18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepoprawny, smutny liryk - rozmowa z Jackiem Dehnelem

Małgorzata Matuszewska
Jacek Dehnel
Jacek Dehnel Tomasz Hołod
- Nie ma poetów, których można czytać w całości. Iwaszkiewiczowi też zdarzało się czasem puścić byle co - mówi Jacek Dehnel, autor wyboru wierszy Jarosława Iwaszkiewicza pt. "Wielkie, pobrudzone, zachwycone zwierzę"

Dlaczego zdecydował się Pan na wybór wierszy Jarosława Iwaszkiewicza i czym się kierował, wybierając właśnie te utwory?
Taka była prośba wydawnictwa (Biura Literackiego - przyp. red.). Ja chciałem robić wybór wierszy Tadeusza Nowaka albo Anny Świrszczyńskiej, poetów, których bardzo cenię, aczkolwiek odległych ode mnie poetyką, ale Arturowi Burszcie zależało, żebym zajął się Iwaszkiewiczem. Cóż, przyjąłem to z dobrodziejstwem inwentarza - postanowiłem ułożyć zestaw co się zowie autorski, idąc w poprzek popularnych wyborów, pomijając często ulubione wiersze antologistów, a sięgając po te, które plasują się gdzieś na marginesach twórczości, pokazują nam Iwaszkiewicza całkiem innego: nie poprawnego liryka z zacięciem parnasistowskim, ale żonglującego stylami, przepełnionego ironią, a pod tym wszystkim rozpaczliwie smutnego.

Pisze Pan, że wiele wierszy Iwaszkiewicza to kiepska twórczość, ale uznawany jest za "wielkiego" poetę. Warto sięgać po jego poezje zebrane czy lepiej kierować się wyborami?
Poezje zebrane Iwaszkiewicza to tysiąc stron wierszy, z których przynajmniej połowy mógłby nigdy nie napisać bez żadnego uszczerbku dla polskiej literatury. Wydaje się, jakby produkował te liryki jeden za drugim, ale obfitość jego poezji wynika po trosze z "wysługi lat", bo żył całkiem długo, zwłaszcza jak na to pokolenie, zdziesiątkowane w czasie i I, i II wojny światowej. I nie zamilkł do śmierci - na szczęście, bo wtedy powstało sporo jego najpiękniejszych wierszy. Myślę, że warto najpierw przeczytać wybór, a po całość niech sięgają hardkorowcy, prawdziwi amatorzy nie do zamordowania parnasistowską koturnowością, która przydarzała mu się zdecydowanie zbyt często. Zresztą, oddajmy mu sprawiedliwość: nie ma poetów, których można czytać w całości, bez wyjątku, każdemu zdarzało się czasem puścić byle co.

Był niewątpliwie człowiekiem wygodnym, skoro żył blisko władzy socjalistycznej. Umiał się znaleźć w każdej sytuacji. Trudno się dziwić, zachował przecież stanowisko. Nie denerwuje Pana jego koniunkturalizm?
Postawa Iwaszkiewicza jest sama w sobie nie do obronienia - owszem, napisał list do Bieruta, owszem, zachował serwilistyczną postawę wobec władzy. Równocześnie nie sposób nie widzieć okoliczności łagodzących.
Po pierwsze: rodzinnych. Jego ojciec i stryj walczyli w powstaniu styczniowym, co doprowadziło całą rodzinę do zubożenia i marginalizacji; nic dziwnego, że syn "wysadzonych z siodła" podchodził z rezerwą do słusznych, ale żałośnie się kończących zrywów. Ponadto miejmy na uwadze doświadczenie w przedwojennej dyplomacji i to, że jego kraina dzieciństwa została na wschodzie, na terenie od czasów rewolucji niszczonym przez totalitarny komunizm: dzięki temu Iwaszkiewicz mógł wiedzieć, czym pachnie ta władza, jej czystki i łagry. Zakładał może, że grozi mu znacznie więcej niż to, co w istocie groziło polskim pisarzom po wprowadzeniu socrealizmu - raczej los Mandelsztama niż Herberta. Wreszcie ocalenie Stawiska równocześnie ocaliło wielu twórców, którym Iwaszkiewicz pomagał, nad którymi rozkładał parasol ochronny, korzystając z pozycji u władzy. A przecież wcale tego robić nie musiał - wielu pisarzy służących komunizmowi nie poczuwało się do jakiejkolwiek pomocy innym. Należy więc to dostrzec. I wreszcie to, co najważniejsze: antologista nie jest od tego, żeby oceniać wybory etyczne poety, tylko zrobić przyzwoity wybór jego wierszy.

Co dziś znalazł Pan świeżego w Jego twórczości?
Bogactwo dykcji poetyckich; w posłowiu bawię się nawet, wskazując, które z wierszy Iwaszkiewicza zamieszczonych w tomie mógłby napisać kto inny: Gałczyński, Grochowiak, Pawlikowska-Jasnorzewska, Tkaczyszyn-Dycki, Boy-Żeleński, Szymborska. Miał wielki talent liryczny, ogromną łatwość pisania kunsztownych rymów, ale brakowało mu zdecydowania w wyborze języka; mam wrażenie, że nieustannie chciał się podobać, zaspokoić wszystkie gusta naraz.

Czytelnicy "Dzienników" Iwaszkiewicza zwracają uwagę na odważną obyczajowość. Myśli Pan, że kreował rzeczywistość czy zapisywał fakty?
W "Dziennikach"? Każdy dziennik jest zarazem zapisem faktów, jak i ich kreacją, chociażby poprzez sam ich dobór. Nie ma "czystych" dzienników, których autor nie nagiąłby w jakiś sposób opisywanego świata. A odważna obyczajowość... mój Boże, w tych czasach? A dzienniki Gide’a, a zapiski Andrzejewskiego, a Białoszewski, Lechoń? W dodatku wydane trzy dekady po śmierci? Nie przesadzajmy z tą odwagą. Nie za odwagę Iwaszkiewicza cenimy najbardziej, że tak powiem.

Zapytam o "Młodszego księgowego". Lubi Pan obserwować rzeczywistość? To obowiązek felietonisty. Dyskutował Pan z posłanką Prawa i Sprawiedliwości Krystyną Pawłowicz, po śmierci Wisławy Szymborskiej. Uważa Pan, że polemiki mają sens? A może lepiej powiedzieć: "Psy szczekają, karawana...".
Obserwowanie rzeczywistości jest pierwszym obowiązkiem każdego piszącego, nie tylko felietonisty. Więc nie tylko lubię, ale i muszę. Nie, z posłanką Pawłowicz to ja nie dyskutowałem, dyskutować można na argumenty, nie na wrzask i inwektywy. Po prostu pozwoliłem sobie obśmiać zarzuty, które postawiła poezji Wisławy Szymborskiej, bo zarzuty te pokazują w pełni intelektualną mizerię rozmaitej maści polityków, którzy odbijają się od literatury jak kauczukowa piłeczka od złotej ściany. Wygłaszane ex cathedra prostackie sądy należy piętnować, w przeciwnym bowiem razie ktoś mógłby potraktować je poważnie. Stąd też w książce zamieściłem felieton o politycznym fałszerstwie, czyli apokryfie o Szczynukowiczu, czy o praszczurze ideowym posłanki, niejakim Czesławie Lechickim, który przed blisko wiekiem informował, jaką literaturę wolno czytać prawdziwym Polakom. Jak się powtarza "Psy szczekają...", to można się wkrótce obudzić w otoczeniu samych psów, z całą karawaną gdzieś daleko na emigracji.

Twierdzi Pan, że "Literatura coraz bardziej postrzegana jest jako elitarne hobby, coś w rodzaju niegroźnej fiksacji, stojącej w jednym rzędzie z filatelistyką i kręglami. Niektórzy jeżdżą na łyżwach, inni czytają." Czy uważa Pan, że w czytelnictwie pomogą nowinki techniczne?
Wymiana papirusu na papier nie zaszkodziła, zwoju na kodeks - też nie, druk ruchomy jakoś też nie, podobnie jak skład komputerowy. To nie nowinki zabijają czytelnictwo, wręcz przeciwnie nawet, ale stara, prastara nawet ludzka skłonność do lenistwa, do intelektualnej bierności. Plus zarzucenie polityki edukacyjnej, pogląd, że kultura "musi sama się wyżywić" a państwo jest od tego, żeby fundować czołgi i stadiony, ale książki - to już niekoniecznie. Na szczęście w ostatnich latach widać pewien odwrót od tych poglądów - oby zaowocował on wzrostem dostępności książek i, co za tym idzie, wzrostem czytelnictwa. Bo obywatel czytający to obywatel, który jest lepiej przygotowany do społecznej dyskusji i do współdecydowania o losach zbiorowości, w której żyje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska