Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O mały włos, a puściłaby sąsiadów z dymem

Grażyna Szyszka
Spłonęło mieszkanie przy ulicy Folwarcznej. Strażacy musieli ewakuować 20 osób.

Sporo strachu najedli się mieszkańcy jednego z bloków przy ulicy Folwarcznej, w którym we wtorkowy późny wieczór doszło do groźnego pożaru. Na czas akcji gaśniczej 20 osób musiało opuścić swoje domy i martwić, czy pożar nie zniszczy kolejnych lokali.
Ogień zauważono przed godziną 23 i wezwano strażaków. Ci, aby dostać się do środka mieszkania, musieli wyważyć drzwi.
- Płonęło niemal wszystko, co znajdowało się w mieszkaniu - mówi Paweł Dziadosz, rzecznik głogowskiej straży pożarnej. - Panowało ogromne zadymienie, dlatego konieczna była ewakuacja mieszkańców całej klatki schodowej. Ogień został dość szybko opanowany, ale straty są bardzo duże, bo wyposażenie mieszkania spłonęło niemal doszczętnie. Na szczęście nikogo w nim nie było - informuje rzecznik PSP dodając, że prawdopodobną przyczyną wybuchu pożaru było zaprószenie ognia przez człowieka.
Kawalerkę na drugim piętrze bloku należącego do zasobów Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej zajmowała 36-letnia kobieta. Lokatorka nie ma dobrej opinii ani u sąsiadów, ani w ZGM. Ma za to ogromne problemy z alkoholem, odebrano jej dzieci, a zaległość za czynsz przekroczyła już 5 tys. zł.
- Trwa procedura eksmisji lokatorki - przyznaje Adam Butyński, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. - Lokal jest tak zniszczony, że będziemy musieli wydać kilkanaście tysięcy złotych na jego remont.
Po remoncie mieszkanie o pow. 41 mkw otrzyma już inna osoba. Z tej informacji cieszą się niemal wszyscy mieszkańcy bloku przy ul. Folwarcznej.
- Skończą się wreszcie pijackie awantury, nocne hałasy - mówią kobiety, które od pięciu lat męczyły się z sąsiadką. - Pisałyśmy petycje do administracji, żeby z nią coś zrobili, ale bez skutku. Nie zliczę ile razy była tu policja. Od dawana nie miała ani prądu, ani gazu, więc pewnie zostawiła świeczkę albo peta na wersalce i się zapaliło.
Skutkiem gaszenia pożaru na drugim piętrze są między innymi, zacieki w mieszkaniu poniżej. - Mieliśmy dość tej pijaczki - mówi pani Małgorzata, która pilnuje, by woda z sufitu nie kapała na podłogę tylko do wiaderek. - Do jej mieszkania przychodziły tłumy mężczyzn, bo była u niej melina. Oj, co tam się działo! Dzień po pożarze przyszła pijana i zrobiła awanturę, że ktoś je j drzwi zamknął i nie może wejść. Do niej chyba wcale nie dotarło, co się stało! - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska