Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojcze nasz... To nie Bóg nas kusi, lecz szatan

Janusz Michalczyk
archiwum
Kto codziennie odmawiał pacierz przed snem, może mieć teraz problemy z zaśnięciem. Rutynowe odklepanie modlitwy nie będzie możliwe, bo papież Franciszek zmienił dla Polaków fragment „Ojcze nasz”. Wyryte w pamięci zwroty wyskakują całkowicie bezrefleksyjnie, a gdy słowa same cisną się na usta, nie sposób ustrzec się pomyłek. Z pewnością większość będzie się jąkać, gdy nadejdzie fraza „I nie wódź nas na pokuszenie”.

To ona została przez papieża zastąpiona zdaniem „Nie opuszczaj nas w pokusie”. Oficjalne wyjaśnienie jest następujące: Bóg nie może wodzić nas na pokuszenie - jest to rolą Szatana. Dodajmy, że taką zmianę wprowadzili już m.in. Włosi i Francuzi.

Z pewnością teologowie potrafią wytłumaczyć, jaka jest różnica pomiędzy sytuacją, gdy to Bóg prowokuje człowieka do grzechu, a taką, gdy tylko przyzwala Szatanowi na kuszenie. Niewątpliwie dla papieża ważne jest podkreślenie, że Bóg zawsze stoi po naszej stronie, inaczej mówiąc - nigdy nie jest przeciwko nam, zwłaszcza wtedy, gdy upadamy.

Dla zwykłego katolika kłopot może być jednak innego rodzaju. Kto dziś myśli w ogóle o szatanie (diable), pomijając miłośników horrorów i egzorcyzmów? Z perspektywy współczesnego człowieka, który korzysta z internetu, telewizji satelitarnej i telefonu komórkowego, diabeł wydaje się figurą z bajek dla niegrzecznych dzieci.

Jako kaznodzieja Franciszek ma rację, o czym najlepiej zaświadcza biblijna księga Hioba. Pamiętacie? Szatan poddaje w wątpliwość bezinteresowność Hioba. Twierdzi, że Hiob jest wierny Bogu, bo ten sprzyja mu we wszystkim. Wtedy Bóg pozwala szatanowi doświadczyć Hioba serią nieszczęść - traci wszystkie dzieci i cały majątek, a potem zapada na okropną chorobę. To samo dno egzystencji człowieka. Hiob odrzuca sugestie przyjaciół, że został sprawiedliwie ukarany za swoje grzechy, a jednocześnie nie złorzeczy Bogu i nadal pokłada w nim ufność. W sensie religijnym księga Hioba przypomina nam, że cierpienie jest nieodłącznie związane z dolą człowieczą, zaś prawdziwa wiara polega na uznaniu, że Bóg może uczynić z człowiekiem wszystko, jest w swych wyrokach nieodgadniony.

Gorliwy katolik, osoba głęboko przeżywająca swą wiarę, przyjmie to za oczywistość. Inaczej ma się jednak sprawa z resztą wiernych, bo nie widzą sensu w wielkim cierpieniu, a przyzwalający na nie Bóg nie budzi ich entuzjazmu. Zapewne dobrze wiedział o tym autor księgi, bo w zakończeniu mowa jest o tym, że Bóg wynagrodził Hioba kolejnymi dziećmi (córki były jeszcze piękniejsze), większym od poprzedniego majątkiem oraz dał mu dodatkowe 140 lat życia, żeby się tym wszystkim nacieszył. Takie zakończenie opowieści o Hiobie jest nie tylko znakomitym pocieszeniem dla słabszych w wierze, ale również potężnym źródłem nadziei dla wszystkich, bo można ten finał interpretować jako obietnicę zbawienia i szczęśliwego żywota w raju.

Zauważmy na koniec, że nikt przy zdrowych zmysłach nie prosi Boga, by zesłał na niego cierpienie. Człowiek nie potrzebuje cierpienia. Rzecz w tym, że słabe są szanse, by go w całym swoim życiu uniknął. Co nam pozostaje? Katolicy będą się teraz modlić: „Nie opuszczaj nas w pokusie i chroń ode złego. Amen”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska