Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odra i Widawa to magazyny bomb. Niewybuchy wyrzucano do rzek w czasach II wojny światowej

Eliza Głowicka
Dwa lata temu na Ostrowie Tumskim przy pogłębianiu Odry natrafiono na bombę lotniczą
Dwa lata temu na Ostrowie Tumskim przy pogłębianiu Odry natrafiono na bombę lotniczą fot. Tomasz Hołod
Niemal codziennie wrocławski patrol saperski jedzie zabrać jakiś zardzewiały niewypał lub niewybuch z koryta Odry, Widawy, a czasem innej z rzek przepływających przez Wrocław lub okoliczne miejscowości. Od początku maja, gdy rozpoczęły się prace przy pogłębianiu koryta Odry, poszerzaniu koryta Widawy i remoncie wałów przeciwpowodziowych, saperzy wywieźli na poligon prawie 70 różnych niewybuchów z czasów II wojny światowej. Jak się okazuje, większość z nich wrzucili do wody po wojnie mieszkańcy Wrocławia.

W zeszły czwartek w czasie robót przy wałach na Kozanowie, robotnicy odkopali radziecki pocisk artyleryjski kaliber 150 mm z całym zapalnikiem. Ledwo saperzy go stamtąd zabrali, gdy zawiadomiono ich o kolejnym niebezpiecznym znalezisku. Tym razem pod mostem Swojczyckim operator koparki natrafił na podejrzany przedmiot leżący na dnie Odry. Był to również skorodowany pocisk artyleryjski. - Na szczęście firmy, które tam pracują, mają duże doświadczenie. Ludzie są czujni i nas powiadamiają - opowiada st. chorąży Przemysław Parol, dowódca patrolu saperskiego.

Wśród wydobywanych z dna i brzegów rzek niewypałów i niewybuchów były m.in. 250-kilowe bomby lotnicze, pociski artyleryjskie, granaty moździerzowe i ręczne, a nawet miny przeciwpancerne. Jak przyznają saperzy, duża część niewybuchów w korycie Odry czy Widawy nie znalazła się tam w wyniku działań wojennych. Choćby leżące na kamieniach na dnie miny przeciwpancerne lub granaty moździerzowe. - W ten sposób ludzie po wojnie pozbywali się niebezpiecznych znalezisk. Musieli liczyć na siebie, a nie na wojsko czy milicję. Najłatwiej było wrzucić pocisk do rzeki - opowiada Parol.

Podobny sposób "rozminowywania" stosowali rolnicy na podwrocławskich wsiach, gdy wykopali na polu ornym niewybuch. - Po prostu wrzucali go do rowu melioracyjnego i zapominali o problemie. Po latach znajduje się niewybuchy podczas prac przy oczyszczaniu rowów - mówi z kolei st. sierżant Ryszard Szuba. Bywa, że saperzy jadą do jednego zgłoszenia, a na miejscu ludzie wskazują kolejne niewybuchy w rowie, o których przez lata milczeli.

Saperzy twierdzą, że wszystkie niewybuchy są niebezpieczne. - Inna jest adrenalina przy bombie, a inna przy granacie ręcznym. Taki mały granat ma bardzo prostą konstrukcję zapalnika i może wybuchnąć w rękach. Trzeba się z nim delikatnie obchodzić - mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska