18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O kobietach w starym poradniku

Piotr Badyna
Stara pocztówka ze strojami ludowymi różnych stron świata
Stara pocztówka ze strojami ludowymi różnych stron świata Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Jeśli małżonka spolegliwa nie jest, trzeba ją obsypać owsem i napuścić na nią gęsi. Tak w XVII wieku radził postępować z niesforną białogłową autor poczytnych poradników, Jakub Kazimierz Haur

W piśmiennictwie staropolskim o "białogłowach" rozprawiano wiele. W kontekście religijnym, pisali na ich temat kaznodzieje rozprawiający się z problemem grzechu. Starano się również w poradach kaznodziejskich dać obraz idealnej małżonki, statecznej matrony, pobożnej panny. Podnosili ten temat także moralizatorzy świeccy. Obraz białogłowy, wraz z jej wadami, zaletami i problemami, podejmowano również na kartach prac o charakterze poradnikowym, gospodarskim. Przyjrzyjmy się zatem, jak na ten tak ważny temat pisał jeden z najpoczytniejszych autorów poradników gospodarskich, piszący w drugiej połowie XVII wieku, Jakub Kazimierz Haur. Jego najważniejsze poradniki życia gospodarskiego były wydawane wielokrotnie w końcu XVII w., jak i na początku następnego stulecia.

Zanim przyjrzymy się temu, co o kobietach pisał Haur, warto parę słów poświęcić jego sylwetce. J. K. Haur (1632-1709) pochodził z warszawskiej rodziny mieszczańskiej. Do końca lat pięćdziesiątych silnie związany był ze środowiskiem mieszczańskim Rzeczpospolitej. W tym czasie odbywa studia w Akademii Krakowskiej, wiąże się z bogatą rodziną mieszczan lwowskich Morykonich. Lata sześćdziesiąte to okres przełomu w życiu Haura, podróżował po Europie, zmienił również środowisko społeczne. Pomiędzy rokiem 1658 a 1668 doszło do jego nobilitacji i ostatecznego związania się z grupą ziemiańską. W latach siedemdziesiątych administrował ekonomią samborską, był starostą drohobyckim, złotoryjskim i barwałdzkim. Umożliwiło mu to zapoznanie się gruntownie z zasadami ówczesnej ekonomii ziemiańskiej. Zaowocowało to w 1675 wydaniem Ekonomiki ziemiańskiej. Kolejne lata i podróże po ziemiach Rzeczpospolitej poszerzyły jego wiedzę o doświadczenia, które znalazły swoje odzwierciedlenie w kolejnych wydaniach Ekonomiki. W 1693 r. ukazuje się kolejne dzieło Skład abo skarbiec znakomitych sekretów ekonomii ziemiańskiej.

Stanowi ono najpełniejszy przegląd wiedzy ekonomicznej Haura, ale także zawiera ogromną dozę informacji z innych niż ekonomia - w dzisiejszym rozumieniu tego słowa - dziedzin życia. Nie bez kozery w obu przytoczonych tytułach znalazło się słowo ekonomia, którą rozumiał Haur w sposób dosłowny. Termin ten pochodzi z języka greckiego i jest połączeniem dwóch słów: oikos, co znaczy dom i nomos, oznaczającego prawo lub regułę, lub jak chcą niektórzy specjaliści drugi człon to nomeus, co znaczy zarządzać, kierować. Najważniejsze jest to, iż termin ten dla naszego siedemnastowiecznego autora wiązał się z wiedzą o gospodarstwie domowym. Wracając do prac Haura można powiedzieć, że stanowią dla dzisiejszego odbiorcy rezerwuar wiedzy o ówczesnej kulturze materialnej, niematerialnej, światopoglądzie i mentalności ludzi żyjących na przełomie XVII i XVIII stulecia. Należy podkreślić, że dzieła jego stanowiły zbiór bardzo praktycznych rad dotyczących rozwiązywania ściśle określonych problemów gospodarczych, z jakimi mógł się zetknąć każdy ziemianin. Pośród nich niebagatelne miejsce zajmowały kwestie, które dziś nazwalibyśmy społecznymi. Ważne miejsce w tych rozważaniach zajmowała białogłowa: jej obowiązki i nawet stan zdrowia, a więc opieka nad nią.

Stosunek do białogłów naszego agronoma miał charakter patriarchalny, co wyraził dosadnie w rozdziale poświęconym obowiązkom małżeńskim - O małżeńskim gospodarstwie. Pisał w nim: "Gospodarz jednak według swojej przyzwoitej władzy i zwierzchności ma być nad wszystkim głową i panem, a gospodyni zaś tylko pomocnicą, albo towarzyszem, która nie może bez woli i pozwolenia swego gospodarza, niczym władać i dysponować […] w żadnej rzeczy ma się sprzeciwiać, a nie tylko na złość czynić, co się nie godzi […]". Bywało jednak tak, że białogłowy stawiały opór męskiej dominacji i narzucanej przez nich woli. Przypadki takowe znane były Haurowi, dlatego poświęcił im kilka obszernych akapitów. Nie służyły one podbudowaniu wartości buntowniczek, ale stały się pretekstem do omówienia kilku "skutecznych" metod ukrócenia niewieściej samowoli. I tak doradzał następujące sposoby. Pierwszy z nich polegał na tym, by taką niesforną niewiastę rozebrać do koszuli, a następnie obsypać owsem i napuścić na nią 30 (pół kopy (sic!)) gęsi, które "[…] by tak wyszczypały, żeby wiedziała drugi raz, jako to męża szanować i słuchać". Nie był to oczywiście jedyny sposób na przywracanie moresu małżonce, do drugiego sposobu niezbędny był miód, którym należało wysmarować buntowniczkę i pozostawić w okolicy barci. O ile gęsi nie pozbawiły by jej życia, o tyle pszczoły mogły wyrządzić dość poważne szkody w zdrowiu, a nawet doprowadzić do śmierci "karanej".

Powyższe fragmenty mogą sugerować bardzo silną opresyjność kultury staropolskiej w stosunku do kobiet. Jednakże jeżeli przyjrzymy się innym fragmentom poradnika Haura, to wrażenie już nie będzie takie zdecydowane. Widać to, chociażby w Traktacie poświęconym prawu i sądownictwu wiejskiemu - O querelach [skargach — P.B.] gospodarskich albo sądach wiejskich dla świętej sprawiedliwości. Rozdział IX O grzechu cielesnym zawiera rozważania dotyczące obcowania cielesnego osób - a dokładniej poddanych - niebędących w związku małżeńskim, który został pobłogosławiony przez Kościół powszechny. Pisząc na ten temat Haur był bardzo ostrożny w ferowaniu ostatecznych rozstrzygnięć w kwestii popełnienia czynu. Podkreślał wielokrotnie, że należy przede wszystkim udowodnić zaistnienie takiej sytuacji. W tym celu najbardziej miarodajnym dowodem było przyznanie się podejrzanych, których dla skłonienia do "współpracy" z "wymiarem sprawiedliwości" należało umieścić w więzieniu na jakiś czas. Wszelkie czyny związane z ludzką cielesnością, a zaistniałe nie w ramach dopuszczalnych wówczas norm, traktowane były jako bardzo poważne przestępstwa, za które groziła nawet kara śmierci. Grzech cielesny, który był nie tylko grzechem, ale i przestępstwem. Jeżeli w końcu udowodniono jego zaistnienie, należało ukarać "winnych". I tu pojawiały się dwie możliwości. Jeżeli oboje winowajcy zgodnie wyrazili chęć zawarcia związku małżeńskiego, należało dopilnować, by "przypadkiem" nie zmienili zdania. Jednak dla przykładu przed ślubem powinno się oboje ukarać. Jak?

Tego nasz agronom nie wyjaśnił. Można się domyślać, że chodziło raczej o karę stosunkowo łagodną. Poważniejsze konsekwencje czekały nieprzejednanych "grzeszników", którzy nie chcieli się uparcie przyznać do popełnionego "przestępstwa". Kara musiała być surowa i adekwatna do popełnionego czynu, by odstraszyć innych, potencjalnych "przestępców". Co ciekawe najpierw zaleca Haur ukaranie niewiasty, "[…] rózgami przy gromadzie ociąć [obić - P.B.], jeżeli luźna [nienależąca do społeczności - P.B.], ze wsi postraszyć [wygnać - P.B.] […]". "Luźna" oznaczało, że nie należy do społeczności, w której popełniono występny czyn, jeżeli zaś była jej członkinią, to na karze cielesnej kończyła się jej odpowiedzialność. Natomiast mężczyznę (tu parobka, młodego chłopa) czekały poważniejsze konsekwencje, oprócz chłosty zalecał nasz agronom wyznaczenie grzywny, jaką musiał zapłacić winowajca na rzecz przytułku dla chorych i ubogich. Dodatkowo naznaczano mu w czasie jednego ze świąt zakucie w kunę [obręcz składająca się z dwóch części, którą zakładano skazańcowi na ręce, nogi, szyję, obręcz tę zamykano, a przytwierdzona była w miejscach publicznych łańcuchem np. do pręgierza, bramy wjazdowej do miasta, na cmentarz itp.] na okolicznym cmentarzu. Jak wynika z przytoczonych kar, to mężczyzna ponosił większą odpowiedzialność w świetle "sprawiedliwości" wiejskiej. Kary zaordynowane przez Haura są, jak na ówczesną "praktykę", stosunkowo łagodne, o czym on sam nadmienia. Nie ma jednak w tekście żadnej wzmianki o tym, by panująca powszechnie surowość dotyczyła jedynie kobiet. Chodziło raczej, by złagodzić sposoby karania obu płci, będące czasem przejawami jaskrawego sadyzmu.

Poważniejszy problem stawał przed białogłową, kiedy doszło do zabójstwa dziecka, tu odpowiedzialność spadała całkowicie na nią. W Rozdziale X wszystkie zarzuty o dzieciobójstwo odnoszą się jedynie do matki i nie ma ani jednej wzmianki o ewentualnej współwinie mężczyzny. Dzieciobójstwo stanowiło jedno z najpoważniejszych przestępstw i zagrożone było najwyższym wymiarem kary - karane było na gardle (śmiercią). Właściciel dóbr, na terenie których doszło do takiego czynu, mógł oddawać sprawy do sądu, wówczas było to zagrożone najwyższą karą lub też mógł wymierzyć samemu karę łagodniejszą. Kara pańska powinna być - jak to ujął Haur - surowa i miłosierna, a przykładowo polegała ona na tym, by: "[…] uczynić gromadę, nie tylko z chłopami, ale i ze wszystkimi ich niewiastami, co ich jest w dziedzinie [we wsi, społeczności folwarcznej - P.B.], po pas ją rozebrawszy, mając rózgę od dwora, aż do granic, aby ją wszyscy śmigali [bili - P.B.], warkocz ze słomą zaplotszy [splątać - P.B.] zapalić i ze wsi precz wyświęcić [wygnać - P.B.] […]". Nikt nie mógł też pod groźbą surowych sankcji pomagać dzieciobójczyni, gdyż ujęta w obrębie społeczności, z której pochodziła, oddawana była w ręce sądu, co równało się karze śmierci. Powstaje więc pytanie, czy lepiej było przejść szpaler z chłostą i utracić włosy, a także nabawić się poparzeń skóry głowy, czy oddać głowę katu? To chyba rzeczywiście sankcje wymierzone przez właściciela wsi były bardziej miłosierną karą! Inny przypadek stanowiła sytuacja, kiedy to nie można było znaleźć matki nowo narodzonego dziecka. Wówczas to, zalecał Haur, zebranie młodych dziewcząt z całej gromady i poddanie ich "oględzinom" przez doświadczone kobiety, które umiały ocenić, która z nich niedawno powiła potomstwo. Jaka kara czekała delikwentkę, której udowodniono porzucenie noworodka, nasz agronom nie raczył napisać. Można z tego wnosić, że nie były tak surowe sankcje, jak w przypadku wcześniejszym. Aby jednak nie dopuszczać do takich sytuacji, zalecał autor Składu… większą czujność dla gospodarzy, w domu którym były młode niewiasty. Mieli oni zwracać uwagę na wszelkie symptomy stanu błogosławionego.

Ostatnią kwestią prawną związaną z relacjami damsko-męskimi, jaką poruszył Haur, było cudzołóstwo, a więc zdrada męża przez żonę, żony przez męża, ale także "kontakty" mężatki z nieżonatym mężczyzną i vice versa. W tym przypadku również nie rysuje się w poradniku jakaś dysproporcja w odpowiedzialności za ów czyn. Przy czym warto podkreślić, że znaczną część rozważań poświęcił nasz agronom na uświadomienie niebezpieczeństw drzemiących za pomówieniami, które mogą się pojawić w takich przypadkach. Jeśli chodzi o sankcje za popełnioną zdradę, mogły spaść takie same, zarówno na niewierną niewiastę, jak i na wiarołomnego męża. Katalog kar dla obojga płci obejmował od najsurowszej kary na gardle, po chłostę.
Jakub Kazimierz Haur nie zapomniał również o tym, że o białogłowy należy dbać, jak o każdego przedstawiciela społeczności wiejskiej. Cały Traktat XXV poświęcił niedomaganiom kobiecym i zalecanym nań medykamentom. W ciekawy sposób uzasadnia napisanie odrębnego traktatu poświęconego tylko białogłowskim niemocom: "[…] ponieważ białogłowy mężate i panny z samej też zwykły chorować powinności, a przeto słuszna rzecz, aby na tę ich obligowaną słabość, co osobliwie napisać, aby częściej nad jeden raz w miesiąc nie stękały […]". Jak widać, według Haura, comiesięczna kobieca niemoc i związane z nią utyskiwania są wpisane w kobiecą istotę, należy więc przedstawić remedia na inne choroby, by zmniejszyć ilość kobiecych narzekań! Wg naszego "znawcy tematu" większość problemów zdrowotnych u białogłów brała się z ich cholerycznego charakteru. Cierpią większość swych chorób i niedomagań, dlatego że są zrzędliwe (sic!), niepohamowane w złości (sic!), z braku cierpliwości (sic!), ale także z niepohamowanego apetytu i spożywania nadmiaru "szkodliwych" potraw. Nasz siedemnastowieczny ekspert sięga do bardzo mocnego porównania: "Żmija, jaszczurka i różna insza [inna - P.B.] zła gadzina w dobroci nie ma jadu, tylko się w nich z złości dopiero wdają [pojawiają - P.B.] jady i trucizna, tak się też właśnie o białogłowach mówić może […]". Dlatego też jednym z najskuteczniejszych sposobów uśmierzenia wielu problemów zdrowotnych jest łagodność (sic!), pobożność (sic!) i skromność (sic!).

Obok tego tak ogólnego zlecenia pojawiło się kilka konkretnych schorzeń i terapii na nie. Tu przytoczymy najbardziej powszechne problemy zdrowotne z najegzotyczniejszymi terapiami i remediami. Do najczęstszych problemów płci białogłowskiej nasz agronom zaliczał pojawiające się na skórze zmiany, które znacznie mogły oszpecić płeć piękną. Zanim przedstawił terapię podał swoją wersję genezy schorzenia. Brały się one wg Haura z ustawicznego siedzenia, pisania i czytania, zbytnich amorów, nad którymi białogłowy nie potrafią panować. Po tej krótkiej diagnozie przeszedł do podania najlepszych sposobów terapii. Pierwsze remedium przygotowywane było z krwi lisa, którą należało wymieszać z winem i codziennie, na czczo wypijać z samego rana. Kolejne składało się z kostek z łapek przednich zająca, które należy stłuc na miazgę, wysuszyć, a taki proszek dodać do dowolnego likieru i pić codziennie. Trzecie należało przygotować w następujący sposób: w czasie pełni należy zebrać ślimaki, wyjąć je ze skorupek, stłuc same główki ślimaków, w których znajduje się biały kamyczek. Tenże zmielić i podawać z białym winem rano lub na czczo. Nie wolno potem jeść i pić przez sześć godzin. Poważnym problemem, przed jakim stawały kobiety, było posiadanie dzieci, a właściwie ich brak.

W przekonaniu wielu ówczesnych ludzi za brak potomstwa w dużej czy nawet w większej części odpowiedzialna była kobieta. A każda mężatka powinna starać się o posiadanie dzieci. Do tego potrzebne były określone zabiegi wspomagające. Jednym z nich było długie odpoczywanie w pozycji horyzontalnej po spełnieniu małżeńskich obowiązków, a to po to, by "męski dar" mógł poczynić swoje. Aby wspomóc płodność małżonki, należało również poszukać roju pszczół w okresie, w którym się one wyrajały, czyli kiedy część roju opuszczała ule, barci i wędrowała z nową królową. Trzeba było zaobserwować, na jakiej gałęzi siądzie nowy rój i gałąź taką należało uciąć, po czym spalić na popiół. Następnie uzyskany stąd popiół wymieszać z wodą zdrojową i popijać taką miksturę rano i wieczorem. Obok działań wspomagających płodność zalecał Haur również stosowanie testów na płodność. Oto jeden z nich: wiosną kobieta i mężczyzna - każde z osobna - powinni w swoim moczu porannym zamoczyć ziarna jęczmienia. Potem na odrębnych poletkach zasiać - każde osobiście - swój jęczmień. Czyj jęczmień wyrośnie większy, to dana osoba jest płodniejsza. Ostatnią kwestią w temacie płodności była ochrona potencjalnych matek przed czynnikami szkodliwymi, a przede wszystkim przed niebezpiecznymi - w opinii naszego agronoma - substancjami i roślinami. I tak białogłowy, bez względu na wiek, które pragnęły zajść w ciążę i szczęśliwie porodzić potomstwo, bezwarunkowo musiały wystrzegać się: ambry, kosaćca, i co ciekawe rumianku.

Kwestie związane z kobietami pojawiły się również w ostatnim rozdziale poświęconym - po raz kolejny - ogólnie małżeństwu, obowiązkom i prawom małżonków, sposobom kojarzenia par itp. Haur bierze w nim w obronę stan małżeński przed nadużyciami i wykorzystywaniem za jego pomocą młodych ludzi obu płci, w tym i młodych kobiet. Chodzi o związki małżeńskie, w których występowała ogromna dysproporcja w latach małżonków, co prowadziło do unieszczęśliwienia zwłaszcza tych młodszych. Dlatego też pisał on: "[…] aby każdy człowiek według swoich lat oraz względem natury rachował się i miarkował […] aby młody z młodą, średni ze średnią, a podeślejszego [starszego - P.B.] zaś wieku, żeby sobie równi byli, te mają na baczeniu okoliczności: iż we dwudziestym roku jest w tym siła i moc stalową, we trzydziestym gałęzią, we czterdziestym flakiem, a w pięćdziesiąt ślimakiem […]". Był zatem nasz ekonom wrogiem eksploatowania młodych ludzi - częściej jednak dotyczyło to młodych kobiet - w celach politycznych, finansowych itp., które próbowano osiągać za pomocą odpowiednio budowanych koligacji rodzinnych z wykorzystaniem małżeństwa.

Jakub K. Haur był typowym przedstawicielem mentalności końca XVII wieku, dlatego chyba możemy zaryzykować stwierdzenie, że zaprezentowany przez niego obraz kobiety, z jej obowiązkami i problemami, był zbliżony do typowego obrazu pań w oczach ówczesnych mężczyzn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska