Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie kupisz alkoholu na stacji benzynowej. To pomysł Senatu

Jerzy Wójcik
Robert Żanderek (z lewej) i Daniel Pioterek uważają, że nowy zakaz to kiepski pomysł
Robert Żanderek (z lewej) i Daniel Pioterek uważają, że nowy zakaz to kiepski pomysł Mikołaj Nowacki
Wszystko wskazuje na to, że już wkrótce na stacjach benzynowych nie kupimy procentowych trunków. To pomysł grupy polityków PiS, PO i PSL, będą forsować go w senacie. Senatorowie twierdzą, że dzięki temu znacznie ograniczy się spożycie alkoholu przez kierowców, a co za tym idzie, liczbę nietrzeźwych szoferów.

Sprawdziliśmy, jak kręci się trunkowy biznes we Wrocławiu.

Jest sobota. Po godzinie 21 odwiedzamy jedną ze stacji w rejonie placu Grunwaldzkiego. W pobliżu działa tylko jeden sklep nocny, dlatego wielu wrocławian woli zrobić zakupy na stacji benzynowej.

- Nie ma kolejek, jest duży wybór piwa. To nic, że płacę trochę więcej niż w sklepie - twierdzi Robert Żanderek, który właśnie na stacji benzynowej uzupełnia zapasy złotego trunku.

- Zakaz sprzedaży alkoholu jest kompletnie bez sensu - dodaje. Podobnego zdania jest jego kolega Daniel Pioterek. - Na co dzień jestem zawodowym kierowcą i często bywam na stacjach, ale to wcale nie oznacza, że od razu kupuję piwo. Mam zasadę, że po alkoholu nie jeżdżę, niezależnie od tego, czy można go kupić na stacji, czy nie. Zakaz niczego nie zmieni - twierdzi.

Innego zdania są pracownicy wrocławskich stacji benzynowych, którzy nieoficjalnie przyznają, że nocna zmiana to dla nich zapowiedź kłopotów.

- Nalot spragnionych procentów zaczyna się po godzinie 21, kiedy zamykana jest większość sklepów. Ale najgorzej jest po północy - przyznaje Tomek, pracownik jednej ze stacji przy drodze wylotowej na Warszawę.

- Zdarza się, że podjeżdża towarzystwo 4-5 podchmielonych młodzieńców, którzy nie dość, że zachowują się głośno i po chamsku, to często piją alkohol zaraz po kupnie na stacji. Pracownicy przyznają, że zakaz ułatwiłby im pracę, a incydenty z pijaczkami nie zmuszałyby ich do wołania ochrony czy policji.

Co ciekawe, w swojej opinii pracownicy stacji wydają się odosobnieni. - Jak ktoś chce kupić alkohol w nocy, to i tak dopnie swego, niezależnie od tego, czy będzie to stacja benzynowa, czy sklep nocny - twierdzi Sławomir Chełchowski z wrocławskiej straży miejskiej. On nie zauważył, by właśnie przy stacjach paliw straż miała więcej interwencji.

- Nieraz robimy imprezę w domu i okazuje się, że zabraknie alkoholu. Wtedy na stacji kupuje się i piwo, i wódkę - twierdzą Sebastian Koller i Marcin Harbul, którzy mieszkają w pobliżu jednej ze stacji paliw. - Alkohol niesiemy do domu, nigdy nie wpadliśmy na to, by pić przy stacji, gdzie jest mnóstwo kamer. Traktujemy ją tylko jak nocny sklep - przyznają wrocławianie.

Tymczasem za dwa tygodnie sprawą koncesji na sprzedaż alkoholu zajmie się wrocławska rada miejska. Radni chcą zwiększyć liczbę miejsc sprzedaży alkoholu w mieście z 800 do 1000 punktów. Jednocześnie chcą przywrócić zapis mówiący o tym, że alkoholu nie wolno sprzedawać bliżej niż 50 metrów od szkół i kościołów (do 1997 r. prawo mówiło o 100 metrach).

Czy Twoim zdaniem zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach się sprawdzi?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska