Uwielbia surrealizm i absurd, chętnie zapożycza od innych ("Kradnę od architektów, od malarzy. Tak pracuję: ciąglę kradnę" - mówi), tworzy w swoich filmach alternatywne, wysmakowane estetycznie i przesycone magią światy, jest rozkochany w mitach, baśniach i średniowieczu. A od żony słyszy co chwilę, że ciągle kręci ten sam film, tylko zmieniając kostiumy.
Terry Gilliam. Od 25 lipca amerykański reżyser, niegdyś latający z Cyrkiem Monty Pythona, gości na Nowych Horyzontach. W programie tegorocznej edycji znalazła się retrospektywa jego twórczości.
Gilliam, niedoszły fizyk z dyplomem politologa, zaczynał jako twórca komiksów i zabawnych kolaży tworzonych z powycinanych zdjęć i uzupełnianych własnymi rysunkami.
U Pythonów na początku pisał scenariusze, tworzył oprawę plastyczną i animowanie filmiki spinające poszczególne skecze. Później zaczął pojawiać się także na wizji (pamiętacie rycerza w zbroi, walącego inne postacie gumowym kurczakiem po głowie?). W 1975 r., do spółki z Terrym Jonesem zrobił film "Monty Python i święty Graal", a w pełni samodzielny debiut fabularny zaliczył dwa lata później ("Jabberwocky").
Dziś na koncie obdarzonego niezwykłą wyobraźnią Gilliama jest kilkanaście filmów. Dużo projektów Amerykanin z brytyjskim paszportem ma "rozgrzebanych". Od wielu lat próbuje na przykład zrobić film życia - o Don Kichocie. O próbach ekranizacji dzieła Cervantesa powstał nawet dokument Keitha Fultona i Louis Pepe"Zagubiony w La Manchy". W filmie padają słowa: "W każdym swoim filmie Terry objawia się jako jeden z bohaterów. Don Kichot to on, człowiek, który walczy z wiatrakami".
Gilliam po projekcjach swoich filmów chętnie dyskutuje z widzami. Jutro o godz. 19 na scenie letniej Teatru Lalek spotkanie z nim poprowadzi Paweł T. Felis, dziennikarz "Gazety Wyborczej".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?