11 lutego na ekrany dolnośląskich kin wszedł film, w którym grasz główną rolę. Kitka jeździ na randki karawanem, umawia się z pracownikami zakładów pogrzebowych, a na dokładkę świetnie dogaduje się z zaświatami. Atmosfera na planie też była grobowa?
Wręcz przeciwnie, pracowało się świetnie. I choć temat traktowaliśmy poważnie, momentami było zabawnie - mieliśmy na przykład zdjęcia na terenie targów Nekroexpo i oglądaliśmy wypasione trumny ferrari wyposażone w... GPS, telefon komórkowy i klimatyzację.
"Cudowne lato" to ciepłe, mądre kino, z humorem dotykające spraw ostatecznych. To także film o miłości, dorastaniu, pierwszych ważnych wyborach.
Co czuła debiutantka u boku mistrza Treli?
Onieśmielenie. Do pana Jerzego najczęściej odzywałam się monosylabami, mając w pamięci jego wielkie monologi z "Dziadów". W gronie znajomych mogę robić porutę i tańczyć na stole, ale gdy mam do czynienia z autorytetami, wycofuję się i słucham.
To słuchanie wyszło na dobre - krytycy chwalą twoją rolę.
To był skok na głęboką wodę, nigdy wcześniej, poza epizodami, nie stałam przed kamerą. Ale Rysiu Brylski jest wspaniałym reżyserem, bardzo mądrze i cierpliwie mną kierował. Zaufałam mu i myślę, że to zaufanie zaprocentowało. Po zakończeniu zdjęć żartowałam, że ekipa zrobiła mi krzywdę, bo to niemożliwe, bym w przyszłości znów trafiła na tak fajnych ludzi.
A jak trafiłaś do "Cudownego lata"?
Byłam na czwartym roku, pojechaliśmy ze spektaklem dyplomowym do Łodzi, na festiwal szkół teatralnych. Podczas jednej z prób przyszła Alina Falana z Opus Film, zapraszając nas na poranny casting do nowej produkcji. Dałam radę wstać z łóżka i poszłam. Byłam pierwszą przesłuchiwaną osobą. Czasami tak jest, że wchodzisz i czujesz, że masz dobry rodzaj energii, "dobrą woń", którą ludzie chcą wąchać. Tak chyba było wtedy. Co oczywiście nie zmienia faktu, że po mnie przesłuchali jeszcze setki innych dziewczyn.
Ale to ty w końcu dostałaś główną rolę. Co o tym zdecydowało?
To pytanie do reżysera i producenta. Na pewno w trakcie pracy nad filmem i w czasie trwania kolejnych castingów scenariusz się zmieniał. W pierwotnej wersji postać Kitki miała wyglądać zupełnie inaczej.
Lokalna brzydula - tak dystrybutor opisuje postać, którą grasz. Nie cierpi na tym twoja babska próżność?
Absolutnie nie mam z tym problemu. Tak właśnie jest.
Jak?
Czasami jestem brzydulą, po prostu. Bawi mnie, gdy po pokazie filmu ktoś do mnie podchodzi i mówi, nie chcąc mnie urazić, że mam taką "niebanalną urodę". Jestem świadoma swoich atutów i dysatutów i świetnie się z tym czuję. Zresztą w trakcie kręcenia filmu pracowałam w Capitolu nad rolą Nastazji Filipownej w "Idiocie", czyli postacią diametralnie inną niż Kitka. Nie miałam najmniejszych szans, by się zakompleksić.
"Cudowne lato" to ciepłe, mądre kino, z humorem dotykające spraw ostatecznych
Tym bardziej że w jednej z pierwszych recenzji zostałaś porównana do Scarlett Johansson.
Tak, czytałam. To zabawne, jak ambiwalentnie można oceniać aktora. Swoją drogą - chyba właśnie o to chodzi w kinie.
Helena Sujecka
Słupszczanka, rocznik 1984, absolwentka wrocławskiej PWST
Pochodzi z aktorskiej rodziny - jej mama jest aktorką, ojciec charakteryzatorem. Po studiach trafiła do zespołu Teatru Muzycznego Capitol. Ale wrocławianie mogli oglądać ją na scenie trochę wcześniej - na drugim roku zadebiutowała rolą Julii w spektaklu "Zaśnij teraz w ogniu" Przemysława Wojcieszka w Teatrze Polskim, rok później zaś trafiła na deski Ad Spectatores.
"Cudowne lato" jest jej debiutem filmowym. Zagrała też w filmie "Być jak Kazimierz Deyna", a teraz pracuje na planie "Yumy" w reż. Piotra Mularuka. Na małym ekranie można ją oglądać w polsatowskim serialu "Hotel 52".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?