Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nurkowanie odcina konieczność myślenia o codziennych sprawach [ROZMOWA]

Maciej Sas
Dlaczego nurkowanie bez odpowiedniego przygotowania to rozsądny pomysł? Czy można się tego nauczyć na wakacjach? Jak się na nowo nauczyć oddychania? Rozmowa z Maciejem Cepinem, instruktorem nurkowania

Tajlandia, Seszele, Bali - takimi wakacyjnymi przeżyciami chwalić się już nie wypada. W dobrym tonie jest powiedzieć, że się nurkowało. A najlepiej zaprezentować "słit focie na fejsiku" z nurkowania w ciepłych krajach. Dziwi mnie jednak, gdy słyszę, że ktoś po 3-4 dniach pobytu tam nurkował, szalał na rafie itd. To takie proste?
Nurkowanie jest znakomitym sportem. Ale poza zanurzeniem się w wodzie trzeba jeszcze wiedzieć, jak wrócić na brzeg w całości. A to wcale oczywiste nie jest. Od chwili, gdy uczyłem się nurkowania, wiele się zmieniło - kiedyś to był sport ekstremalny, dla twardych ludzi, którzy się mogli pochwalić świetną kondycją. By nurkować, trzeba było przejść trudne szkolenia.

Długo się Pan uczył "na sucho"?
Najpierw był rok zajęć na basenie i wykładów teoretycznych. A potem obóz, pierwsze nurkowania, w sumie dwa tygodnie ciężkiego kursu, wręcz wojskowego drylu.

W zestawieniu z 2-dniowym kursem na wakacjach to dużo...

To prawda, ale też od tamtych czasów wiele się zmieniło. Kiedyś najbardziej zawodnym elementem był sprzęt. Dlatego już na podstawowym stopniu nurkowania rekreacyjnego trzeba było być przygotowanym na wszelkie kłopoty - wiedzieć, co się może zdarzyć i wyrobić w sobie odruchy, które sprawią, że gdy dojdzie do problemów, nurek potrafi sobie z nimi automatycznie poradzić. To zwiększało szansę na przeżycie. Dziś sprzęt jest o niebo lepszy, więc nie trzeba być już zdrowym jak komandos i przechodzić wielotygodniowych kursów, by zanurkować. Ale niezawodny sprzęt i łatwy dostęp do nurkowania sprawiły, że możemy ryzykować uprawianie tego sportu bez solidnego przygotowania się do niego. Teraz największym zagrożeniem jest sam nurkujący człowiek, który nie wie, co robi i jak się powinien zachować w sytuacji zagrożenia. Znajomi na Facebooku się chwalili, więc on też tak chce.

Ale ten człowiek ma prawo myśleć, że to proste...
Tak, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której pierwszy raz mam styczność z nurkowaniem w miejscu, gdzie przewodnik mówi w obcym języku, np. w Egipcie. On mówi: "Mister, mister - nie gadamy, nurkujemy!". Bo tyle potrafi powiedzieć po angielsku. Zanim zainwestujemy czas i pieniądze w nurkowanie, warto dowiedzieć się czegoś więcej. Każda federacja zrzeszająca nurków oferuje tzw. intro. To taka wizytówka, składająca się z krótkiego wprowadzenia teoretycznego i około godziny pod wodą. Ale w tym czasie człowiek nie uczy się nurkowania. On tylko patrzy na to, co pokazuje instruktor. A ten ma za zadanie przedstawić, jak świetną forma aktywności jest nurkowanie. Po czymś takim nie można sobie wymyślić, że cokolwiek wiemy o tym sporcie.

Czyli to ma pomóc w podjęciu decyzji: "Chcę się nauczyć nurkowania".
Tak, a jak już się zdecydujemy, trzeba ukończyć specjalistyczny kurs. I tu wyjaśnijmy sobie od razu: jeśli po takim intro wiemy, że będziemy nurkować raz do roku w tropikach i nigdzie indziej, to można poświęcić jeden z takich wyjazdów na kurs. Kluczowe jest słowo: "poświęcić", bo jadąc na tydzień np. do Egiptu, pierwsze 4 dni w czystej, ciepłej wodzie nie będę oglądał rybek, tylko nauczę się obsługi sprzętu i zachowań pod wodą. Jeśli trafię na dobrego instruktora, a więc takiego, który mówi w zrozumiałym dla mnie języku i jest zainteresowany tym, by mnie czegoś nauczyć, wtedy za rok przyjadę i skupię się tylko na podziwianiu przyrody.

Co w nurkowaniu jest najniebezpieczniejsze?
Moim kursantom mówię zawsze, że nurkowanie jest równie ekstremalne, jak ich droga do pracy czy szkoły. Jeśli się zna zasady ruchu drogowego, a więc jak przechodzić przez ulicę, jak wsiadać do autobusu, nie ma żadnego kłopotu. Ale człowiek, który pierwszy raz jest w mieście, a dotąd żył gdzieś w buszu, zapewne złamie na tej samej trasie kilka przepisów albo i zginie, bo nie będzie wiedział, co znaczy czerwone światło na przejściu dla pieszych. Tak samo jest z nurkowaniem - jeśli nikt nam nie wytłumaczy pewnych zasad, będą kłopoty.

Nie ma w tym niczego, co można ogarnąć intuicyjnie? Trzeba wiedzieć i nauczyć się stosować zasady?
Tak, bo woda jest dla nas obcym środowiskiem. Do tego dokładamy umiejętność oddychania sprzężonym powietrzem, co proste nie jest. Żeby umieć z tego bezpiecznie korzystać, musimy się nauczyć przestrzegania zasad.

Konieczny jest trening.
Zdecydowanie, bo dla osoby nieprzeszkolonej, nieznającej zasad nurkowania nie ma czegoś takiego, jak "bezpieczna głębokość". Ktoś mówi: "Nie rozumiałem, co ten instruktor mówi, ale przecież byłem tylko pięć metrów pod wodą". Tymczasem, jeśli nurkujemy z butlami, oddychamy powietrzem z automatu, musimy bezwzględnie przestrzegać wyuczonej wcześniej prędkości wynurzania. Trzeba wiedzieć, z jaką prędkością się wynurzamy, i to nie tylko przy pomocy przyrządów, ale również w inny sposób, gdyby doszło do awarii urządzeń. Otóż na ostatnich pięciu metrach pod powierzchnią wody przy wynurzaniu jest największe ryzyko urazów ciśnieniowych. Jeśli ktoś na tych pięciu metrach przestraszy się i nagle wynurzy się na powierzchnię, nie robiąc wydechu, to pozostające w płucach powietrze zwiększy objętość i poważnie je uszkodzi. Im większa różnica głębokości, jaką pokonał nurek bez wypuszczania powietrza, tym zniszczenia będą większe. A wystarczy przejść kurs, na którym taki człowiek nauczy się, że trzeba cały czas oddychać, jak to bezpiecznie robić i dlaczego trzeba cały czas wypuszczać powietrze, bo to jest najważniejsze. Nie można dopuścić do sytuacji, w której ktoś będzie się wynurzał ze wstrzymanym oddechem. On musi być pewny swoich zachowań: powinien umieć się zatrzymać na każdej głębokości i regulować prędkość wynurzania. Takich umiejętności, które decydują o zdrowiu i życiu, jest znacznie więcej, dlatego 2-dniowy kurs nurkowy nie wystarczy, by się tego wszystkiego nauczyć.

Ci, którzy trafiają do Pana na kurs, pewnie często sądzą, że już sporo wiedzą.
Tacy ludzie wiedzą, że wiele im jeszcze brakuje, są świadomi swoich braków. Dlatego przychodzą na kurs. To nie problem. Największe niebezpieczeństwo stanowi ktoś, kto po wycieczce pod wodę z przewodnikiem poczuje się na tyle dobrym nurkiem, że postanowi kupić sprzęt i będzie sam nurkował. Czasem słyszę, jak ktoś opowiada: "Nurkowałem w Egipcie, fantastyczna sprawa". Zadaję wtedy jedno pytanie: "Sam nurkowałeś?" Oczywiście, pływał sam, instruktor mu pozwolił. Gratuluję odwagi i namawiam, żeby przed kolejnym zejściem pod wodę koniecznie zapisał się na jakiś sensowny kurs w Polsce... Zaczyna się trenować w zimnej, mętnej wodzie, ale z instruktorem, który nauczy nas zasad bezpieczeństwa. Jeśli tu zejdziemy na 15 metrów w trudnych warunkach, to na rafie nic nas nie zaskoczy.

W nurkowaniu zdarza się więcej wypadków niż w innych sportach?
Myślę, że jest ich znacznie mniej niż np. w czasie jazdy rowerem. Rzecz w tym, że jak już nurkom zdarzy się coś złego, to wszyscy sobie o tym opowiadają. Gdy już dochodzi do wypadku, zwykle winny jest człowiek, bo robił coś, co przekraczało jego uprawnienia, a więc wyćwiczone umiejętności. Bo inaczej nurkuje się na 15 metrach, a inaczej na 30.

Gdzie się nurkuje w Polsce?
Mamy jeziora i kamieniołomy. W jeziorach ciekawe dla przeciętnego nurka rzeczy kończą się 9 metrów pod powierzchnią. Głębiej schodzi się tylko dla celów szkoleniowych. Na Dolnym Śląsku i w okolicach zwykle nurkujemy w starych kamieniołomach. Tu frajdą jest unoszenie się w przejrzystej wodzie, odkrywanie ciekawych miejsc. Część z nich powstała naturalnie, ale coraz częściej zatapia się atrakcje dla płetwonurków. Np. krakowski Zakrzówek to miejsce na terenie starego wyrobiska. Jest tam zalana droga, którą kiedyś zjeżdżały ciężarówki. Na niej po kolei mamy atrakcje - na 3 metrach stoi lustro. Można sobie zrobić zdjęcie. Dalej jest zatopiony autobus. Z kolei w Jaworznie na Śląsku są zatopione stare koparki.

Poza walorami estetycznymi, co daje nurkowanie?

Dla mnie ważne jest to, że nurkowanie odcina konieczność myślenia o codziennych sprawach. Owszem, trzeba być skupionym, przygotowanym, trzeba cały czas myśleć o tym, co i jak się robi, ale wystarczy, że wsadzić łeb pod wodę i wszystko, co zostawiliśmy na górze, ma nagle bardzo małe znaczenie... Na tyle, na ile wystarczy ci powietrza w butlach, jesteś w innym świecie. A druga sprawa to wrażenie zawieszenia w przestrzeni - to najbliższe stanowi nieważkości. Kosmiczny stan. Zresztą, NASA nie przez przypadek szkoli swoich astronautów w basenach, które się nazywają "zero gravity pool".

Rozmawiał Maciej Sas

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska