Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mieć w sobie nic z kobiety - dramatyczna droga osób dążących do zmiany płci

Jacek Antczak
Dr. Markowi Pochwałowskiemu czasem zdarza się popełnić faux pas i przez pomyłkę zaprosić do gabinetu ginekologicznego partnerkę swojego pacjenta - mężczyzny, który zmienił płeć
Dr. Markowi Pochwałowskiemu czasem zdarza się popełnić faux pas i przez pomyłkę zaprosić do gabinetu ginekologicznego partnerkę swojego pacjenta - mężczyzny, który zmienił płeć Janusz Wójtowicz
O tym, jak dramatyczną drogę przechodzą osoby, które urodziły z ciałem kobiety, a czują się mężczyzną i jak dochodzi do zmiany płci, opowiada ginekolog, dr Marek Pochwałowski.

Zdarzają się sytuacje, że wychodzi Pan przed swój gabinet ginekologiczny, widzi mężczyznę z kobietą i zaprasza do środka...
...pacjentkę? I wtedy ta pani mówi, że to jej partner przyszedł do mnie. Tak, zdarzało mi się popełniać takie faux pas, zwłaszcza gdy nie były to wizyty wcześniej anonsowane, że chodzi o zmianę płci. Trudno, nie jestem jasnowidzem. Ale nikt się z tego powodu nie obraża, te osoby są do takich sytuacji przyzwyczajone i traktujemy to raczej jako zabawny początek naszej przygody.

Ta przygoda to zmiana płci z żeńskiej na męską. Na jakim etapie ginekolog jest potrzebny kobiecie, która chce stać się mężczyzną?

Poprawka - do ginekologa trafiają już mężczyźni. Ludzie, którzy już zmienili płeć w sensie prawnym.

Teraz, w czasie, gdy głośno jest o płciowości, o jej kulturowych uwarunkowaniach, o gender, przebieraniu dzieci w przedszkolu za dziewczynki lub za chłopców, w tym kontekście pojawia się też wątek transseksualizmu.
Niestety, wydaje mi się, że najwięcej o tych sprawach mówią publicznie ci, którzy zupełnie nie powinni się o nich wypowiadać, ponieważ kompletnie się na tym nie znają.

Ma Pan na myśli polityków?
Tak. Niby podpierają się jakimiś ekspertami, jednak z tego, co słyszę, opinie i tak w większości opierają na własnym światopoglądzie. W te opinie najczęściej z codziennym życiem i problemami wielu ludzi nie mają nic wspólnego. Jeśli chodzi o transseksualizm, od dawna jest on zdefiniowany i nie ma o czym dyskutować. To po prostu schorzenie. Trudność identyfikacji płci jest jednostką chorobową.

A mówi się dziś o tym, że kulturowo można sobie wybierać płeć. Bzdura?
To są dwie różne sprawy, z różnych porządków: społecznego i medycznego. Z medycznego punktu widzenia brak determinacji płci to schorzenie, które może rozwijać się już w życiu płodowym. Oczywiście, nie mówimy tu o płci fizycznej, lecz odczuwanej. Żeby to wykazać, potrzebne są specjalistyczne badania: seksuologiczne, psychologiczne, psychiatryczne. Ten proces niestety trwa, więc ludzie, którzy cierpią na to schorzenie, dopiero po tych badaniach dostają zgodę na zmianę swojej fizyczności.

Czyli jakie działania podejmuje kobieta, która czuje się mężczyzną, a badania potwierdzą, że tak jest?
Najpierw składa wniosek i sąd metrykalnie zmienia jej płeć.

Potem trafia do ginekologa?
Do mnie trafiają już mężczyźni po prawnej zmianie płci, po konsultacjach psychologicznych i seksuologicznych, i tacy, którzy mają kontakt z endokrynologiem, który ustalił im kurację hormonolną. Bo organizm reaguje na hormony - chłopcy mają androgeny, dziewczyny estrogeny. A zmiana płci bardzo determinuje wygląd. I te osoby - kiedyś kobiety - po kilku latach stosowania testosteronu praktycznie niczym fizycznie nie różnią się od mężczyzn, a czasem są nawet bardziej męskie od nich.

Na czym polega bycie bardziej męskim od kogoś, kto urodził się mężczyzną?
Chodzi mi oczywiście o cechy zewnętrzne, takie jak zarost czy owłosienie. Pewnych cech kostnych się nie zmieni - to czasem delikatna uroda. Ale i z tym to różnie bywa. Kiedyś przyszedł do mnie prawie dwumetrowy mężczyzna, tak barczysty, że nie mieścił się w drzwiach gabinetu.
Jakie są etapy zmiany płci?
Pierwszym jest mastektomia, czyli usunięcie gruczołów piersiowych. Drugim panhisterektomia, czyli usunięcie narządów rodnych: macicy, jajowodów, jajników i fragmentów pochwy. Pierwsza część to chirurgia, druga zajmujemy się my, ginekolodzy, a trzeci to domena wysoko specjalistycznych ośrodków chirurgicznych. Dwa pierwsze etapy są obowiązkowe dla ludzi, którzy zmienili płeć. Są konieczne do wykonania ze względu na terapię hormonalną. Przyjmowanie hormonów bez wykonania tych zabiegów może się wiązać z problemami zdrowotnymi, z nowotworowymi włącznie.

A trzeci etap?
To wytworzenie zewnętrznych narządów płciowych. To już dobrowolna sprawa.

Terminologicznie Pan to przedstawia, a rozumiem, że chodzi po prostu o to, czy po zmianie płci i usunięciu wewnętrznych narządów kobiecych mężczyzna chce mieć penisa. Bo przecież nie chodzi o nos?
Dlaczego, może też chodzić o nos. To już sprawa plastyki chirurgicznej, a każdy z nas może się poprawiać, jak chce. Wielu z tych panów ma swoje partnerki - choć w tę sferę pacjenta nigdy nie wchodzę, nie zbieram informacji na temat intymnych szczegółów ich życia, ale wiem, że niektóre osoby chcą poddawać się temu trzeciemu etapowi, a inne nie. Są różne techniki wytworzenia penisa i różne inne zabiegi typu usunięcie pochwy czy wytworzenie jąder w wargach sromowych większych. Tych zabiegów można wykonać wiele i są bardzo kosztowne. Najczęściej wykonuje się je za granicą, w wyspecjalizowanych ośrodkach. Niektóre kosztują od 15 do 30 tysięcy euro.

Ile w Polsce jest osób, które zmieniają płeć?
Nie sprawdzałem statystyk, mógłbym tylko, z dużym marginesem błędu, szacować na podstawie liczby zabiegów w naszych ośrodkach. Policzmy - takich zabiegów przeprowadzamy we Wrocławiu około 9-12 rocznie. Takich prywatnych ośrodków, bo myślę, że takie osoby szukają intymności i anonimowości, a nie wielkich hal produkcyjnych w publicznych szpitalach, jest w Polsce około 15. Z prostego rachunku wynika, że około 150 osób może poddawać się takim zabiegom. Doliczając tych, którzy są operowane w publicznych szpitalach, wychodzi, że około 200 osób rocznie. Sporo.

A jak to jest, że trafiają do Pana? Ma Pan dobrą markę?
Znalazłem swoje nazwisko w pozytywnym kontekście na forach, na których transseksualiści dyskutują o swoich problemach. Umieścili mnie tam wdzięczni pacjenci. Nie ma co ukrywać, że takie osoby zgłaszają się do ginekologów, którzy mają już doświadczenie. Nie bez znaczenia są też ośrodki, które są przyjazne takim ludziom: personel medyczny jest świadomy, tolerancyjny i akceptuje wszelkie schorzenia i zachowania pacjentów. To ważne, bo to jest specyficzna grupa bardzo wrażliwych osób, które mają swoją, często dramatyczną historię i spotykało ich w życiu wiele przykrości.
Kiedy przyszedł do Pana pierwszy mężczyzna, który urodził się kobietą?
Dawno, jakieś 15 lat temu, gdy pracowałem jeszcze na Akademii Medycznej.

Skąd przyjeżdżają i w jakim wieku są ci ludzie?
Z Gdańska, Katowic, Łodzi - z całej Polski. Operujemy więcej osób spoza Wrocławia, co zrozumiałe, bo ludzie szukają anonimowości i nie chcą poddawać się operacjom na sąsiedniej ulicy. Jest duży rozstrzał wiekowy. Najwięcej jest dwudziesto-, trzydziestolatków, którzy często przychodzą ze swoimi partnerkami. Ale zdarzają się też osoby bardzo młode, choć już po ukończeniu 18. roku życia, wcześniej nie jest to prawnie możliwe.

Ich rodzice rozumieją, co się dzieje?
Jeśli ktoś ma takich, którzy potrafią zrozumieć, że dziecko cierpi z powodu trudności z identyfikacją płci, i je wspierają, to ma szczęście. Przecież wiemy, że bywa z tym różnie. Małe dziecko może jeszcze tak bardzo tego nie odczuwać, ale wraz z rozwojem fizyczności ma coraz mniej akceptacji dla swojego ciała. Młody człowiek jest wtedy bezsilny i gdy nikt mu nie pomaga, czasami kończy się to depresją, zaburzeniami psychicznymi, a nawet próbami samobójczymi. Oni bardzo potrzebują pomocy, a przede wszystkim zdiagnozowania i nieutrudniania ich decyzji o zmianie płci. Otoczenie musi zrozumieć, że to schorzenie, a nie wymysł.

A najstarszy pacjent?
Mężczyzna po czterdziestce, który pojawił się u nas dwadzieścia lat po zmianie płci. Było to dla niego niebezpieczne, bo od wielu lat brał hormony. Na szczęście był zdrowy i na drugi dzień po zabiegu laparoskopii wyszedł do domu.

I jest szczęśliwy? Jest już prawdziwym mężczyzną?
Niestety, w sensie fizycznym to jest dla takich osób niekończąca się historia, być może nigdy nie będą pełnosprawnymi mężczyznami. Nie da się na tyle poprawić błędu natury. Przynajmniej dziś się nie da, nikt nie wie, co będzie za 100 lat.

Dr n. med. Marek Pochwałowski
jest absolwentem i byłym wieloletnim pracownikiem Akademii Medycznej we Wrocławiu. Obecnie przyjmuje pacjentów w kilku prywatnych ośrodkach ginekologicznych we Wrocławiu. Specjalizuje się w ginekologicznych operacjach laparoskopowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska