Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Norbert Kulon: W Kosynierce czuć historię na barkach

Paweł Kucharski
Janusz Wójtowicz
Z Norbertem Kulonem, rozgrywającym koszykarskiego Śląska Wrocław, rozmawia Paweł Kucharski

Ponad rok temu po wywalczeniu mistrzostwa Polski do lat 20 miałeś chyba rozterki, czy kontynuować karierę w II lidze. Przypuszczam, że dziś chyba nie masz żadnych wątpliwości, że podjąłeś dobrą decyzję.
Na pewno. Ostatni rok w drugiej lidze pozwolił mi jeszcze bardziej okrzepnąć, zebrać doświadczenie i krok po kroku realizować swoje koszykarskie cele. Myślę, że nie inaczej będzie w pierwszej lidze, gdzie poziom jest jeszcze wyższy.

W przeszłości miałeś już do czynienia z trenerem Tomaszem Jankowskim, prawda? Czy dzięki temu jest Ci teraz łatwiej funkcjonować w drużynie na poziomie pierwszej ligi?
Z trenerem miałem do czynienia przez krótko w drugiej lidze i drużynie juniorów starszych. Ale to nie znaczy, że mam teraz fory. Trener od każdego wymaga tyle samo, nie ma swoich faworytów, jest uczciwy w swoich decyzjach i osądach.

To jakie są największe różnice między drugą i pierwszą ligą? W pierwszej grasz po raz pierwszy w życiu.
Przede wszystkim w taktyce drużyn. W pierwszej lidze gra jest bardziej ułożona, skomplikowana, wymaga więcej myślenia na boisku. Jest znacznie mniej chaosu, panuje ład i trzeba być bardziej czujnym. A w drugiej wszyscy biegają w kierunku piłki i niekiedy nie wiadomo, o co chodzi w grze. Aczkolwiek zdarzają się zawodnicy, którzy w przeszłości grali na wyższym poziomie i mają duże umiejętności.

Mimo 20 lat na karku, wciąż uczysz się koszykówki. Czego zatem możesz uczyć się od Tomasza Ochońki i Marcina Fligera, a co dała Ci gra w drugiej lidze u boku Marcina Kowalskiego?
Ja unikam takich porównań. To byłoby nie fair. Od każdego z tych graczy nauczyłem się typowych zachowań dla rozgrywającego - sprytu i cwaniactwa, a także tego, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach i jak z nich wychodzić.

Po meczu ze Startem Lublin Śląsk po raz pierwszy awansował na pierwsze miejsce w tabeli. W to, że oddacie lidera, wierzy niewielu.
Mam nadzieję, że tak właśnie się stanie, chociaż nie będzie łatwo. Z zewnątrz tak się wydaje, że w większości meczów rywale nie są w stanie nam zagrozić. Ale przypomnijmy sobie spotkanie z Polonią Przemyśl (Śląsk wygrał 75:66 - dop. PK). Końcówka była imponująca w naszym wykonaniu, ale wcześniej rywale postawili ciężkie warunki. Powoli kształtuje się czołówka tabeli, w której są wyróżniające się zespoły, ale my nie postrzegamy ligi w ten sposób. Do każdego przeciwnika przygotowujemy się w ten sam sposób, czyli najlepiej jak możemy. Dopiero po meczu możemy stwierdzić, czy rywal był
wymagający. Wspomniana Polonia wydawała się dużo słabsza na papierze, a mimo to sprawiła nam kłopoty.

Oprócz emocji w pierwszej lidze kibiców czeka niebawem prawdziwa gratka - derby z WKK Wrocław w ramach Pucharu PZKosz.
Ja od początku byłem "przekonany", że zagramy z nimi. Kibice i dziennikarze na to czekali. To dobrze dla koszykówki, że dojdzie do takiego spotkania, bo to wydarzenie, które wzbudza olbrzymie zainteresowanie. Mam nadzieję, że dzięki temu popularność tego sportu we Wrocławiu jeszcze bardziej wzrośnie i zachęci ludzi do przychodzenia do hal. A potencjał w tym mieście jest naprawdę duży. Szkoda jednak, że mecz z WKK odbędzie się w środę. To nie dla wszystkich jest dogodny termin. Do tego będziemy grać w małej hali AWF-u. Wiem, że być może nie zapełnilibyśmy Orbity, ale przy dobrej reklamie i promocji tego spotkania, przyszłoby przynajmniej dwa tysiące ludzi. Nasz mecz, że Stalą Ostrów pokazał, że chodzenie na pierwszą ligę ma sens.

Ten mecz ze Stalą był dla Ciebie pierwszym występem w Orbicie. Jak wrażenia?
Odczucia są nieporównywalne do tych, kiedy gramy w hali przy Mieszczańskiej. Choć oczywiście Kosynierka ma swój klimat, na barkach da się odczuć historię klubu. A Orbita dla mnie całkowicie nowe doświadczenie.

A w Warszawie podczas meczu pucharowego z Legią, jaka atmosfera panowała na trybunach?
Atmosfera była niepowtarzalna. Było dużo kibiców, w tym około tysiąca z "Żylety". Było bardzo głośno, po ciele przechodziły dreszcze. To nie był doping znany z hal koszykarskich. Kibice inaczej się zachowali, praktycznie przez cały mecz skandowali przyśpiewki o Legii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska