Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NFZ: Długie kolejki do specjalistów to częściowa wina... pacjentów

Agata Grzelińska
Kolejka w przychodni/zdjęcie ilustracyjne
Kolejka w przychodni/zdjęcie ilustracyjne Pawel Lacheta/ Polska Press/ Express Ilustrowany
Narodowy Fundusz Zdrowia wyliczył, że nawet co trzeci pacjent nie zgłasza się na umówioną wizytę do specjalisty. Gdyby pacjenci, którzy nie przychodzą na wizytę, informowali o tym poradnie, kolejki były znacznie krótsze. Oto jeden z bardziej szokujących przykładów: w 2015 roku do poradni ortopedii i traumatologii ruchu nie zgłosiło się 13 842 osób. Aktualnie w kolejce do tej poradni czekają 13 923 osoby.

Długie kolejki do lekarza specjalisty to od lat nierozwiązany problem. Rekordowo długo, bo nawet 3-4 lata, czeka się na wizytę u endokrynologa. Kolejka mogłaby być przynajmniej o rok krótsza, gdyby wszyscy zarejestrowani, którzy z różnych powodów nie mogą się stawić na umówioną wizytę poinformowali o tym.

Liczby, które podaje Narodowy Fundusz Zdrowia są szokujące. W skali kraju średnio co trzeci pacjent nie przychodzi na umówioną wizytę. Na Dolnym Śląsku jest nie lepiej. Jak nam podała Joanna Mierzwińska, rzeczniczka NFZ we Wrocławiu, w pierwszym kwartale 2016 roku do lekarzy specjalistów nie zgłosiło się 5687 osób, z czego tylko 1997 osób powiadomiło poradnię, że nie przyjdzie. Dodatkowo 368 osób wykreślono z kolejek, ponieważ nie dostarczyli oryginału skierowania w ciągu 14 dni – od 1 stycznia 2016 roku rejestrując się do poradni, w ciągu 2 tygodni musimy dostarczyć skierowanie.

A oto kilka konkretnych przykładów z 2015 roku. Od 1 kwietnia do 31 grudnia 2015 roku do poradni ortopedii i traumatologii ruchu nie zgłosiło się 13 842 pacjentów. Dla porównania w kolejce do ortopedów czekają 13 923 osoby. Do poradni kardiologicznej nie przyszło 5730 chorych, w kolejce czeka 12 230 osób. Do endokrynologów nie zgłosiło się 1985 osób, w kolejce czeka 10 500 osób. Większość nie poinformowała lekarza, że nie przyjdzie.

– To jest ogromny problem. 20-30 procent pacjentów nie zgłasza się na wizytę w poradniach i co najgorsze, nie uprzedza o tym. Gdyby nas poinformowali, moglibyśmy w to miejsce przyjąć innego pacjenta i kolejka byłaby krótsza, a tak termin przepada – mówi Barbara Korzeniowska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa otwartego w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu przy ul. Borowskiej.

Dodaje, że niezgłaszanie się pacjentów, utrudnia dobre zaplanowanie pracy lekarzy. By nie marnować czasu szpital stara się choć trochę zabezpieczyć przed tego typu sytuacjami. – Rejestrujemy o procent pacjentów więcej niż liczba niezgłoszeń, co czasami niesie ryzyko konfliktów, bo okazuje się, że dwóch pacjentów jest zarejestrowanych na te samą godzinę, ale nie możemy sobie pozwolić na marnowanie publicznych pieniędzy i niedowykonania kontraktu.

Z tym samym problemem borykają się poradnie szpitala przy ul. Koszarowej. – Wielu pacjentów nie dociera do lekarzy na wizyty, mimo że dostarczyli wcześniej skierowanie – mówi Urszula Małecka, rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego. Podaje przykład, że tylko w czwartek i piątek do jednego z lekarzy zakaźników nie zgłosiło się po 5 osób każdego z tych dni.

Przychodnie specjalistyczne na różne sposoby starają się zapobiegać przepadaniu wizyt. W Centrum Medycznym „Dobrzyńska” pacjentom, którzy są rejestrowani na odległe terminy, np. za rok, panie w rejestracji podają tylko miesiąc, np. lipiec 2017 i proszą, by miesiąc wcześniej zadzwonił, wtedy wyznaczają mu konkretną datę wizyty.

– Pacjent, który ma wizytę za miesiąc, raczej o niej pamięta – mówi Maciej Sokołowski, dyrektor przychodni przy ul. Dobrzyńskiej.
Ale mimo tych starań tam też od 15 do 20 procent pacjentów nie zgłasza się na wizyty. Bywają dni, gdy do lekarza nie przychodzi połowa zarejestrowanych osób.

Inny pomysł ma zarząd Dolnośląskiego Centrum Medycznego „Dolmed”. Jak nam mówi Irena Pasternak-Mlądzka, dyrektor ds. opieki zdrowotnej. Dzień przed wizytą pacjent dostaje z „Dolmedu” przypominającego esemesa.

Jednak mimo przypomnień czy w miarę krótkiego terminu oczekiwania na wizytę i tak część pacjentów nie przychodzi, nie informując o tym. – Prosimy pacjentów, by informowali, jeśli nie będą mogli przyjść, ale większość z nich tego zwyczaju nie ma. My zawsze informujemy pacjentów, gdy nie ma lekarza – dodaje Irena Pasternak-Mlądzka.

Za niezgłoszenie się w umówionym terminie pacjentom nic nie grozi. Nic, poza czekaniem w długich kolejkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska