Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obalamy mity rewolucji

Tomasz Targański
Obrośnięty legendą "szturm" na Pałac Zimowy bardziej przypominał zastosowanie rutynowego aresztu
Obrośnięty legendą "szturm" na Pałac Zimowy bardziej przypominał zastosowanie rutynowego aresztu fot. wikimedia.org/wikimedia commons
Niewiele wydarzeń w dziejach zostało tak zniekształconych przez mit, jak te z 25 października 1917 roku. Radziecka mitologia utrwaliła nazwę "rewolucja" w stosunku do wydarzenia, które było małym zamachem stanu - pisze Tomasz Targański

Większość członków kierownictwa partii bolszewickiej nie chciała rozpoczynać powstania. Bali się reakcji rządu i aresztowań. Lenin, przebywający od lipca w Finlandii (uciekł tam przed nakazem aresztowania), parł jednak do konfrontacji. W listach nalegał na natychmiastowe przejęcie władzy. Posiedzenie Komitetu Centralnego, na którym podjęto decyzję o powstaniu, odbyło się 10 października. Lenin przybył na nie w przebraniu, był przecież poszukiwany. Spóźniony wszedł do mieszkania w peruce, którą w trakcie zebrania nieustannie poprawiał. W pośpiechu zapomniał użyć pudru, tak więc peruka ciągle zsuwała się z połyskującej łysiny.

Przygotowań do przewrotu nie udało się jednak ukryć. Rząd tymczasowy doskonale o nich wiedział. Plany Lenina ujawnili bowiem członkowie KC sprzeciwiający się decyzji o rozpoczęciu powstania. Iwan Kamieniew napisał o tym 18 października na łamach gazety "Nowa Żyzń".
Rząd Tymczasowy zlekceważył Lenina i jego partię. Nie podjęto żadnej próby aresztowania bolszewickich przywódców.

Premier rządu Aleksandr Kiereński popełnił przed feralnym 25 października jeden poważny błąd. Ogłosił, że zamierza przenieść większość żołnierzy stacjonujących w stolicy na front północny. Wywołało to niemal powszechny bunt w garnizonie. W tej niezwykle napiętej atmosferze żołnierze wypowiadali posłuszeństwo oficerom i przenosili swą lojalność na komisarzy przysłanych przez bolszewików. 23 października komisarze zdobyli władzę nad załogą Twierdzy Pietropawłowskiej, której działa wychodziły na Pałac Zimowy. Na dwa dni przed faktycznym rozpoczęciem powstania wykonano więc najważniejsze zadanie każdej rewolucji - zajęto garnizon stolicy. Bolszewikom pozostało tylko wkroczyć do Pałacu Zimowego i aresztować ministrów.

Nie było mowy o masowym poparciu dla bolszewików ze strony robotników piotrogrodzkich. Szalejące bezrobocie, lęk przed zwolnieniami z pracy powstrzymały ich przed wystąpieniami. Dlatego fabryki i system komunikacji funkcjonowały właściwie bez zmian.

Wieczorem 24 października bolszewicy z Czerwonej Gwardii wkroczyli do centrum miasta. Opanowali blokady rządowe na mostach. Wczesnym rankiem kontrolowali już dworce kolejowe, pocztę, bank państwowy i centralę telefoniczną. Lenin nie potrafił się powstrzymać i wyszedł z ukrycia. Chciał osobiście dowodzić zamachem stanu. Włożył perukę, robotniczą czapkę i udał się w stronę siedziby rządu.

Bolszewikom pozostało tylko dobić chylący się ku upadkowi rząd tymczasowy, czyli zająć jego siedzibę (Pałac Zimowy) i aresztować ministrów. Na siły obrońców składało się 3 tys. żołnierzy, w tym ponad 200 kobiet z Batalionu Śmierci. Sygnał do ataku miał dać stojący przy Nabrzeżu Angielskim krążownik "Aurora", którego działa miały roznieść pałac w drobny mak. Bolszewicy w ostatniej chwili zorientowali się jednak, że artyleria jest przestarzała i nie nadaje się do użytku. Wysłano więc żołnierzy po sprawny sprzęt. Kiedy "nowe" działa ustawiono na pozycjach, okazało się, że nie ma do nich odpowiednich pocisków.

Zagrozili zbombardowaniem pałacu z dział "Aurory". Wobec odmowy postanowili dać rozkaz, aby artyleria okrętowa otworzyła ogień. Musiały jednak minąć niemal cztery godziny, aby działa się odezwały

Rząd zaś przygotowywał swoją siedzibę do obrony. Premier Kiereński wyjechał ze stolicy, aby sprowadzić lojalne wojska. Skalę chaosu obrazuje, że nie miał on do dyspozycji nawet taksówki; "pożyczono" więc samochód z ambasady amerykańskiej. Paliwo pochodziło zaś z angielskiego szpitala. Obronę pałacu ministrowie powierzyli inżynierowi Palczyńskiemu. Był on na tyle zagubiony, że nie mógł znaleźć choćby planów budynku ani nikogo, kto znałby jego topografię. Wskutek tego zbiegu okoliczności bolszewicy mogli niezauważenie zakraść się do środka.

Parę minut przed godz. 19 bolszewicy wręczyli ultimatum rządowi tymczasowemu i zażądali kapitulacji. Zagrozili zbombardowaniem pałacu z dział "Aurory". Wobec odmowy postanowili dać rozkaz, aby artyleria okrętowa otworzyła ogień. Musiały jednak minąć niemal cztery godziny, aby działa się odezwały. O 21.40 rozległa się pierwsza salwa "rewolucji". Okazało się jednak, że wystrzelono ślepe naboje! Dopiero później odnaleziono właściwą amunicję. Większość pocisków wylądowała jednak w Newie.

Obrośnięty legendą "szturm robotników" na Pałac Zimowy bardziej przypominał zastosowanie rutynowego aresztu, jako że większość sił broniących pałacu, głodna i zmarznięta, udała się już do domu, zanim jeszcze rozpoczął się atak. Jedyną widoczną szkodą wyrządzoną rezydencji rządu tymczasowego był oderwany gzyms i stłuczona szyba na trzecim piętrze. Zdobycie siedziby rządu nie było więc rezultatem spektakularnego "szturmu" bolszewików.

Parę minut po drugiej w nocy czerwonogwardziści - korzystając z kuchennego wejścia - wreszcie dostali się do pałacu. Wbiegli na trzecie piętro i aresztowali ministrów. Zaraz potem zaprowadzono ich, na piechotę, do więzienia.

Ile osób wzięło udział w osławionym szturmie, który dał początek Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej? Historycy szacują siły bolszewików na 10-15 tys. ludzi. Na fotografiach z październikowych wydarzeń widać zwykle garstkę czerwonogwardzistów na opustoszałych ulicach. Ani śladu znanej z filmów ludowej rewolucji - tłumów na ulicach czy walki na barykadach. Klasyczny zamach stanu lub pucz wojskowy to określenia oddające charakter tego, co stało za bolszewicką rewolucją.

Rankiem 26 października w Piotrogrodzie życie toczyło się normalnie. Kursowały tramwaje i taksówki. Jak zwykle na Newski Prospekt wyległy tłumy spacerowiczów. Otwarte były teatry, kina i restauracje. Dziennikarz John Reed, który był wtedy w mieście, pisał: "W Teatrze Maryjskim zgodnie z repertuarem wystawiono -Borysa Godunowa-. Można było zjeść kolację w słynnej Hotel France, kilka ulic od Pałacu Zimowego. Kelner prosił tylko o przeniesienie się do sali jadalnej na tyłach budynku, ponieważ spodziewano się strzelaniny i chciano zgasić światła w kawiarni".

Wokół tych krytycznych godzin w październiku 1917 roku stworzono później oficjalną mitologię. W to dzieło czynnie włączył się świat sztuki. Jednym z nich, które utrwaliły nieprawdziwy obraz "rewolucji", był film Siergieja Eisensteina "Październik" z 1928 roku. Kiedy reżyser szykował się do kulminacyjnego ujęcia ukazującego szturm "ludu" na Pałac Zimowy, bolszewicy pokazali mu tylne wejście i schody, którymi tak naprawdę zwolennicy Lenina wdarli się do siedziby rządu. Schody, które zobaczył reżyser, były o wiele za wąskie do planowanej monumentalnej sceny. Eisenstein wykorzystał więc do ujęcia ogromne Schody Jordańskie, używane za ostatniego cara podczas oficjalnych procesji.

Czerwono-gwardziści, korzystając z kuchennego wejścia, dostali się do pałacu

W ogóle "Październik" Eisensteina znacznie przerastał skalą inscenizacji rzeczywiste wydarzenia z 1917 roku! W filmie zagrało ponad 5 tys. weteranów wojny domowej, a więc wielokrotnie więcej niż kil-kuset marynarzy i czerwonogwardzistów, którzy brali udział w szturmie na pałac. Przyjechali z własnymi karabinami z ostrą amunicją i biegając po zabytkowych schodach, strzelali w różną stronę. Ranili kilku ludzi, wyrządzając więcej szkód, niż w 1917 roku.
Tomasz Targański

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska