Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odwaga ofiar zła

Katarzyna Kaczorowska
Katarzyna Kaczorowska, redaktor "Polski-Gazety Wrocławskiej"
Katarzyna Kaczorowska, redaktor "Polski-Gazety Wrocławskiej" Paweł Relikowski
Pamiętam sprzed lat film z Jodie Foster. "Oskarżeni" to wstrząsająca historia nastolatki, która zostaje zgwałcona.

W czasie procesu gwałcicieli odbywa się sąd nie nad ich okrucieństwem, ale nad ich ofiarą. Bo bywała zbyt swobodna. Bo kiedy przyszła sama do nocnego baru w opiętych dżinsach i kokieteryjnie uśmiechała się do grupy młodych mężczyzn grających w bilard, to przecież sama się prosiła o to, żeby zrobili z nią to, co zrobili. Foster dostała za tę rolę swojego pierwszego Oscara. Ale najbardziej wstrząsające w "Oskarżonych" jest to, że film opowiada prawdziwą historię prawdziwej ofiary.

To banalne stwierdzenie, że mężczyźni od wieków prowadzą wojny i że od wieków w czasie tych wojen gwałty były jedną z form poniżania przeciwnika i stygmatyzacji jego kobiet. Zhańbione, praktycznie nie miały powrotu do swoich społeczności rodząc dzieci wrogów. I nie mają nadal, choć nie żyjemy ani w czasach starożytnych, ani średniowiecznych. W czasie ostatniej wojny na Bałkanach, w centrum Europy, praktycznie u wrót Unii Europejskiej, bośniackie kobiety były gwałcone jak setki lat temu. Podobnie było w czasie wojny w Czeczenii czy jest teraz w ogarniętym wojną domową Kongu.

W machoistycznym świecie ofiara nie ma głosu - dlatego można ją bezkarnie zhańbić, odedrzeć z godności, pozbawić tego, co najbardziej intymne, odebrać poczucie bezpieczeństwa i zaufania do drugiego człowieka. Ofiara nie ma głosu, bo silniejszy od krzywdy jest wstyd, który nie pozwala mówić o cierpieniu. Bo każda głośna skarga będzie uruchamiać lawinę skojarzeń i przypominać wszystkim wokół - o, to jest TA, KTÓRA DAŁA SIĘ ZGWAŁCIĆ. A więc nie obroniła siebie i swojej czci. A więc jest gorsza i zasłużyła na hańbę.

Komenda Główna Policji dysponuje danymi, według których Wrocław, spośród 16 miast wojewódzkich, zajmuje pierwsze miejsce pod względem liczby - 71 - zgłoszonych gwałtów. Tuż za nami jest trzy razy większa Warszawa (68), ale w Rzeszowie, który jest ostatni, takich spraw było zaledwie 4. Nie wierzę, że przodujemy w tej statystyce dlatego, że mamy we Wrocławiu nadreprezentację gwałcicieli. Tak jak nie wierzę w to, że w Rzeszowie, Gorzowie Wielkopolskim czy Opolu nie ma zgwałconych kobiet.

Są, tylko wstyd nie pozwala im pójść na policję i opowiedzieć obcej osobie o tym, co je spotkało. Bo przecież gwałt jest ścigany na wniosek, a nie z urzędu. Bo ciągle żywe jest społeczne przekonanie, że to nie gwałciciel jest winny, ale ofiara, bo na pewno prowokowała tego mężczyznę krótką spódnicą, głębokim dekoltem, wyzywającym spojrzeniem, tym jak poruszała biodrami, po prostu wszystkim.

To ponury schemat, którego fałsz najłatwiej obnażyć absurdalnym stwierdzeniem - jeśli kobieta prowokuje tym, że jest, to każdy mężczyzna to potencjalny gwałciciel, choćby z faktu posiadania narzędzia zbrodni.
Nie wiem, czy wrocławianki zgłaszające się na policję mają w sobie więcej odwagi, czy chęci odwetu. Ale na pewno przełamują społeczne tabu, które ciągle sprawia, że ofiara gwałtu ze swoim bólem zostaje sama, przeżywając go w ukryciu, a jej oprawca żyje w poczuciu bezkarności. Trudno o sytuację bardziej urągającą elementarnemu poczuciu sprawiedliwości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska