Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od września sześciolatki idą do podstawówek. Czy Dolny Śląsk jest na to gotowy?

Malwina Gadawa
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne fot. Polskapresse
We wrześniu, po raz pierwszy w historii, sześciolatki powinny obowiązkowo pójść do pierwszych klas podstawówek. Czy Dolny Śląsk jest gotów do rozpoczęcia tego eksperymentu? daniem kuratorium oświaty - już tak.

Ile sześciolatków na Dolnym Śląsku pójdzie we wrześniu do pierwszej klasy? Jeszcze nie wiadomo. Choć za dwa dni rozpoczynają się wakacje, na pewno nie będą mieli ich dyrektorzy podstawówek, którzy do ostatnich chwil będą musieli dbać o to, żeby ich szkoły były przygotowane na przyjęcie maluchów.

Beata Pawłowicz, dolnośląski kurator oświaty uspokaja. - Jesteśmy gotowi na przyjęcie sześciolatków. Wszystkie szkoły są przygotowane. Zaledwie w trzech procentach dolnośląskich placówek mogą być drobne uchybienia. Jednak jest jeszcze czas na ich naprawienie - mówi Beata Pawłowicz.

Liczba sześciolatków w pierwszych klasach nie jest jeszcze znana. Może się zmienić nawet we wrześniu. Nawet wtedy rodzice będą jeszcze mogli przenieść swe dziecko ponownie do zerówki.

Przypomnijmy: nowy rok szkolny będzie rewolucyjny. Rodzice po raz pierwszy muszą obowiązkowo zapisać do szkoły nie tylko siedmiolatki (urodzone w 2007 r.), ale także sześciolatki, które urodziły się w pierwszej połowie 2008 r. Wybór mają jeszcze rodzice dzieci urodzonych w drugiej połowie 2008.

Na Dolnym Śląsku rodzice sześciolatków na razie nie wysyłają masowo swoich dzieci do szkoły. Co ciekawe, nawet tych, których obowiązek szkolny już dotyczy.

Dzieci wcale nie garną się do szkoły
Na Dolnym Śląsku jest ponad 11 tysięcy dzieci urodzonych w pierwszym półroczu 2008 roku, które powinny rozpocząć naukę w pierwszej klasie. Więcej jest tych urodzonych w drugiej połowie roku - 17,5 tys. We Wrocławiu naukę we wrześniu powinno rozpocząć prawie 9 tys. małych wrocławian, w tym 3142 sześciolatków. Po pierwszym etapie rekrutacji elektronicznej spośród tej drugiej grupy do szkoły zapisano ok. 2,2 tys. dzieci (70 proc.). Brakowało więc blisko 1000.

Tymczasem do pierwszej klasy zapisano już blisko 2,5 tys. dzieci z Dolnego Śląska, w tym 500 wrocławskich sześciolatków (dane po pierwszym etapie rekrutacji) z 3213 urodzonych w drugiej połowie 2008 r. Ich rodzice mają jeszcze prawo wybrać, czy posłać dzieci do szkoły teraz, czy dopiero za rok.

Urzędnicy z wrocławskiego magistratu tłumaczyli, że trudno podać dokładne liczby, ponieważ rekrutacja trwa i zakończy się dopiero z końcem sierpnia. Rodzice mogą do tego czasu zapisywać dzieci do szkół podstawowych.

Rodzice odwlekają zapisy i badają dzieci - CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Okazuje się jednak, że rodzice niektórych sześciolatków nadal nie chcą, by we wrześniu poszły one do szkoły. Robią, co mogą, żeby opóźnić rozpoczęcie ich edukacji. A co mogą? Wrocławskie poradnie psychologiczno-pedagogiczne są oblegane, bo to właśnie opinia pedagogów może odroczyć obowiązek szkolny.

- Na początku kwietnia już ponad 300 sześciolatków z pierwszego półrocza 2008 otrzymało decyzję o odroczeniu tego obowiązku. Kolejne 300 dzieci jest zarejestrowanych w poradniach, by uzyskać diagnozę dojrzałości szkolnej - mówiła nam Ewa Przegoń z departamentu edukacji we wrocławskim magistracie.

Na Dolnym Śląsku do poradni wpłynęły już w sumie 4462 wnioski - wydano 1300 opinii o odroczeniu obowiązku szkolnego. Wiadomo także, że w przypadku 1600 dzieci poradnie nie wydały opinii o odroczeniu obowiązku szkolnego.
Liczby te nie są jednak ostateczne. Część rodziców wzięła udział w rekrutacji do pierwszej klasy, ale teraz stara się o to, by ich dziecko poszło do szkoły o rok później.

Maria Kędzierska, dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 1 przy ul. Kościuszki we Wrocławiu, mówi, że u nich kolejek zaniepokojonych rodziców już nie ma. Przyznaje, że więcej osób było na badaniach w kwietniu i maju.

- Część opinii, które wydaliśmy, faktycznie była negatywna. Wiązało się to głównie z niedojrzałością społeczno-emocjonalną dzieci - mówi Maria Kędzierska.

Czym się objawia brak takiej dojrzałości? Dziecko nie jest gotowe rozstać się na dłużej z mamą lub nie jest w tym momencie w stanie podjąć trudu i wysiłku, jaki spoczywa na uczniu.

Opinia poradni podlega jeszcze ocenie dyrektora szkoły. To jego decyzja jest ostateczna podczas rekrutacji dziecka do pierwszej klasy.
Dolnośląska kurator oświaty uważa, że te liczby mogą się jeszcze zmienić. Daleka jest od przesądzania, czy wiele sześciolatków, których dotyczy obowiązek szkolny, nie pójdzie jednak do pierwszej klasy.

- Rodzice mają wiele obaw, co jest zrozumiałe. Często dzwonią do kuratorium i pytają o wiele rzeczy. Niektórzy, mając już opinię o odroczeniu obowiązku szkolnego, zmieniają jednak zdanie i chcą wysłać swoją pociechę do pierwszej klasy - mówi Beata Pawłowicz.

Miejsce do zabawy to jeszcze nie wszystko?
Jakie warunki musi spełnić szkoła, w której mają się uczyć sześcioletnie dzieci? Czas zajęć ma być dostosowany do możliwości najmłodszych dzieci, niezależnie od szkolnych dzwonków. Klasy nie mogą liczyć więcej niż 25 uczniów. W pomieszczeniach, w których uczą się dzieci, powinny być specjalne meble i wyodrębnione miejsca do zabawy oraz na podręczniki i przybory szkolne. Sześciolatki powinny mieć dostęp do świetlicy i zapewnioną w niej opiekę (jedna opiekunka maksimum na 25 dzieci). Toalety muszą być przystosowane do wymogów najmłodszych. W szkole powinny być także zajęcia pozalekcyjne zarówno dla uczniów uzdolnionych, jak też mających problemy w nauce. Efekty kształcenia będą wymagane po III klasie. Dzieci mają mieć wsparcie psychologiczno--pedagogiczne.

Beata Pawłowicz zapewnia, że w dolnośląskich szkołach, do których już za dwa miesiące pójdą sześciolatki, właśnie tak jest.
- Szkoły są gotowe na przyjęcie maluchów. Sprawdzaliśmy wszystkie placówki i tylko w niektórych uznaliśmy, że powinno się dopracować niektóre elementy, ale naprawdę są to szczegóły. W niektórych np. lepiej mogłoby być oddzielone pomieszczenie edukacyjne od rekreacyjnego. Choć uwagi mamy naprawdę może do 3 procent szkół, to jesteśmy świadomi, że konkretne szkoły są bardzo ważne dla rodziców. Dyrektorzy i samorządy, którym podlegają podstawówki, mają jeszcze dwa miesiące na dopracowanie wszystkiego. Jesteśmy w kontakcie z tymi szkołami. Wszystkie uchybienia na pewno zostaną naprawione - mówi Pawłowicz.

Dodaje, że dla kuratorium bardzo ważne jest także wyposażenie szkół.

Beata Pawłowicz zapewnia, że najważniejsze jest dobro dzieci, dlatego kuratorium 29 sierpnia zorganizuje spotkanie dla nauczycieli, którzy będą zajmować się uczniami z klas pierwszych. Poprowadzi je prof. Anna Brzezińska z Uniwersytetu Poznańskiego, specjalistka w zakresie edukacji wczesnoszkolnej.

Inaczej uważa Joanna Klima, koordynatorka Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców, która sama jest nauczycielem.
- Podstawowym błędem tej reformy jest to, że rodzice nie mają wyboru. A to oni powinni decydować, co jest najlepsze dla ich dziecka - mówi Klima.

- Jesteśmy zwolennikami edukacji dzieci 6-letnich, jednak ta edukacja powinna odbywać się w odpowiednich warunkach, a metody muszą być dostosowane do potrzeb dzieci. Dla sześciolatków najlepsze są warunki panujące w przedszkolu. Choć w szkole ma być kącik do rekreacji, to nie będzie już to samo - mówi Joanna Klima.

STOWARZYSZENIE RZECZNIK PRAW RODZICÓW: WIELE SZKÓŁ NIE JEST ODPOWIEDNIO PRZYGOTOWANYCH - CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Uważa ona, że wbrew zapewnieniom Ministerstwa Edukacji Narodowej czy kuratorium, wiele szkół nie jest odpowiednio przygotowanych na przyjęcie dzieci. Klima podaje, że brakuje kącika zabaw, często świetlic czy stołówek lub są one przepełnione.

O jakie szkoły na Dolnym Śląsku chodzi? Tego przedstawicielka stowarzyszenia nie mówi. Przyznaje, że o wielu sprawach wie dzięki sygnałom od rodziców.

- Nas dyrektorzy po prostu nie chcą wpuszczać do szkoły. Boją się - mówi Klima.

Jej zdaniem, kiepska jest nie tylko baza dydaktyczna, ale i sama podstawa programowa.
- Program polonistyczny jest przeładowany, zaś matematyka zbyt prosta. Sześciolatki będą miały ciężki start w przyszłość. Z czasem ich kłopoty, na początku niewidoczne, mogą być coraz większe - mówi Joanna Klima.

44 tysiące bezpłatnych książek
Kuratorium oświaty już się przygotowuje do rozprowadzenia bezpłatnych elementarzy, z których będą się uczyć pierwszoklasiści. To niełatwe zadanie. Na Dolny Śląsk trafią 44 tysiące bezpłatnych podręczników. Kuratorium musi wybrać w przetargu firmę, która rozprowadzi książki.

O to, ile książek trafi do konkretnych szkół, muszą zadbać sami dyrektorzy. Będą musieli się zalogować na specjalnej platformie uruchomionej przez MEN i wpisać liczbę uczniów. Zasada jest taka, że szkoła dostanie dwa podręczniki więcej, niż potrzebuje. Elementarz jest czteroczęściowy - z każdej dziecko będzie się uczyło przez kwartał. Pierwsza część powinna trafić do szkół najpóźniej do 20 sierpnia, następna w listopadzie. Trzyprocentową rezerwą książek będzie dysponował kurator oświaty.

Beata Pawłowicz nie chce oceniać elementarza, który od początku wzbudzał wiele emocji. Niektórzy eksperci zarzucali, że jest mało odkrywczy lub zbyt prosty. Inni twierdzili, że jego część jest kopią innego elementarza sprzed wielu lat, wydanego przez Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne. Ministerstwo Edukacji jak i sama autorka elementarza odpierali jednak zarzuty, twierdząc, że o plagiacie nie ma mowy.

Beata Pawłowicz nie dlatego nie chce komentować nowego podręcznika. Uważa po prostu, że powinni to zrobić sami nauczyciele praktycy, którzy będą z tą książką pracować i z dziećmi.

Dolnośląską kurator cieszy za to, że dzięki bezpłatnym podręcznikom odżyją szkolne biblioteki. Niektóre, często w wiejskich placówkach, zostały przeniesione do gminnych obiektów.

- Teraz te książki trzeba będzie gdzieś trzymać. Nie wyobrażam sobie, by w jakiejś szkole nie było biblioteki - mówi Beata Pawłowicz.

Elementarz to nie wszystko
Kolejną dobrą wiadomością dla rodziców jest to, że gminy otrzymają dotację na zakup podręczników do języka obcego oraz ćwiczeń. 25 zł na każdą książkę do języka obcego i 50 zł na każde ćwiczenia. W ich doborze ministerstwo zostawia szkołom wolną rękę.

Darmowy elementarz dla pierwszoklasistów to niejedyna zmiana. Od września 2015 r. drugoklasiści również będą korzystali z darmowego podręcznika. Docelowo, książki mają być bezpłatne dla uczniów podstawówek i gimnazjów.
Nauczyciel będzie miał asystenta?

Jedną z kolejnych nowości jest nowa postać, która od przyszłego roku szkolnego może pojawić się w klasie. Chodzi o asystenta nauczyciela.

Osoby, które zostaną zatrudnione na stanowisku asystenta nauczyciela, mają wspierać pedagogów w ich pracy, żeby zapewnić jak najlepszą opiekę uczniom.

Na tym stanowisku będzie można zatrudniać osoby, które będą miały wykształcenie co najmniej takie samo, jakie wymagane jest od nauczyciela. Asystenci będą zatrudniani na zasadach określonych w kodeksie pracy. Ich pensja nie będzie wyższa niż ta, którą otrzymuje nauczyciel dyplomowany.

Ilu takich asystentów będzie na Dolnym Śląsku? W których szkołach zostaną zatrudnieni? Tego na razie nie wiadomo. Wszystko będzie zależało od samorządu. To właśnie każda gmina będzie musiała zgodzić się na zatrudnienie dodatkowej osoby.
Kurator Beata Pawłowicz tłumaczy, że docelowo asystent nauczyciela ma być tą osobą, która będzie mogła pomóc nauczycielowi szczególnie przy pracy z najmłodszymi uczniami.

- Ma zwracać uwagę na pracę takich uczniów. Jeżeli będzie się działo coś niepokojącego, za każdym razem musi pomagać pedagogowi - wyjaśnia Pawłowicz.

Dodaje, że asystenci nie muszą być zatrudniani na cały rok szkolny. Nauczyciel już w trakcie jego trwania będzie mógł zwrócić się do dyrektora szkoły z wnioskiem o taką pomoc, jeżeli uzna, że zachodzi taka potrzeba.

CZY SZEŚCIOLATKI POWINNY IŚĆ DO I KLASY W PODSTAWÓWCE? - ROZMOWA Z PSYCHOLOGIEM NA KOLEJNEJ STRONIE
Rodzic powinien walczyć o to, żeby szkoła była coraz lepsza, a nie tylko zatrzymywać dziecko w domu

O tym, czy sześciolatki powinny pójść do pierwszej klasy, mówi dr Magdalena Śniegulska, psycholog dziecięcy ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej

Czy sześciolatki w szkole to dobry pomysł?
- W całym świecie zachodnim dzieci zaczynają edukację wcześniej. Bardzo wiele sześciolatków jest gotowych, by pójść do szkoły. Musimy jednak pamiętać, że dyskusja ta dotyczy dzieci, szkół i rodziców. Jestem zwolenniczką wcześniejszej edukacji. Ważne jednak, abyśmy odpowiedzieli sobie na pytanie, czy polskie szkoły są gotowe na przyjęcie sześciolatków? I czy my rodzice jesteśmy gotowi, aby nasze dziecko do tej szkoły poszło? W tej dyskusji nie możemy zapomnieć o dzieciach, których rodzice nie potrafią, nie mogą, nie mają zasobów, aby wspierać prawidłowy rozwój dzieci - dla nich wczesna edukacja jest często jedyną szansą wyrównania rozmaitych deficytów.

Wielu rodziców już zna odpowiedź i zadbało o odroczenie dziecku obowiązku szkolnego.
- Starając się o taką decyzję, rodzice uważają, że ich dziecko nie jest dojrzałe, że nie da sobie rady. Kłopot z adaptacją szkolną będą miały te dzieci, których układ nerwowy jest jeszcze niedojrzały w obszarze koncentracji uwagi, które maja mniejsze kompetencje społeczne i emocjonalne ale również te dzieci, które mają słabe napięcie mięśniowe (mało ćwiczyły i ruszały się w okresie przedszkolnym i trudno im będzie utrzymać prawidłową postawę ciała).Często tak jest, kiedy np. dziecko ma problem z zapamiętywaniem, koncentracją, nie potrafi skupić uwagi nawet na 5 minut. Pięciolatek powinien już umieć w miarę panować nad swoimi emocjami. Ważne, by dziecko czuło się dobrze wśród rówieśników. Umiało z nimi współpracować. Aby potrafiło zwrócić się do dorosłego z prośbą o pomoc. Wiedziało, co to znaczy przestrzegać reguł. Jeżeli tak nie jest, może nie być gotowe do rozpoczęcia nauki.

Może problem nie leży w dziecku, a w rodzicu, który nadmiernie chroni pociechę?
- Takie zachowanie często wynika ze złych wspomnień z lat szkolnych rodzica i z lęku o dziecko. Naturalną rzeczą jest chronienie dziecka, pamiętajmy jednak, że niejednokrotnie ono doskonale potrafi sobie poradzić w nowych sytuacjach. Odkrywanie, badanie, eksplorowanie - to jego świat i podstawowa aktywność w tym okresie! Dzieci doskonale przystosowują się do nowych warunków. Rodzice powinni uczyć je tego, jak mają sobie poradzić w życiu, wspierać ich działania, a nie nadmiernie je chronić.

Co powinien umieć 6-latek?
- W I klasie bardzo często zdarzają się dzieci, które już czytają i piszą. Inne ledwo składają litery. Dzieci bardzo różnią się poziomem wiedzy, jednak bardzo szybko nadrabiają zaległości. Szczególnie w tych pierwszych klasach. To, co powinno być ważne dla rodziców, to to na ile dziecko tę nową wiedzę jest w stanie przyswoić. Obiektywnie może je ocenić nauczyciel. To on jest w stanie porównać umiejętności dziecka do innych uczniów i sprawdzić, czy maluch rozwija się prawidłowo lub ma pewne problemy. Wtedy można zareagować, wskazać sposoby wspierania rozwoju dziecka, dostosować metody pracy do możliwości dziecka. Rodzic nie ma takich możliwości.

Czy nauczyciel może zapanować nad grupą sześciolatków?
- Właśnie dlatego uważam, że tak istotna jest kwestia, do jakiej szkoły rodzice wyślą dziecko. Powinni sprawdzić placówkę, porozmawiać z nauczycielami. Powinni walczyć o to, by to szkoła była coraz lepsza, a nie zatrzymywać dziecko w domu. Dobrze by było, gdyby placówka nie była duża.

Jak wygląda szkoła marzeń?
- Dzieci o zróżnicowanym poziomie powinny sobie radzić w jednej, wspólnej klasie. Maluchy powinny mieć dobre miejsce do nauki i kącik do odpoczynku. Najmłodsze dzieci, uczące się w klasach od I do III, powinny znajdować się w wydzielonej części, może w oddzielnym skrzydle budynku szkolnego. Bardzo dobrze jest też wtedy, kiedy nauczyciel potrafi współpracować nawet z najmłodszymi dziećmi.

Rozmawiała: Malwina Gadawa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Od września sześciolatki idą do podstawówek. Czy Dolny Śląsk jest na to gotowy? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska