Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepełnosprawność nie ma wstępu na parkiet i boisko

artykuł sponsorowany
Gdyby nie wsparcie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego turniej siatkówki na siedząco nie miałby prawa bytu. Kto uwierzył w ideę i zaufał?

Złotoryja to miejsce absolutnie wyjątkowee, jedno z najstarszych w kraju miast z pięknym starym miastem, fabryką bombek znanym na całym świecie, kopalniami bombek i... niesamowitym turniejem piłki siatkowej na siedząco. W tym roku to niezwykłe, sportowe wydarzenie odbędzie się już po raz dziewiąty.

- Pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłem siatkówkę na siedząco, to było we Wrocławiu, zaraz po meczu Gwardii. Niewielu kibiców zostało obejrzeć te zmagania, ale mecz wywarł na mnie olbrzymie wrażenie, postanowiłem, że ten sport postaram się zaszczepić na ziemi złotoryjskiej. Łatwo nie było, a przynajmniej nie na początku - mówi Wiceprezes Kaczawskiego Klubu Siatkarskiego REN BUT - Paweł Choczaj.

Wtedy zrodziła się idea Integracyjnego Turnieju Piłki Siatkowej.

- W zawodach mieli wystartować osoby w pełni sprawne i niepełnosprawne. Pomysł wydawał się ciekawy i wszyscy mówili o nim z uznaniem, ale niewiele osób postanowiło realnie pomóc, niewiele osób uwierzyło, że taka impreza naprawdę może integrować i pokazać, że boisko nie jest miejscem, gdzie niepełnosprawność ma znaczenie - dodaje Paweł Choczaj.

Wtedy z pomocną dłoń wyciągnął Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego, który od lat wspiera ideę organizacji tych niezwykłych zawodów. Co więcej przedstawiciele UMWD sami podczas wizyt w Złotoryi są zachęcani do spróbowania swoich sił na parkiecie.

- To się wydaje banalne - siedzi się i odbija piłkę. Każdego kto sądzi, że to tylko tyle zapraszam do nas na mecz siatkówki na siedząco. Osoby, które nazywamy niepełnosprawnymi nie raz i nie dwa spuściły łomot “pełnosprawnym siatkarzom” - dodaje Paweł Choczaj.

Organizatorzy chętnie wspominają pierwsze wrażenia, jakie towarzyszyły młodzieży, która zetknęła się z tym sportem. Podczas pierwszej edycji turnieju, młodzież ze złotoryjskiego gimnazjum, która znała siatkówkę, oniemiała obserwując z trybun, jak można grać w siatkę siedząc plackiem na parkiecie.

- Posadziłem moich skrzatów na pupach, żeby spróbowali jak to jest. I dostali lanie - mówi Paweł Choczaj. - Dla nich to lekcja pokory i szacunku - dodaje.

W drużynach uprawiających siatkówkę na siedząco, są zarówno niepełnosprawni, jak i osoby zupełnie sprawne. Ta dyscyplina umożliwia im wspólne granie. Integrację. Pozwala też na wyjście z domu i kontakt z innymi ludźmi.

W Kaczawskim Klubie Siatkarskim REN BUT Złotoryja, rozmawiamy z jego prezesem i założycielem, Pawłem Choczajem.

- Turniej siatkarski, który ma za zadanie integrować to już tradycja w Złotoryi. Czy rzeczywiście zawody sportowe mogą sprawić, że ludzie zapomną o niepełnosprawności?
- Oczywiście, że tak. Co więcej przykładów nie musimy daleko szukać. Nasz turniej to impreza trzydniowa. Oprócz oczywiście sportowych zmagań jest powitanie gości, wspólna zabawa integracyjna, czy cały szereg imprez towarzyszących. Raz było tak, że dziewczyna z chłopakiem przetańczyli razem cały wieczór. Rano pojawili się na parkiecie. Ona rozgląda się za nim, ale go nie widać wśród grających w siatkówkę tradycyjną. W pewnym momencie spojrzała na boisko do siatkówki na siedząco. Grał tam, a obok leżały jego protezy. Dziś są małżeństwem. Czy może być lepszy przykład na integrację. Zresztą to nie jedyne małżeństwo, które ma początek na naszym turnieju.

- Nasz fotoreporter, Piotr Krzyżanowski, podczas jednego z pierwszy turniejów zrobił bardzo wymowne zdjęcie-symbol z ławką i protezami na pierwszym planie. Co ono oznacza?
- Rzeczywiście to więcej niż zdjęcie. Zresztą towarzyszy nam ono przez cały czas i wisi w naszym klubie. Było wówczas tak, że boisko, a dokładniej całe pole gry oddziela się ławkami. Nie mogło się na nich znaleźć nic co nie było wymagane do meczu, nie mogła tam stać butelka wody, czy zapasowa piłka. Ławka to dosłownie święta granica pola gry, której absolutnie nie można przekroczyć. Widzimy na zdjęciu oparte o nią, z drugiej strony dwie protezy. Już samo to jest przejmujące, ale to zdjęcie znaczy coś więcej. Ono mówi, że to co nie było potrzebne na plac gry nie weszło. W siatkówce na siedząco protezy nie są potrzebne. Zarówno one, jak i niepełnosprawność nie miały wstępu na boisko. Perkiet pokazał, że wszyscy jesteśmy sobie równi.

- Powiedział pan, że bez zrozumienia idei turnieju nie mógłby się on odbywać. W UMWD udało się znaleźć osoby, które zrozumiały jak ważny to turniej?
- Szczerze mówiąc nie trzeba było szczególnie długo szukać. Idea była i nadal jest piękna, ale to za mało, żeby ktoś tak mały jak my dał radę zrobić taki turniej na odpowiednim poziomie. Udało się znaleźć wsparcie w postaci kogoś większego. Tym kimś okazał się Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego i Tadeusz Samborski, członek zarządu UMWD, który okazał się dobrym duchem naszej inicjatywy. Powiem szczerze, że byłem bardzo pozytywnie zaskoczony jak nas potraktowano, jak wytłumaczono gdzie i o jakie wsparcie się starać. To bardzo ważne, że ludzie wyciągają pomocną dłoń do kogoś, kto chce coś zrobić dla lokalnej społeczności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska