Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chcą drogi ekspresowej Wrocław-Poznań. We wsi trwa wojna

Hanna Wieczorek
Mieszkańczy Krzyżanowic boją się, że niedługo nic nie zostanie z tego sielskiego otoczenia
Mieszkańczy Krzyżanowic boją się, że niedługo nic nie zostanie z tego sielskiego otoczenia fot. Urząd Gminy Wisznia Mała
Krzyżanowice - wieś tuż za rogatkami Wrocławia - jest areną bitwy. A wszystko przez autostradową obwodnicę Wrocławia i drogę na Poznań. Pierwszą wybudowano 400 metrów od domów, druga ma powstać jeszcze bliżej, bo tylko 200 metrów. Mieszkańcy nie chcą też za oknami strefy gospodarczej.

W Krzyżanowicach mieszka 500 osób - nie ma co ukrywać, spora część to "uciekinierzy" z Wrocławia. Pobudowali się tu kilka lat temu, moda na tę miejscowość zaczęła się około roku 2002. - Przeprowadziłam się tu 10 lat temu - uśmiecha się Józefa Bebłocińska, sołtys i radna Wiszni Małej. - Z Legnickiej.

Wyświetl większą mapę

Co mają Krzyżanowice, że ludzie chętnie się w nich osiedlają? Zalety małej, spokojnej miejscowości i plus związany z bliskością miasta - mieszkańcy z satysfakcją mówią, że do centrum mają 7,5 minuty samochodem. A na dodatek wspaniałe tereny rekreacyjne nad Widawą.

Warunki już się pogorszyły po wybudowaniu AOW. Hałas jest duży, a będzie jeszcze gorzej, kiedy powstanie droga S-5, tym bardziej że właśnie obie mają się zbiegać tuż za Krzyżanowicami. Mieszkańcy walczą o wybudowanie ekranów, jednak, jak mówią, najgorszą bombę przygotowały im władze gminy. Bo to one wymyśliły, że tuż za płotami ich domów powstanie strefa budownictwa przemysłowego.

- Zabudowa mieszkaniowa w miejscowym planie nie może przekraczać sześciu metrów wysokości, każdy dom musi mieć spadzisty dach - opowiada Jacek Wiszniowski, mieszkaniec Krzyżanowic. - Tuż za naszymi domami będzie miejsce na hale o wysokości od 12 do 16 metrów i nieograniczonej długości fasady. Jeśli przyjrzymy się przygotowanym planom, to teren zabudowy przemysłowej jest większy niż ten przeznaczony pod budownictwo mieszkaniowe. Wychodząc do ogródka, część mieszkańców będzie widziała tylko hale produkcyjne lub magazynowe.

Wójt Wiszni Małej, Jakub Bronowicki, rozkłada ręce. Gmina musi zarabiać, a podatek od firm to łakomy kąsek. Znacznie lepszy od podatków zostawianych w gminie przez mieszkańców. Tym bardziej że około 30 procent osób zamieszkujących Krzyżanowice to formalnie wrocławianie, tam właśnie zostawiający swoje podatki.

Ten argument denerwuje Józefa Grzesiaka, właściciela firmy projektowej. Bo tereny wskazane przez gminę pod zabudowę przemysłową są własnością osób prywatnych i Agencji Mienia Wojskowego. Z ich sprzedaży gmina nie dostanie ani złotówki. I nawet jeśli do kasy gminnej trafią podatki od osób prawnych, to i tak wiele lat minie, zanim zwrócą się koszty uzbrojenia terenu.

Mieszkańcy Krzyżanowic, choć obiektów przemysłowych i magazynowych nie chcą, są skłonni zgodzić się na ich istnienie. Pod pewnymi warunkami. - Nie mogą być zbyt duże, ich wysokość nie powinna przekraczać 12 metrów, ale przede wszystkim muszą być oddalone od naszych domów - mówi Jerzy Drozd. - Proszę popatrzeć, jak wyglądają osiedla tam, gdzie zachowano przedwojenne plany. Choćby Pawłowice, planowane jako osiedle satelitarne Wrocławia. Najbliższy zakład, dawny Polar, odgradza półkilometrowa strefa ochronna. A tam, gdzie myśmy coś dodali, jest bałagan, tak jak na Psim Polu, gdzie wille sąsiadują z wieżowcami i halami magazynowymi. Nie marzymy o 500 metrach strefie ochronnej: wystarczy 20-metrowy pas drzew, oddzielający strefę produkcyjną od mieszkaniowej.

Wójt Bronowicki uważa, że zmiany są trudne do wprowadzenia, choć przyznaje, że domaga się ich większość mieszkańców. Bo odbiją się na finansach Wiszni Małej - właściciele działek będą domagać się odszkodowań od gminy z powodu zmniejszenia ich wartości.
- Skąd wiadomo, że wystąpią z roszczeniami? - pyta Arkadiusz Bednarz z Krzyżanowic. - Poza tym plan zagospodarowania ma, zgodnie z ustawą, uwzględniać wiele elementów, takich jak ochrona środowiska i dziedzictwa kulturowego, zdrowia, bezpieczeństwa ludzi. Dopiero na końcu wymienia się walory ekonomiczne przestrzeni - jako jeden z elementów, a ni jedyny.
Bednarz nie ukrywa, że jego zdaniem AOW i S-5 to wstęp do drogowych problemów Krzyżanowic. Bo w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego przewidziano trzy duże drogi powiatowe przecinające wieś. Wszystkie będą "zbierać" auta z ruchliwych ośrodków i jeśli zostaną wybudowane, rozjadą Krzyżanowice.

Roman Rawiak wzdycha, że trudno będzie przedrzeć się przez sznur aut do orlika. - Bo mamy we wsi wspaniałe boisko - mówi. - Często chodzę tam z dziećmi. Jeśli te drogi powstaną, nikt nie puści dziecka, strach będzie przechodzić przez jezdnię.

Józef Grzesiak ma na pieńku z autorami prognozy oddziaływania na środowisko, którą wykonano przed przystąpieniem do projektowania planu. - Równie dobrze można włożyć do prognozy 40 stron z "Pana Tadeusza" - mówi. - Może efekt byłby lepszy, bo dostalibyśmy do ręki dobrą literaturę. A tak mamy dokument, który w w niewielkim stopniu opisuje Krzyżanowice. Jako źródła hałasu podaje linię kolejową oddaloną od nas o 4 km i drogę E-261 oddaloną o 2 km. Nie ma ani słowa o AOW i drodze S-5. W podpunkcie "powietrze atmosferyczne" zamiast analizy mamy zapis: "Jakość powietrza na terenie gminy Wisznia Mała jest lepsza niż w większości pozostałych obszarów województwa dolnośląskiego". Zgadzam się z jednym stwierdzeniem w prognozie. W paragrafie "Potencjalne zmiany stanu środowiska w przypadku braku realizacji projektowanego dokumentu" czytamy: "Brak realizacji planu ochroni środowisko przed degradacją, ponieważ poziom zanieczyszczenia hałasem i spalinami będzie znacznie mniejszy".

Mieszkańcy Krzyżanowic przypominają, że niedaleko jest pole golfowe, ma być park safari, jest Widawa i kanał żeglugi, które proszą się o przystań, dużo terenów zielonych. Przekonują, że gmina może zarabiać na rekreacji, a niekoniecznie na dewastowaniu środowiska. 250 osób podpisało uwagi do projektowano miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, 180 podpisów zebrano już pod petycją domagającą się nowej prognozy oddziaływania na środowisko.

Wójt, sam zresztą mieszkaniec Krzyżanowic, podkreśla, że chce osiągnąć konsensus i spotyka się w urzędzie z protestującymi sąsiadami. Jacek Wiszniowski, wykładowca na Wydziale Architektury, uśmiecha się smutno. Bo, jak mówi, na Zachodzie każdy projekt nowego planu powstaje w konsultacjach z mieszkańcami. Trwających nawet pięć lat. Zainteresowani nie tylko oceniają przygotowany projekt, ale też uczestniczą w jego tworzeniu, choćby wybierając przedstawione im alternatywne rozwiązania. W Wiszni Małej brzmi to jak bajka z innego świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska