Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odjechała nie swoim autem. Zorientowała się po przejechaniu...70 km

Małgorzata Moczulska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne P-szat/Wikimedia
35-latka ze Szklarskiej Poręby wybrała się na urlop na Mazowsze. Przejeżdżając przez powiat garwoliński zatrzymała się na poboczu i poszła do lasu sprawdzić, czy są już grzyby. Po chwili wróciła i udała się w dalszą drogę. Tyle, że wsiadła nie do swojego samochodu. Jak potem tłumaczyła, w środku były kluczyki, więc bez problemu odpaliła auto. Dopiero po 70 kilometrach zorientowała się, że to nie jej samochód i zgłosiła się na komendę policji w Puławach.

- Przyznam, że byliśmy wszyscy w szoku. Pani nie potrafiła wyjaśnić swojej pomyłki. Przezornie zbadaliśmy ją nawet na alkomacie, ale okazało się, że była trzeźwa - opowiada Marcin Koper, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Puławach.

W tym samym czasie mieszkaniec Łaskarza nieopodal Gawrolina stał przy drodze obok lasu i szukał zaparkowanego tam wcześniej auta. Fiata 126p nie było. Na poboczu stało natomiast cinquecento należące do Dolnoślązaczki. Było w tym samym kolorze co jego "maluch".

35-latka za swoje niebywałe roztargnienie odpowie przed sądem. Usłyszała już zarzut krótkotrwałego użycia pojazdu. Grozi jej nawet 5 lat więzienia.

Wbrew pozorom wyczyn mieszkanki Szklarskiej Poręby nie jest czymś wyjątkowym. Na przykład znany w Bielawie stomatolog zgłosił kradzież swojego samochodu. Zrozpaczony przyszedł na policję wcześnie rano i zeznał, że w nocy ktoś ukradł mu auto spod domu. Opowiadał, że przyjechał wieczorem z pracy, potem już nigdzie nie jechał, a rano nie było auta przed domem. Policjanci zgłoszenie przyjęli i zaczęli szukać skradzionego samochodu. Po kilkunastu godzinach odnaleźli nietknięte auto 200 metrów od domu lekarza.

Wtedy doktor przypomniał sobie, że wieczorem wyszedł z domu do sklepu po papierosy, a że nie było jego ulubionych, to wsiadł do auta i podjechał kilkaset metrów do następnego sklepu. Wrócił na piechotę.

- Przez jego roztargnienie trzech policjantów pracowało prawie cały dzień przy poszukiwaniu auta, które tak naprawdę nie zginęło - podsumował Waldemar Kocyła, zastępca komendanta w Bielawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska