Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy pomysł prezesa TBS we Wrocławiu. Mieszkańcy wyczuwają podstęp: To dość upokarzająca propozycja!

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Mieszkańcy po horrendalnych podwyżkach nie raz protestowali. Teraz w strategii spółki ma nastąpić łagodniejszy okres stosunków z wrocławianami. Czy osiedlowe rady mieszkańców w tym pomogą?
Mieszkańcy po horrendalnych podwyżkach nie raz protestowali. Teraz w strategii spółki ma nastąpić łagodniejszy okres stosunków z wrocławianami. Czy osiedlowe rady mieszkańców w tym pomogą? Magda Pasiewicz
TBS Wrocław oficjalnie zaproponował ludziom zgłaszanie się do „osiedlowych rad mieszkańców”. Wygląda to na krok w stronę demokratyzacji działań, w skompromitowanej pod tym względem, spółce miejskiej. Co na to mieszkańcy? - Te pomysły powstają poza nami. Tymczasem w sądzie trwa gorąca walka, szykuje się kolejny spór prawny. Szafy TBS- u są nadal pełne tajemniczych spraw - komentują.

Spis treści

Chcą poprawić dialog z mieszkańcami

O sporze, a wręcz wojnie wrocławskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego z mieszkańcami pisaliśmy nie raz. Każdy, kto we Wrocławiu interesuje się tematami TBS-u, słyszał o podwyżkach i skonfliktowanej ze społecznością spółce. Trwają procesy sądowe, a ruchy finansowe TBS-u (ogromne pensje kierownictwa czy sponsoring koszykarskiego Śląska) budzą kontrowersje.

TBS pod kierownictwem nowego prezesa Aleksandra Dychały, po katastrofie nie tylko wizerunkowej, chce załagodzić sytuację i odzyskać zaufanie mieszkańców, co okazuje się niezwykle trudne.

W ramach tego procesu sam prezes zaproponował utworzenie osiedlowych rad mieszkańców. Mają to być grupy osób, które doskonale znają potrzeby swojego osiedla i swoich sąsiadów i będą chciały się tą wiedzą podzielić ze spółką, wskazując przy tym sugestie i liczne pomysły, które można poddać realizacji.

„Takie osoby będą mogły w pewnym stopniu uczestniczyć w tworzeniu planów remontowych spółki, przekazując informacje o najbardziej pilnych remontach czy projektach do realizacji na danym osiedlu, uwzględniając ich specyfikę. Obecnie pracujemy nad kształtem i strukturą organizacyjną takich rad, które powstaną w obrębie danych osiedli.” – informuje spółka miejska.

Jak się dowiedzieliśmy, TBS planuje, by w takiej radzie zasiadały np. 3-5 osób z danego osiedla, które realnie znają potrzeby mieszkańców i swojego obszaru. Po napłynięciu zgłoszeń, spółka sprawdzi, ilu mieszkańców chce reprezentować dane osiedle i wówczas przedstawi danemu osiedlu nazwiska, spośród których mieszkańcy tych obszarów wybiorą przedstawicieli dla swojego osiedla.

„Nie będzie tu przypadkowych, czy losowych osób. Każdy może się zgłosić, a następnie w wyniku głosowania znajdzie się w takiej radzie lub nie - w zależności od przeprowadzonego głosowania. Z takimi radnymi - przedstawicielami danego obszaru - chcemy się systematycznie spotykać i poznawać dogłębniej problemy, z jakimi się borykają ich sąsiedzi. Nie będzie to Rada Osiedla dla całego TBS, tylko z podziałem na osiedla” – piszą przedstawiciele spółki na swoim fanpejdżu na Facebooku.

Spółka uważa, że dzięki temu zdecydowanie poprawi dialog z mieszkańcami. Pytanie, czy to działanie fasadowe, czy realny krok w kierunku polepszenia fatalnej do tej pory komunikacji z mieszkańcami. Czy intencje zarządu są szczerze, czy chodzi o gaszenie pożaru wizerunkowego w spółce.

”To upokarzająca propozycja. Nie będziemy figurantami”

- Pomysł, by w TBS-ach były Rady Mieszkańców wywodzi się od działaczy społecznych, np. Adama Mildnera ze Stowarzyszenia Partycypantów i Najemców „Nasz blok”. Miesiące temu opowiadaliśmy o nim w naszych edukacyjnych filmach na ObywatelTBS.pl. Można powiedzieć, że spółka podchwyciła go i wypaczyła całkowicie – uważa Małgorzata Osipczuk, mieszkanka TBS, tworząca portal ObywatelTBS.pl

Rady Mieszkańców w pierwotnym założeniu miały mieć możliwość pewnego nadzoru nad działaniami TBS-u, wgląd w procesy i finanse oraz możliwość reagowania na niepokojące zdarzenia m.in. poprzez prawo do zamówienia audytu.

- Zaś TBS okroił to do paprotki: radny osiedlowy według spółki miałby rangę e-maila informującego o odpadającej płytce czy sugerującego, gdzie warto postawić ławkę. I tylko tyle. To dość upokarzająca propozycja – komentuje dla Gazety Wrocławskiej pani Małgorzata.

Mimo to zachęcała ludzi do zgłoszenia swoich kandydatur, by mieszkańcy trzymali rękę na pulsie.

- Nie wiem, ilu się zgłosiło, bo cały proces jest bardzo tajny i trzymany autorytarną ręką TBSu. Zamierzamy wywierać presję, by rady mieszkańców nie były nadpsutym ochłapem zrzuconym „gawiedzi” z suto zastawionego pańskiego stołu. Mieszkańcy czują swoją godność, a TBS jeszcze jej nie uznał – oświadcza stanowczo M. Osipczuk.

Zaznacza, że mieszkańcy są czujni i nie zgodzą się być figurantami, których można użyć dla propagandy sukcesu i sprawić wrażenie dla opinii publicznej pt. „porozumieli się z mieszkańcami”.

- Na linii relacji TBS - mieszkańcy nie wydarzyło się jeszcze nic, co można by uznać za porozumienie. Pomysły zapadają poza nami. W sądzie trwa gorąca walka, szykuje się kolejny spór prawny. Szafy TBS- u są nadal pełne tajemniczych spraw – podsumowuje wrocławianka.

PR-owa zagrywka spółki – „radni bezradni”

Zdanie Małgorzaty Osipczuk nie jest odosobnione. Po wielu sporach ze spółką na różnych płaszczyznach mieszkańcy bardzo ostrożnie podchodzą do kolejnych kroków TBS-u.

- To jedynie kolejna PR-owa zagrywka. Pomysł na pokaz, imitujący wyjście do ludzi, do najemców, słuchanie ich potrzeb i działanie w zgodzie z mieszkańcami. Wszyscy mieszkający w TBS doskonale wiedzą, że nikt nie słucha naszych głosów, a nasze potrzeby realizowane są z wielomiesięcznymi opóźnieniami lub wcale – mówi nam Magdalena Nowak, mieszkanka TBS-u, która także tworzy portal ObywatelTBS.pl.

Udział w radzie interesuje ją tylko w momencie realnej pomocy dla mieszkańców.

- Chcę poznać możliwości działania, uprawnienia i regulamin skonsultowany z najemcami. Tacy „radni” musieliby poznać budżety i niektóre dokumenty, aby móc pełnić funkcje choćby doradcze, a wiemy jak spółka strzeże swoich tajemnic. Jeśli to miałby być twór, który wskazuje jedynie miejsce postawienia przysłowiowej ławki, to nie potrzebujemy go – oświadcza wrocławianka.

Kanał informujący o potrzebach mieszkańców w stronę spółki i jej zarządu jest już dość żywy. To skrzynka mailowa, telefon, fanpage w mediach społecznościowych czy iMieszkaniec. Rady powinny być zdaniem mieszkańców czymś więcej niż kolejną opcją zgłaszania codziennych problemów.

- Dlatego wystarczy chcieć słuchać mieszkańców i realizować ich potrzeby. Nikt do dzisiaj nie wie, jak miałaby taka rada funkcjonować, jak będzie wyglądało głosowanie i czy mamy szansę czuwać nad jego przebiegiem. To raczej pomysł na ideę „radni bezradni”. Moim zdaniem chodzi o posunięcie pozwalające ogłosić nawiązanie komunikacji z mieszkańcami, na którą bardzo narzekamy. A w rzeczywistości nie da ono żadnej zmiany – kwituje M. Nowak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy warto kupować dzisiaj mieszkanie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska