Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nielegalny handel i graffiti, wraki aut, psie kupy. Po co nam straż miejska?

Bartosz Józefiak, Marcin Hołubowicz
infografika: Aleksander Łukowicz
Czy wrocławska straż miejska zajmuje się tylko zakładaniem blokad na źle zaparkowane samochody? Wielu mieszkańcom służba ta kojarzy się tylko z takimi działaniami. Sprawdziliśmy, czym jeszcze zajmują się strażnicy i jak radzą sobie z uciążliwymi problemami Wrocławia: bazgrołami malowanymi przez wandali na murach, nielegalnym handlem ulicznym czy porzuconymi wrakami samochodów.

- Straż miejska kojarzy mi się tylko z jednym: z blokadami na koła - mówi wrocławianin Andrzej Zielak. - Zamiast zajmować się prawdziwymi problemami, to cały swój czas poświęcają tylko na to, czy ktoś dobrze zaparkował. Nie chcę bronić niektórych kierowców, którzy parkują jak idioci, ale czasami strażnicy chyba są nadgorliwi.

Chcieliśmy porozmawiać z komendantem straży miejskiej, Zbigniewem Słyszem. Jednak ten odesłał nas do biura prasowego. Co rzecznik sądzi o opinii mieszkańców w sprawie blokad?

- Jest to nasza najbardziej widoczna działalność. Ale tak naprawdę stanowi tylko niewielką część wszystkich interwencji- twierdzi Sławomir Chełchow-ski, rzecznik prasowy straży miejskiej.- Podobnie można by powiedzieć o policji, patrząc na ich pracę przy kontrolowaniu trzeźwości kierowców. Jest to bardzo medialna sprawa, ale funkcjonariusze policji zajmują się licznymi przestępstwami, o których rzadziej się słyszy, np. przestępczością internetową.

Jak mówi Chełchowski, strażnicy miejscy prowadzą swoje interwencje w oparciu o cały kodeks wykroczeń i 19 ustaw.

Graffiti i palacze
Jak wyceniają urzędnicy, usunięcie 1 mkw. graffiti z elewacji budynku kosztuje - w zależności od różnych czynników - od 80 do 120 zł. ZDiUM w ubiegłym roku wydał 230 tys. zł na usuwanie malunków z obiektów inżynierskich (mosty, przejścia podziemne etc.). W tym roku przetarg wygrała ta sama firma, na kwotę 443 tys. zł. Straż miejska przeprowadziła 243 interwencje w związku z grafficiarzami. Jednak malunków wciąż jest pełno, również w centrum miasta.

Kolejnym problemem jest palenie na przystankach. Pomimo interwencji straży i policji, nic się w tej sprawie nie zmienia.- Szczerze mnie to wkurza, że muszę wdychać dym, czekając na autobus, i nikt nie reaguje- twierdzi wrocławianin Przemysław Ziółkowski. Straż miejska odpowiada: w 2013 roku odnotowaliśmy 1647 interwencji związanych z paleniem tytoniu w miejscach zabronionych.

WIĘCEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Nachalne mycie szyb
Ludzie myjący szyby aut na skrzyżowaniach to zmora wielu kierowców. I na nich można znaleźć sposób: nie korzystać z ich usług i im nie płacić. Dodatkowo można wezwać służby. 500 zł kary dostał w ubiegłym roku 21-latek, który został zatrzymany przez patrol straży miejskiej podczas mycia szyb samochodów zatrzymujących się na czerwonym świetle na rondzie Reagana. Popełnił on wykroczenie. Chodzi o stwarzanie zagrożenia dla ruchu oraz poruszanie się po odcinku droginieprzeznaczonej dla danego uczestnika ruchu, w tym wypadku pieszego.

Wysokie mandaty nie odstraszają jednak myjących. Praktycznie codziennie spotkamy ich chociażby przy wyjeździe z Magnolii czy na ul. Wyspiańskiego.

Wraki i psie kupy
W 2013 roku z wrocławskich ulic straż miejska odholowała 57 pojazdów uznanych za wraki. Pojazdy te są usuwane na koszt właściciela lub posiadacza.

- Każdy mieszkaniec może zwrócić się do nas z prośbą o usunięcie wraku - mówi Sławomir Chełchowski. - Jednak podstawowym warunkiem jest to, aby taki samochód stał na drodze publicznej. Jeżeli będzie to zgodne z prawem, to taki pojazd zostanie odholowany.

Nie dotyczy to jednak samochodów zaparkowanych na terenach prywatnych, np. tereny spółdzielni mieszkaniowych i wspólnot, podwórka itp. A tak właśnie było w przypadku wraku spalonego busa przy ul. Horbaczewskiego, do którego od ponad roku nikt nie chciał się przyznać. Tym samym nie miał go kto usunąć.
Co do właścicieli psów, którzy nie sprzątają odchodów swoich pupili, to straż miejska nie prowadzi osobnych statystyk. Podpada to pod wykroczenie związane z nieutrzymywaniem czystości. Za zaśmiecanie terenu można dostać 50 zł mandatu.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Nielegalny handel uliczny
Przykład niemocy wrocławskiej straży miejskiej codziennie widać na rogu ul. Pereca i Lwowskiej. Od ponad dwóch lat owocami i warzywami na chodniku handluje sprzedawca, który nie ma żadnych pozwoleń, nie mówiąc o kasie fiskalnej. Nie są to małe ilości: codziennie swój towar przywozi w wyładowanym po brzegi dostawczym busie i zajmuje spory kawałek chodnika.

Okoliczni kupcy są załamani nieuczciwą konkurencją. - Zabiera nam klientów. Kiedy go nie ma, mój dzienny utarg jest o 300- -400 zł większy. Musiałem zwolnić pracownika, bo ledwo wiążę koniec z końcem - mówi Józef Drożkowski, właściciel sklepu spożywczego przy ul. Pereca.

- Płacimy podatki, opłaty za lokal, a on nie odprowadza do fiskusa ani grosza. Przecieżto niesprawiedliwe! Tracimy na tym, że jesteśmy uczciwi - dodaje Zofia Sokołowska ze skle-piku przy ul. Żelaznej. - Rozumiem, że ja też mogę rozłożyć swój towar w Przejściu Świd-nickim i tam sprzedawać? - ironizuje Wiesław Matusiak, właściciel pobliskiego warzywniaka.

Sam zainteresowany z rozbrajającą szczerością przyznaje, że nie ma pozwoleń. - Ale muszę z czegoś wyżywić rodzinę. Chciałem sprzedawać tu legalnie, ale urzędnicy nie dali mi zgody. Wolałbym płacić podatki zamiast mandatów, ale nie mam wyjścia - usłyszeliśmy od Arkadiusza Adamskiego, który sprzedaje towar z busa przy ul. Pereca.

Sklepikarze wzywają strażników codziennie. Nielegalny handlarz przyznaje, że każdego dnia dostaje mandat. - Wszystkie płacę. Miesięcznie idzie na to 1500 zł - dodaje.

Zarabia jednak na tyle dobrze, że mandaty mu niestraszne. Pomóc mogłoby tylko zajęcie jego towaru przez strażników. Tak problem z nielegalnymi handlarzami rozwiązała Łódź: tam strażnicy zajmują towar i transportują go do chłodni. Towar odkupuje od nich hurtownik, z którym strażnicy mają podpisaną umowę. Dochód ze sprzedaży trafia do depozytu sądowego. - Od naszych strażników usłyszeliśmy, że nie mają magazynu, auta do transportu, licenjonowanej wagi - opowiada Józef Drożkowski. - I my im wszystkie te rzeczy załatwiliśmy! Powiedzieliśmy też, że odkupimy zajęty towar. Na własną rękę pokonaliśmy wszystkie przeszkody i komendant straży miejskiej obiecał nam, że teraz sprawą się zajmą.

Jeszcze w listopadzie strażnicy składali takie zapewnienia także przed radnymi miejskimi. Ale do dzisiaj nic się nie stało.- Dzwoniliśmy do komendanta, pytając, kiedy wreszcie dotrzyma słowa. Czekamy na to do dziś - mówi Józef Drożkowski.
Poprosiliśmy rzecznika straży o odpowiedź, dlaczego nie spełniono jeszcze obietnicy. Na to pytanie nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Strażników jest za mało?
Mieszkańcy Wrocławia mają liczne problemy. - Pijaczkowie hałasujący na ławkach, psie nieczystości na trawnikach, wraki aut zalegające przy drogach- tym powinni zajmować się strażnicy miejscy. Mówią mi o tym mieszkańcy - opowiada radny miejski

Rafał Czepil (PiS). - Strażnik miejski jest niewidoczny, mieszkańcy nie mają z nim kontaktu, a czas ich reakcji jest zbyt długi. Zanim dojedzie namiejsce interwencji, często jest za późno. A to zniechęca mieszkańców, którzy następnym razem nie zatelefonują - mówi.

CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE

Zdaniem radnego ważne jest przesunięcie priorytetów - z zakładania blokad na koła na działania porządkowe. - Strażników jest też za mało. Już kilka lat temu proponowałem z innymi radnymi znaczne zwiększenie etatów w straży, ale nasz postulat pozostał w magistracie bez odpowiedzi - mówi.

Radny Sebastian Lorenc (PO) przypomina stare przysłowie: Tak krawiec kraje, jak mu materii staje. - Przy tej ilości etatów i środków przeznaczanych nastraż trudno się spodziewać fajerwerków - mówi radny. - Idealny byłby model strażnika osiedlowego, który jest blisko mieszkańców, zna prawie wszystkich w okolicy i wie, jakie mają problemy. Byłby dużo skuteczniejszy niż funkcjonariusz pojawiający się tam od wielkiego dzwonu - mówi radny.

- Nie chodzi o to, by krytykować strażników miejskich dla zasady czy pleść bajki o rozwiązaniu tej formacji. Ale trzeba rozmawiać o takim jej funkcjonowania, który będzie najlepszy dla mieszkańców. Dziś w dużej mierze nie są oni zadowoleni - dodaje Lorenc.

A jak walczą inni?

Latem 2013 r. wrocławski Zarząd Zasobu Komunalnego udostępnił ścianę garaży komunalnych przy ul. Owsianej dla akcji promującej legalne malowanie: Wroclove Graffiti. W mieście powstają również kolejne legalne murale. Podobnie robią też inne miasta. Natomiast Bydgoszcz oferowała nagrody finansowe za pomoc w łapaniu wandali. Kolejnym sposobem jest powłoka antygraffitowa, którą nakłada się na elewację odnawianego budynku. Dzięki niej o wiele łatwiej i taniej można usunąć bazgroły "artystów".

Pomysłów na radzenie sobie z właścicielami czworonogów, którzy nie sprzątają po swoich pupilach, było wiele. We Wrocławiu od kilku lat można skorzystać ze specjalnych śmietników na psie odchody. W Poznaniu postawiono rekuperator. Urządzenie ma zachęcać do zbierania odchodów po psach. Wystarczy wrzucić woreczek z zawartością i można wziąć udział w losowaniu piłeczki dla zwierzaka.

Wrocławska straż miejska obsługuje miejski monitoring. Dzięki kamerom udało się np. złapać wandali, którzy w styczniu niszczyli ozdoby na choince. Kielce zainwestowały dodatkowo w przenośne kamery bezprzewodowe. Uruchamiają się, gdy jakaś osoba lub pojazd pojawi się w monitorowanej strefie. Sprzęt ma służyć do łapania tych, którzy wyrzucają nielegalnie śmieci albo niszczą mienie publiczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska