Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O wyższości majówki nad świętami

Krzysztof Kucharski
Strasznie przewrotną sobie dziś skonstruowałem tezę. Nie zabrzmi populistycznie w naszym narodowym przechyle, że lepsze tuszujące kłamstwo niż szczera prawda. Mamy to w genach. To My jesteśmy Mesjaszem narodów. I koniec.

Miałem zaszczyt znać osobiście Pana Profesora mniemanologii stosowanej Jana Tadeusza Stanisławskiego świętej pamięci. Pan Profesor w latach 70. wygłaszał publicznie wykłady o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia. Udało mi się go namówić na wykład specjalny, który był rodzajem happeningu przed spektaklem warszawskiego Teatru Powszechnego "Lot na kukułczym gniazdem" w reżyserii Zygmunta Hübnera w Jeleniej Górze, na spotkaniach teatralnych pod koniec lat siedemdziesiątych. Skutek uboczny tego wykładu w foyer teatru, gdzie ludzie ryczeli ze śmiechu, był taki, że kiedy Janek w spektaklu podnosił tylko głowę jako Cheswick, na widowni rozlegała się salwa śmiechu. Nie wiem, czy wszyscy jego koledzy na scenie rozumieli dlaczego. Wykład Pana Profesora opublikowaliśmy następnego dnia w satyrycznej gazetce "Jeleń Teatralny", towarzyszącej jeleniogórskim spotkaniom teatralnym.

Zmierzam do tego, że za jakiś czas tradycja i ranga święta Wielkiej Nocy w większości ognisk domowych całkowicie się zmarginalizuje. Dłużej będą się bronić święta Bożego Narodzenia, ze względu na dodatkowe wolne dni, które mogą się w różnych konfiguracjach kalendarzowych kumulować. W tym roku, na przykład, układ jest wyjątkowo korzystny. W sobotę i niedzielę, ale też najmniej i pół poniedziałku, kiedy wypada Wigilia - mamy czas na pielgrzymki i modlitwy w różnych galeriach handlowych, potem dwa dni przesiedzimy przy zastawionym stole przed telewizorem. Żadna Wielkanoc takiej szansy nie ma. Wielka Sobota, nawet gdy nie jest Wielka, to dla większości Polaków jest przecież wolna, niedziela - Wielkanoc, no i jeszcze poniedziałek - niby śmigus-dyngus, ale ile trzeba się męczyć z rodziną. Ewentualnie można umówić się ze znajomymi w knajpie. Poszaleć się nie da - we wtorek robota woła i nie ma zmiłuj. Bo kto się ma zmiłować? Pan Bóg? Pracodawca? Dlaczego?

Nie w tym rzecz. Pogromcą tych świąt, ciągle jeszcze rodzinnych, zaczynają być u nas święta majowe. Nie mają religijnego podtekstu, ani też zbyt długiej tradycji. Było to święto krwawe jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym, potem radośnie zakłamane w PRL-u, o którym poeta tak miarkował:

Przewróć się w wietrze przez miasto mostem,
Furkotem blasku chorągwiej, krasna!
Z Wisły do nieba, z wiatru do miasta,
Światłem radosnym wiosna i jasna,
Swobodo moja, swobodo własna!
W czerwień cię wpięto, w błękit zaklęto,
W wodę wdzwoniono, w piętra podjęto,
Szalej, czerwona, niebieska, zielona,
W czerwone święto, w niebieskie święto,
W zielone święto majowe!

To liryczny pean ku chwale święta 1 Maja - Święta Pracy. W Polsce obchodzono je pierwszy raz w roku 1890. Do tego święta doszło w roku 1990, a więc równo sto lat później, Święto Narodowe 3 Maja w rocznicę uchwalenia Konstytucji Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W lutym 2004 roku do tych dwóch państwowych świąt dobiło 2 maja Święto Orła Polskiego i Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej i też Dzień Polonii oraz Polaków za Granicą. To trzydniowe święto przebiło teoretycznie dwudniowe święta religijne. Ma same zalety. Nie trzeba się przed rodziną zastawiać na stole i spotykać niepotrzebnie. Przy dobrych układach kalendarzowych można sobie z tego święta zrobić mniejszy urlop indywidualny. To święto ma dziś przyszłość. Ono będzie najważniejsze. Bo świeckie. Nic nie trzeba udawać. Nawet wiedzieć, skąd ten mały urlop nam się trafił. Wspomnicie niedługo te moje przedświąteczne wróżby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska