni Hiszpan, z prawdopodobnie najlepszym CV w historii polskich parkietów.

Dla klubu oznaczało to jedno - Orzeł Acana Jelcz-Laskowice musi stać się klubem w pełni sprofesjonalizowanym. W pierwszym sezonie pod wodzą Chusa szeregi Orła wzmocniono dużą grupą nazwisk, w tym Maciejem Foltynem czy Sebastianem Wojciechowskim, którzy w Jelczu grają do dziś. Wówczas udało się dobrnąć do finału baraży, jednak awans do ekstraklasy przyszedł dopiero rok później.

Trener z nazwiskiem
Wówczas ukształtowała się kadra, którą Chus dysponuje dziś. Wzmocnienia na poziomie ekstraklasy były już konieczne. Z drużyny walczącej w barażach ostał się trzon, do nich natomiast przyłączono szereg nowych zawodników, w dużej mierze z zagranicy. - Oni doskonale widzą, co w Jelczu oferujemy - mówi Bednarz. - Zachęcamy zawodników swoim zaangażowaniem, ambicją, profesjonalizmem. Każdy, kto do nas trafia, wie, jakie są tu priorytety. Futsal i tylko futsal, zawodnicy nie muszą zaprzątać sobie głowy czymkolwiek innym. Przede wszystkim jednak naszą kartą przetargową jest trener - tłumaczy.

Pierwszym Brazylijczykiem, który trafił do jelczańskiej szatni, był Victor Andrade, niegdyś młodzieżowy reprezentant swojego kraju. Jego pozyskanie z Fluminense było już wyraźnym sygnałem wysłanym przez Orła. Andrade bowiem dorastał grając tylko w futsal, od dziecka w telewizji oglądając nie Ronaldo i Rivaldo, tylko Falcão i Vandera Cariocę. - Do Jelcza trafiłem, bo wiedziałem, kim jest Chus - opowiada. - Znałem jego historię, widziałem jego mecze i tytuły. Jestem dumny, że gram dla tego człowieka - dodaje.

Nie tylko Andrade, ale także kapitan klubu i jego największa gwiazda, Maciej Foltyn, otwarcie mówi o wpływie Chusa na jego przenosiny do Jelcza-Laskowic. Polski bramkarz podjął duże ryzyko, robiąc krok w tył z ekstraklasy do pierwszej ligi, w której wówczas znajdował się Orzeł. Dziś jednak ponownie znajduje się w elicie i z dnia na dzień pod okiem trenera czyni coraz większe postępy. Prawdopodobnie to samo o swoim transferze do Orła może powiedzieć cała reszta podopiecznych Chusa. - Pewnie przekonało ich to, że jestem piękny - żartuje Hiszpan.

- Kontrakt podpisałem na minimum trzy lata. Może to dużo, zwłaszcza przy mojej ambicji, ale na nic nie mogę narzekać. Niedługo biorę ślub, buduję dom niedaleko klubu, być może zostanę tu całe życie. Chcę być najlepszy w Polsce, a następny krok to dominacja w Europie - opowiada Chus.

Ścisły plan

Dziś Orzeł Acana Jelcz-Laskowice określa się jako „projekt”. Zorganizowany, przemyślany i dopięty na ostatni guzik. - Mamy przygotowany określony plan rozwoju, do którego realizacji stopniowo dążymy, począwszy od pierwszej drużyny, po akademię i sferę biznesową klubu - mówi Bednarz. - Chcemy popularyzować i rozwijać futsal jako dyscyplinę, jednocześnie dominując krajowe podwórko - dodaje. W chwili obecnej bezkonkurencyjnym hegemonem polskich parkietów jest Rekord Bielsko-Biała, jednak nie ma w Jelczu ani jednej osoby, która nie wierzy, że role się odwrócą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Orle gniazdo ambicją budowane - Orzeł Acana Jelcz-Laskowice trzecią drużyną Futsal Ekstraklasy - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska