Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nazywam się Bond. Radek Bond [ROZMOWA]

Kinga Mierzwiak
Kinga Mierzwiak
Radek Bond
Radek Bond Sławek Przerwa
Tak mogłaby zacząć się kolejna część filmów o Jamesie Bondzie. Następna produkcja, przepełniona efektami i sensacyjnością. Tymczasem Radek "Bond" Bednarz, muzyk i dyrektor festiwalu Eklektik Session proponuje nam zupełnie inny kierunek - taki, w którym sięgamy do procesu tworzenia i zachwycamy się pracą ludzkich rąk. Bo właśnie to jest najważniejsze w sztuce.

W piątek, 5 października, rozpocznie się festiwal Eklekitk Session, podczas którego poznamy przedstawicieli muzyki awangardowej, eksperymentalnej, ale także i klubowej. Nie jest to zwykły festiwal, raczej międzynarodowa platforma artystyczna, dzięki której muzycy mają szansę się poznać w nietypowych przestrzeniach, na przykład w pracowni malarskiej, porozmawiać o tworzeniu i nawiązać współpracę przy kolejnych swoich projektach. Skorzystają również mieszkańcy, którzy będą mogli poznać zagraniczne gwiazdy, m.in. amerykański zespół Paris Monster. Festiwal potrwa trzy dni, a koncerty organizowane będą m.in. w CETA i klubokawiarni Surowiec.

Które z wydarzeń Eklektik Session szczególnie warto polecić? Które będzie wisienką na torcie?  

Wisienką na torcie na pewno będzie finał, który w tym roku odbędzie się w przestrzeniach dawnej Wytwórni Filmów Fabularnych, czyli dzisiejszym Centrum Technologii Audiowizualnych CeTA przy ul. Wystawowej. Koncerty finałowe będą dwa: najpierw Nils Petter Molvaer, norweski trębacz w fantastycznym trio z Eivindem Aarsetem i perkusistą Samuelem Rohrerem. Po tym pierwszym secie dołączą do naszego znaku towarowego Eklektik Session, czyli do Eklektik Orchestra, która co roku podsumowuje festiwal zaskakującym dla publiczności występem. Tym razem ciekawostką jest fakt, że koncert odbędzie się w otwartych przestrzeniach studiów filmowych CeTA, w głównym studiu im. Wojciecha Hasa. Tam powstanie scena, a jednocześnie w studiu im. Zbyszka Cybulskiego odbędzie się wizualny remiks tego, co będzie się dziać w głównym studiu. Koncert finałowy już 7 października. 

Koncert finałowy jest zaaranżowany według Pana konceptu. Co to za pomysł i czego możemy się spodziewać?  

Tegorocznym hasłem festiwalu jest "Manual", który nawiązuje do pierwiastka bardzo bliskiego nam -  ludziom, dla których istotny jest element manualności w każdej dziedzinie życia, także w sztuce. Tu trzeba pamiętać, że sztuka, choćby filmowa, jeszcze do niedawna opierała się na pracy ludzkich rąk. To one składały kolejne ujęcia filmu na stole montażowym. To, że dzisiaj filmowcy mają bardzo wydajny sprzęt i wszystko jest zdigitalizowane, jest oczywiście bardzo pomocne. Ale nigdy byśmy nie dotarli z technologią tak daleko, gdyby nie pewien bardzo ważny etap. Tymczasem bezpośrednia relacja twórcy z narzędziem opiera się bardzo mocno o manualność. Nadal. 

Sztuka bardzo korzysta obecnie z technologii, film z efektów specjalnych. Ale czy przez to sztuka nie traci? Zachwycaliśmy się "Władcą Pierścieni", a potem mieliśmy jeszcze bardziej podkręconego "Hobbita" - film, który momentami przypominał grę komputerową.  

W dziedzinie filmu absolutnie się zgadzam. Innym doskonałym przykładem jest seria "Gwiezdnych Wojen", której jestem wielkim fanem. Miałem kilka kaset VHS ze starymi częściami. Niesamowite jest to, że to, co widzimy na ekranie, powstawało z wykorzystaniem makiet i ciężkiej pracy ludzkich rąk, a także pomysłowości. Trzeba było wymyślić, jak w obrazku pokazać taką właśnie przestrzeń. 

I to jeszcze kosmiczną.  

Tak, i z tymi wszystkimi efektami. Na mnie dużo większe wrażenie robi stara serie. Do nowych części nie mam przekonania. Może właśnie przez to, że przesycone są efektami specjalnymi. Nie da się absolutnie wykluczyć technologii. W produkcji muzyki i filmów to mocno ułatwia. Ale analogowość będzie mi zawsze bliższa. Sam nawet wolę, produkując muzykę, mieć pod ręką gałkę z syntezatora. Czuję z nią lepszą relację niż z gałką, która steruje softwarem w komputerze. 

A do tego wracamy do winyli.  

Zgadza się, aczkolwiek to jest kwestia też pewnej mody. Natomiast swoją muzykę też wydaję na płytach winylowych. Pewien rodzaj muzyki lepiej brzmi z winyla, choćby ze względu na aurę, która temu towarzyszy. Natomiast digitalizowanie muzyki jest jak najbardziej zrozumiałe, ponieważ żyjemy szybko, mobilnie. Nie wyobrażam sobie, chociażby podróżując po Chinach, żeby jakiś wielki kraj funkcjonował bez ułatwień w stylu np. kodów QR. 

Wróćmy jeszcze do Eklektik Session. Jeden z koncertów (koncert Building Instrument, 5 października 2018, godz. 20.00) odbędzie się w pracowni malarskiej. Czy właśnie słuchanie muzyki w przestrzeni malarskiej będzie dla uczestnika koncertu jeszcze głębszym doznaniem artystycznym, to celowy zabieg? 

Bardzo mi zależy, żeby pokazywać muzykę w pewnym kontekście, a do tego sprawdzają się przestrzenie niekoniecznie koncertowe, nie były projektowane w takim celu. Zespół Building Instrument wystąpi w pracowni malarskiej profesora Lupy. Ten młody zespół z Norwegii obserwuję od dłuższego czasu, znam ich muzykę doskonale. Mocno ją czuję i kiedy myślałem o przestrzeni, jaką można zaproponować artystom w kontekście tegorocznego motywu, pracownia malarska wydała mi się bardzo ciekawa. Będąc tam, poczułem, że to doskonałe miejsce. Zespół podłapał ten pomysł momentalnie. Bardzo im się spodobała ta koncepcja i umówiliśmy się że zagrają koncert akustycznie tzn. bez przesadnej amplifikacji.

A drugi dzień festiwalu?  

W tym roku zaprezentujemy festiwal XJazz z Berlina. Będą to dwa zespołu, kwartet Sebastiana Studnitzkiego i duet Ätna z Drezna. Zagrają 6 października w Centrum Technologii Audiowizualnych. 

Przyjedzie też gwiazda ze Stanów Zjednoczonych, Paris Monster.  

To jest fantastyczny zespół, nowojorski duet, który właśnie rozpoczął szeroko zakrojoną trasę. Niezwykle cieszę się z tego, że przyjadą do Wrocławia nie tylko na jeden koncert w Surowcu pierwszego dnia festiwalu, ale Josh Dion i Geoff Kraly dołączą do składu Eklektik Orchestry. Josh Dion jest ciekawym artystą: gra na perkusji, syntezatorze i śpiewa do tego. Robi wszystko tak doskonale, że trudno go określić. Paris Monster jako duet to bardzo interesująca koncepcja, która nie jest zbyt awangardowa, a niesie ze sobą dużo energii. 

To są też muzycy, z którymi będziemy nawiązywać współpracę przy kolejnych projektach artystycznych organizowanych we Wrocławiu?  

Eklektik Session to międzynarodowa platforma artystyczna. Nigdy nie interesowało mnie organizowanie wydarzenia na zasadzie przeglądu. To raczej możliwość zderzenia artystycznego tak, że dochodzi potem do wielu kolaboracji. Przykładem jest "Silent Witness" - mój album, który został nagrany wspólnie z francuskim artystą Loupem Barrow, który gra na dość ciekawym instrumencie (cristal baschet). Loup wystąpił na Eklektik Session dwa lata temu. Trio Silent Witness to także Japonka, Mieko Miyazaki, która też była gościem festiwalu Eklektik Session w Narodowym Forum Muzyki. Bardzo naturalnie zostaliśmy w kontakcie i z mojego pomysłu na album solo stworzyło się trio. Płyta Silent Witness ukaże się na początku przyszłego roku, ale jest już gotowa, nagrana, zmasterowana. Teledysk pojawi się w ciągu kilku tygodni, nagrywaliśmy go w Paryżu. Tłem dla klipu okazała się jedna z klimatycznych paryskich kafejek w rejonie Rue De Charonne, są też zdjęcia w paryskim metrze. Nie widziałem jeszcze gotowego materiału, zajmuje się tym montażysta z Austrii. Czekam z niecierpliwością. 

My również. Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska