Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nocne życie w skupie złomu i lombardzie. Klienci oddają nawet... wibrator

Artur Szałkowski
Władze Wałbrzycha zamierzają zakazać punktom skupu złomu działalności w nocy
Władze Wałbrzycha zamierzają zakazać punktom skupu złomu działalności w nocy fot. Dariusz Gdesz
Nocne życie, zwłaszcza południowych dzielnic Wałbrzycha, nie kojarzy się mieszkańcom z działalnością lokali rozrywkowych, lecz z aktywnością złomiarzy. Tak zwykło się określać osoby kradnące żeliwne kraty, włazy do studzienek kanalizacyjnych i inne metalowe przedmioty, które łatwo ukraść, a następnie sprzedać. Roczne straty gminy Wałbrzych z tego powodu wynoszą około 25 tys. zł. Złomiarze są szczególnie aktywni zwłaszcza w rejonach dzielnic Podgórze i Sobięcin.

- W tamtych częściach miasta są złomowiska działające do późnych godzin nocnych, a nawet całodobowo - mówi Joanna Żygłowicz, rzecznik prasowy wałbrzyskiej policji. - Dlatego te rejony patrolujemy non stop. Działania prewencyjne policji przynoszą tylko częściowy sukces. To prawda, że na głównych ulicach miasta ostatnio rzadziej można spotkać złomiarzy, ciągnących dwukołowe wózki z metalową zdobyczą. Nie oznacza to jednak, że zjawisko zostało wyeliminowane.

W nocy z wtorku na środę, ok. koło godz. 3, napotkaliśmy na ul. 1 Maja dwóch podchmielonych mężczyzn, którzy ciągnęli wózek z pogniecioną blaszaną beczką i fragmentami siatki ogrodzeniowej. Swój łup prawdopodobnie zdobyli na jednym z pobliskich ogródków działkowych. Na naszą propozycję krótkiej rozmowy zgodzili się, ale pod jednym warunkiem. Mieliśmy "dorzucić się" do winka lub czegoś mocniejszego. Po krótkich negocjacjach zadowolili się naszymi kanapkami. Zgodzili się na krótką rozmowę bez ujawniania tożsamości.

- Kratek kanalizacyjnych nie kradniemy, bo przed sprzedażą trzeba je rozbić na kawałki, a to męczące - zarzekali się. - Lepiej wejść do ogródka i "podprowadzić" wannę, beczkę, wiadro albo rynnę. Dodali, że większość złomiarzy w obawie przed policją unika głównych dróg wiodących na złomowiska i dojeżdża do nich znanymi sobie ścieżkami.

Właściciel pobliskiego złomowiska przy ul. 1 Maja tłumaczy nam, że nie da się ustalić pochodzenia wszystkich metalowych elementów, które są przez niego skupowane. - Zdarza się, że w ciągu miesiąca policja znajdzie u mnie złom pochodzący z kradzieży o wartości 300-500 zł - przyznaje Sławomir Woźniak, właściciel firmy Ekozłom. - Trudno ustalić jednak jego pochodzenie, bo jest mocno zdeformowany bądź rozbity na drobne kawałki.

Władze Wałbrzycha uważają, że z problemem kradzieży kratek i włazów kanalizacyjnych oraz innych metalowych części można walczyć skutecznie. W tym celu zamierzają wprowadzić ograniczenia dla punktów skupu złomu. Chcą zakazać pracy w godzinach nocnych. - Właściciele punktów skupu złomu będą musieli umieścić na nich tabliczki z informacją o dniach i godzinach otwarcia - tłumaczy Krzysztof Fila, kierownik biura obsługi inwestorów i przedsiębiorców w wałbrzyskim magistracie. - Według naszych informacji, obecnie trzy, cztery punkty skupu złomu w mieście działają przez całą dobę. Za niedostosowanie się do zasad ustanowionych przez władze miejskie właściciele złomowisk mają być karani grzywną. Jednorazowo ma ona wynieść 2500 zł.

Interesy przez całą dobę prowadzą też lombardy. I tam trafiają się przedmioty pochodzące z kradzieży. Właściciele nie ukrywają, że 24-godzinna obsługa klientów jest naprawdę niezłym interesem. - Byliśmy chyba pierwszym lombardem, który zaczął funkcjonować na okrągło - chwali się właściciel lokalu przy ul. Odrzańskiej we Wrocławiu. - To był strzał w dziesiątkę. Przyjeżdżali do nas w nocy ludzie z całego Wrocławia. Czasem przyjdą trzy osoby, czasem 15. Często nocni klienci są mocno nietrzeźwi. Z tego powodu trudniej się z nimi robi interesy. Do lombardu przy ul. Gwarnej klienci przynoszą wszelki sprzęt. Ostatnio ktoś pozbył się wibratora. Nowego, nieużywanego. Zdarza się, że desperat przytarga w środku nocy 40-calowy telewizor albo chce zastawić samochód. Ktoś pozbył się nawet maszyny budowlanej wartej 130 tys. zł.

Pracownicy lombardów tłumaczą, że nie mogą odmówić klientowi przyjęcia towaru, nawet jeśli jest pijany lub umazany krwią. Nie mają bowiem uprawnień policji i nie mogą stwierdzić, czy oferowany do sprzedaży przedmiot został skradziony. - Pracuję w lombardzie od wielu lat i mam spore doświadczenie w postępowaniu z klientami. Dlatego wiem, kto w okolicy jest złodziejem. Nie chcę mieć kłopotów, więc od kogoś takiego nigdy niczego nie przyjmuję - mówi Leszek, właściciel lombardu. - Nie oszukujmy się, jeśli przyjdzie do mnie 18-latek z 10 gramami złota, to mam pewność, że je ukradł. Oczywiście, odmawiam wtedy przyjęcia towaru.

Współpraca: Michał Chęciński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska