Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojcze nasz, któryś jest z miasta Alzheimera, czyli osiem cudów Wrocławia (prezydenckich)

Jacek Antczak
Jacek Antczak
Jacek Antczak fot. Paweł Relikowski
Świat ma, jak wiadomo, cudów siedem. No, może czternaście, jeśli liczyć z siedmioma nowymi, które wytypowano w ogólnoświatowej zabawie na przełomie XX i XXI wieku. Wrocław też zamierza ogłosić swoje cuda, a właściwie je pokaże światu w 2016 roku, gdy stanie się Europejską Stolicą Kultury. Oczywiście, nie chodzi o kanonizację czy beatyfikacjęnaszego miasta, bo w sferze public relation już dawno się dokonała. Tym razem zbieramy pomysły, co takim naszym wrocławskim, ponadczasowym cudem naprawdę jest.

Własne propozycje przedstawił już Rafał Dutkiewicz. Jak wiadomo, prezydenta mamy oryginalnego, żeby nie napisać... cudownego, więc jego propozycje też są niecodzienne. Prezydent Wrocławia nie mógł się zdecydować, więc uznał, że u nas cudów jest (zdarzyło się?) aż osiem. I nie są to jakieś banalne, architektoniczno-zabytkowe perełki. Nie jakieś tam nasze miejskie Piramidy Cheopsa (Hala Ludowa/Stulecia), Koloseum (Stadion Wrocław), wiszące ogrody królowej Semiramidy (ogród Japoński z pobliską fontanną), ewentualnie stojący między Renomą a Solpolem cudny Kolos Rodyjski (pomnik Bolesława Chrobrego na koniu).

Nawet trudno żartować sobie z cudów, jakie zdecydował się wymienić prezydent, bo można zostać posądzonym o obrażanie uczuć religijnych większości wrocławian albo co najmniej o brak szacunku do naszego dziedzictwa wielokulturowego. Prezydent poprzeczkę zawiesił bowiem wyjątkowo wysoko. Można nawet powiedzieć, że Rafał Dutkiewicz wstrzymał Słońce, a ruszył Ziemię. Wszak na jego liście znalazł się Mikołaj Kopernik, który był onegdaj kanonikiem kapituły wrocławskiej.

Podobnie jest w przypadku "Księgi henrykowskiej" (książka o opactwie, z polskim zdaniem), "Ojcze nasz" made in Poland czy "Pana Tadeusza". Księga z tym "a ti poziwai" aspiruje do listy światowego dziedzictwa UNESCO, a najstarsza polska wersja modlitwy ukazała się drukiem we Wrocławiu w dziele pt. "Statuta Synodalia Episcoporum Wratislaviensium". Nasz wieszcz wprawdzie nie napisał epopei narodowej we Wrocławiu, ale jakimś cudem rękopis udało się zdobyć i jest skarbem naszego Zakładu im. Ossolińskich. "Pan Tadeusz" będzie miał nawet u nas własne muzeum. Cudowne, bo multimedialne.

W przypadku wrocławsko-breslauerowskich noblistów, których także wymienia prezydent, można już chyba polemizować. No tak, urodzili się, mieszkali lub pracowali we Wrocławiu: Max Born, Friedrich Bergius, Gerhart Hauptmann i jeszcze siedmiu innych mniej lub bardziej ciekawych postaci świata nauki i literatury. Tylko co z tego? Genius loci? Chwalić się będzie można, jak Nobla zgarną Tadeusz Różewicz,Olga Tokarczuk albo któryś z profesorów naszych uniwersytetów lub politechniki.Ten cud kiedyś nastąpi.

To już bardziej psychologicznie uzasadnione jest przywoływanie dwóch innych postaci z annałów Breslau. Nazwisko pierwszego, wybitnego psychiatry, niesprawiedliwie wciąż się zapomina (tak, tak, Alzheimer). Drugi, psycholog William Stern, wymyślił pojęcie, o którym niektórzy nie mają pojęcia: iloraz inteligencji. Prezydent, wpisując Sterna i to jego IQ na własną listę wrocławskich cudów, wyraźnie był wobec kogoś złośliwy. Ciekawe, wobec kogo? Inteligentnie to rozegrał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska