Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie znęcał się nad psem?

Marta Danielewicz
Policja umorzyła śledztwo w sprawie śmierci skrajnie wygłodzonego psa, bo - jak tłumaczy - właściciel dbał o czworonoga jak tylko mógł.

Umorzono śledztwo w sprawie śmierci suczki Diany, odebranej właścicielowi z ogródków działkowych w Poznaniu. Zdaniem wolontariuszy fundacji Animal Security, taka postawa to wielki skandal.

Czytaj też:

Wychudzona, zaniedbana, zagłodzona suczka Diana, która miała na sobie sto kleszczy, była zarobaczona, a w jelitach miała... gruz, została odebrana swojemu właścicielowi przez fundację Animal Security na początku lipca.

- Znaleźliśmy psa w 40- stopniowym upale, w klatce, która miała z dwa metry kwadratowe, bez jedzenia i bez wody - opisywała wówczas mówi Agnieszka Fornalkiewicz z Animal Security. Mimo opieki, którą roztoczyli nad nią wolontariusze fundacji, Diana zdechła. Ich zdaniem winnym tego był właśnie właściciel czworonoga. Wystąpili także w sprawie jako oskarżyciel posiłkowy.

Jednak postępowanie zostało umorzone przez komisariat policji na Wildzie. - Z uzasadnienia wynika, że był brak znamion czynu zabronionego - mówi Paweł Barańczak, szef Prokuratury Rejonowej Poznań Wilda, która nadzorowała śledztwo i tłumaczy powody takiej decyzji: - Pies był stary, miał 13 lat i był przewlekle chory. Miał nowotwór z przerzutami. Mógł też swobodnie się poruszać, bo nie był ograniczony łańcuchem - dodaje prokurator. Także, jak twierdzi śledczy, z relacji świadków wynikało, że właściciel czworonoga dbał o niego na tyle, na ile mógł sobie pozwolić.
- Nie do pomyślenia jest, że organy ścigania mając do dyspozycji całą naszą dokumentację, zdjęcia miejsca, gdzie Diana była przetrzymywana, a także mając opinię lekarza weterynarii i namacalne dowody, że zwierzę było zaniedbane i maltretowane, podjęły taką decyzję - nie kryją oburzenia obrońcy zwierząt z fundacji Animal Security.

Zdaniem weterynarza, działającego przy fundacji nowotwór rozwinął się w ciele czworonoga, gdy ten zaczął przybierać na sile i wadze. - Gdyby nie nasza interwencja, Diana zdechłaby wcześniej , na ogródku działkowym, przez wielotygodniowe zaniedbania swojego właściciela - uważają wolontariusze fundacji.

- Postanowiliśmy, że w sprawie umorzenia tego postępowania złożymy zażalenie na decyzję prokuratury - tłumaczy mecenas Mateusz Łątkowski, reprezentujący fundację Animal Security.

Jak tłumaczy prokurator Paweł Barańczak zażalenie zostanie rozpatrzone przez sąd.

Obrońcy zwierząt są szczególnie zbulwersowani, bo w krótkim czasie po raz drugi organy ścigania nie zajęły się sprawą maltretowania zwierząt na poważnie. Na początku listopada sąd w Środzie Wlkp. stwierdził, że w uśmierceniu prądem foksteriera Timona nie było szczególnego okrucieństwa i skazał jego oprawcę na 8 miesięcy pozbawienia wolności.

- Po wcześniejszych wyrokach sądziliśmy, że oprawcy zostaną sprawiedliwie ukarani. Ale tak się nie stało - żalą się wolontariusze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nie znęcał się nad psem? - Głos Wielkopolski

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska