Spotkali się 8 lat temu jeszcze w szpitalu Korczaka przy al. Kasprowicza. Jasiek Kmieć miał wtedy dwa latka, a Łukasz Malaczewski lat trzydzieści. Łukasz był jednym z fizjoterapeutów, którzy rehabilitowali Jasia - małego pacjenta, który urodził się z m.in z przepukliną oponowo-rdzeniową okolicy lędźwiowo-krzyżowej, wodogłowiem i porażeniem kończyn dolnych. Chłopiec jest sparaliżowany od pasa w dół.
Wczoraj, 23 kwietnia, Łukasz i Jaś przebiegli razem Półmaraton Mietkowski. W czasie jednej godziny i 36 minut. Uplasowali się na doskonałym 112 miejscu spośród 600 zawodników. - Mamy naprawdę dobre czasy - mówi dumnie Łukasz i wylicza, że wczorajszy półmaraton to już piąty bieg w ich sportowej przygodzie.
Zaczęli rok temu też w Półmaratonie Mietkowskim, potem był Bieg Uniwersytetu Medycznego, Osobowicka Ósemka, Dziesiątka Wroactiv i znów Półmaraton Mietkowski. - Ze sportem byłem związany praktycznie od dziecka. Pięć lat temu zacząłem amatorsko biegać. Pewnego razu podczas rehabilitacji Jaś zapytał mnie, czy nauczę go biegać. W pierwszej chwili zatkało mnie, jednak potem sobie pomyślałem: Dlaczego nie? - przyznaje dziś 38-latek i dodaje, że nie miał oporów przed tym, by razem z Jaśkiem pokonywać kolejne kilometry.
Podczas biegów Jasiek jedzie w specjalnym wózku, który pcha Łukasz. - Niczego się nie boję, bo żadna krzywda się mu nie stanie. Wiem, jak go posadzić, by było mu wygodnie i bezpiecznie - przyznaje Łukasza Malaczewski. Sam mówi też, że pchanie wózka mu nie przeszkadza. - Może problem mam tylko z rękami, bo pchając wózek, nie mogę nimi pracować, tak jak to się robi, biegnąc.
Rodzice Jaśka nie zastanawiali się ani chwili, by usłyszeli, że Łukasz chce biegać z ich synem. Za miesiąc Łukasz razem z Jaskiem chcą wystartować w triathlonie w Mietkowie. Na początku był pomysł, by wystartować tylko w sztafecie. Potem jednak zdecydowali, że wezmą udział w całym triathlonie. - Będę płynął i ciągnął Jasia w pontonie, potem pobiegniemy i pojedziemy rowerem. Jaś ma już specjalną przyczepkę do roweru - wylicza Łukasz. Sam będzie musiał jeszcze potrenować, bo nigdy nie płynął, ciągnąc ponton z pasażerem.
- To Jaś wybrał mnie, a nie ja jego. Nigdy się nie zastanawiałem, dlaczego to robię. Tak wyszło i cieszę się z tego. Wspiera mnie moja rodzina, a także rodzina Jasia. Wszyscy się cieszą, że razem biegamy - podsumowuje Łukasz Malaczewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?